niedziela, 12 lipca 2015

                      Poniżej  przedruk z książki  Marian Kołodziej – Theatrum Vitae.
Praca ta powstała pod redakcją Małgorzaty Abramowicz, natomiast bibliografię opracowała  Beata Majda-Boj. Był to rok 2013.
Do zamieszczenia moich wspomnień w tej książce namówiła mnie Pani Małgorzata Abramowicz – teatrolog, kustosz Muzeum Narodowego w Gdańsku, kierownicza Działu Teatralnego. Tego Pani Małgorzacie odmówić nie mogłem. Zbyt wielkim szacunkiem darzyłem Pana Mariana Kołodzieja, bym mógł przejść obok tego obojętnie. Swoją wypowiedź oparłem na mojej książce p.t. Ołtarz papieski dłutem stworzony, poświęconej budowie ołtarza papieskiego w Sopocie w 1999 roku.  

Edmund Zieliński
Ołtarz papieski dłutem stworzony

Bogu dziękuję, ze na drodze mojego życia spotkałem Pana Mariana Kołodzieja. Ten człowiek pełen miłości, niezwykłej skromności, a zarazem człowiek wielki, zasługuje na wieczną pamięć i najwyższe uhonorowanie. W mojej pamięci pozostanie na zawsze w najwyższym poszanowaniu. Panie Marianie – nisko się Panu kłaniam!
          Niewiele wiedziałem o Panu Kołodzieju przed 1998 rokiem. Owszem, tu i ówdzie docierało do mnie nazwisko, ale bez szerszej wiedzy o człowieku. Dopiero apel Pana Mariana do rzeźbiarzy ludowych o wzięcie udziału w budowie ołtarza papieskiego na zbliżającą się wizytę  Ojca Świętego Jana Pawła II, spowodował ogromna przemianę w mojej świadomości w stosunku do Niego.
          Pan profesor Józef Borzyszkowski poprosił mnie o zaangażowanie się w organizacje budowy ołtarza od strony kontaktów z rzeźbiarzami ludowymi. Społecznikowanie mam we krwi i bez namysłu, z radością, włączyłem się w nurt przygotowań do realizacji zadania wymyślonego przez Mariana Kołodzieja. Oczywiście, jeszcze nic nie wiedziałem o samej koncepcji ołtarza i oczekujących nas zadaniach – do czasu naszego pierwszego spotkania  w chëczy   pana profesora Borzyszkowskiego w Łączyńskiej Hucie. Tu poznałem Pana Mariana osobiście.

Łączyńska Huta, dom prof. Józefa Borzyszkowskiego, wtorek, 8 września 1998 r.

Zasiedliśmy do obszernego stołu, jak to dawniej w wielopokoleniowych rodzinach bywało. Zjechała się nasza twórcza rodzina, by omówić zadania do wykonania na godne przyjęcie naszego Ojca Jana Pawła II. Na stole były owoce, kaszubski kuch, cukierki, a do picia dobra kawa  z kozą śmietaną i herbata. Przybyło wielu gości, z Panem Marianem Kołodziejem i Halina Słojewską, jego żoną, na czele.
          Siedziałem na skrzyni pod oknem przy końcu stołu. Po prawej miałem braci Michała i Włodzimierza Ostoja-Lniskich, dalej po tej samej stronie siedział Jerzy Kamiński z panem, który go przywiózł  samochodem z Barłożna, dalej red. Stanisław Sierko z Gazety Kociewskiej, Leszek Szmidtke z Radia Gdańsk, dr Cezary Obracht –Prondzyński, Bronisław Cichy z Małej Wiśniewki (Krajna), Stanisław Ebertowski – znajomy gospodarza. Na drugim końcu stołu, przy wyjściu z pokoju, siedzieli państwo Halina Słojewska i Marian Kołodziej. Po lewej ręce miałem Stanisława Śliwińskiego, dalej siedział Jerzy Walkusz, Krystyna Szałaśna z Muzeum etnograficznego (Muzeum Narodowe w Gdańsku), Andrzej Arendt, red. Stanisław Pestka z psem wabiącym się Kraska. W połowie spotkania przyjechał Józef Semmerling.
            Pan Marian Kołodziej powoli, z wielka znajomością rzeczy, odkrywał przed zebranymi swoja wizję ołtarza papieskiego.
            Jestem szalenie zaskoczony tak licznym towarzystwem. Cieszę się, bo może dojdzie do skutku taki projekt wspólnej naszej pracy, jeśli się zgodzicie. Bo tym razem mam pomyśł, by ten ołtarz nie zniknął z chwilą odlotu papieża z Gdańska, tylko żeby on jakoś rozprzestrzenił się na nasze Kaszuby i Kociewie, i Pomorze i Krajnę…
            Prosiłbym Was o współudział w wykonaniu tego ołtarza. – Marian Kołodziej pokazał nam pierwsze rysunki – Wyobrażam sobie taka jakby Drogę Kaszubską, ja bym dał  tylko jakąś ogólną sugestię, natomiast Wy dalibyście swoją twórczość. To by musiało być Wasze przede wszystkim. I wyobrażam sobie, ze jak papież odleci, Wasze dzieła pójdą na nasze pola, do naszych kościołów, czy na nasze drogi. To stąd pomysł kapliczek i krzyży.

Środa 18 listopada 1998 r.
Plebania bazyliki NMP w Gdańsku, siedziba księdza infułata  Stanisława Bogdanowicza 

Na spotkanie przybyli: ks. biskup Tadeusz Gocłowski, ks. biskup Zygmunt Pawłowicz, prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, prezydent Sopotu Jacek Karnowski, dyrektor Lasów Państwowych Jan Szramka. Oczywiście najważniejszymi osobami byli Marian Kołodziej i Jego żona Halina Słojewska. Była pani Krystyna Szałaśna, pani Alina Afanasjew, kierownik sopockiej Opery Leśnej Henryk Wróblewski, dyrektor Bałtyckiej Agencji Artystycznej Eugeniusz Terleckiej  i inni. Przyjechali rzeźbiarze; Zygmunt Bukowski z Mierzeszyna, Michał Ostoja-Lniski z Czarnej Wody, Włodzimierz Ostoja – Lniski z Czerska, Zbigniew Stankowski z Brodnicy Górnej, Stanisław Plata z Gdańska, Ryszard Rabeszko z Rodowa, Andrzej Arendt z Wejherowa, Szymon Wojak ze Starogardu Gdańskiego, Halina Krajnik z Kościerzyny, Stanisław Śliwiński z Gdańska, Franciszek Sychowski z Wejherowa, Zbygniew Dembski z Gniewa, Gliszczyński z Przęsina, i piszący te słowa (Edmund Zieliński).
                Zasiedliśmy w dużej Sali przy stołach, na których stały talerze z ciasteczkami, była kawa i herbata. Zebranych powitał gospodarz domu ks. infułat Stanisław Bogdanowicz, przekazując głos Marianowi Kołodziejowi, ale prowadzenie spotkania przejął prof. Józef Borzyszkowski. Tak to było chyba ustalone, bowiem był to jakby dalszy ciąg seminarium  poświęconego  budowie ołtarza papieskiego. Wszyscy, mam na myśli rzeźbiarzy, czekaliśmy na nowości, które mieliśmy usłyszeć.
                   Okazało się, że pan Kołodziej wykonał projekty figur, a my mieliśmy je wykonać (w ogólnym zarysie) zgodnie z projektem. Według ustaleń na pierwszym spotkaniu, to my mieliśmy wykonać kapliczki według przedyskutowanego projektu. Teraz to się zmieniło. I tym byliśmy zaskoczeni, zwłaszcza ci, którzy byli na spotkaniu w Łączyńskiej Hucie. Dopiero po czasie zrozumiałem, ze taka była kolej rzeczy w scenograficznych rozwiązaniach, przy tak szczególnym obiekcie, jakim był ołtarz papieski w Sopocie. Później, na spotkaniach konsultacyjnych w naszych pracowniach okazało się, jak wiele rzeźbiarzom (mnie też) brakowało wiedzy na temat zachowania przybliżonych proporcji.
                       Koncepcja się zmieniła. Jest inna. Bo ja już myślę o (…) typowych kapliczkach  (…). Chciałbym, żeby to, co jest normalne w kapliczkach, na czym ja się wzorowałem w kapliczkach kaszubskich czy pomorskich  od XVII wieku, chciałbym, żeby to było na miarę człowieka… Żeby na przykład na przykład gdzieś na wzgórzach kaszubskich, wprost na ziemi, św. Franciszek wielkości człowieka karmił ptaszki i swoje, zrobione przez twórców: że chrzest Jezusa jest w jeziorze Raduńskim, na brzegu, że św. Krzysztof przeprowadza …  Żeby nie była to tylko chwila – ja i Ojciec Święty. Żeby On tu z nami został naszą pracą, naszą energią, naszym sercem, naszą wyobraźnią. Jest to zamiar trochę większy niż był, bo typowych kaszubskich czy pomorskich kapliczek mamy dużo. (Chodzi o to) żeby powstało coś specjalnego. I stąd tu potrzeby się zwiększyły. Ale ja bym chciał Was tą swoją wyobraźnią zarazić, że to warto. My miniemy, ale to zostanie na dziesiątki lat.
                      Po ostatnim zdaniu pana Marian zrobiło się w sali zupełnie cicho. Wielu pewnie pomyślało, ze przystępuje do pracy nad wiekopomnym dziełem, że rzeczywiście pozostawimy po sobie coś trwałego, co przypominać będzie pobyt na tej ziemi naszego Świętego Ojca.
                     Dalej nastąpiła burzliwa dyskusja o technicznych problemach, o zapewnieniu twórcom odpowiedniego drewna, o planowanym plenerze, o organizacji montażu ołtarza. A później pan Kołodziej pokazał swoje projekty.
                      Pierwsza refleksja:
                      Na wszystkich rysunkach postaci to doskonałość  formy. Wyrażają cierpienie, smutek, radość i ból – te postacie żyją. To przerasta możliwości twórcy ludowego, który w swe dzieła wkłada więcej serca niż ogólnej wiedzy o sztuce rzeźbienia. Ktoś z zebranych rzeźbiarzy zapytał, czy to tak ma wyglądać jak pan Marian narysował. Odpowiedź ulżyła naszym rozmyślaniom. Pan Kołodziej powiedział, ze ma to być wykonane zgodnie z tematem, ale w ogólnym zarysie. Wszyscy zainteresowani budową ołtarza z zaciekawieniem przyglądali się poszczególnym projektom. Widziałem Stasia Śliwińskiego już zainteresowanego  jednym tematem. Słyszałem jak powiedział, ze to dla niego żaden problem. Z dużą uwagą do rozrysowanych prac podchodził Franciszek Sychowski. Powiedział do pana Mariana, że on wykona cały krzyż łącznie z figurą. Pan Marian zauważył, że do rzeźbiarzy należą wyłącznie figury, natomiast wszystkie piony i podesty wykonają warsztaty BART – u.
                    Papież będzie na wysokości krzyża św. Wojciecha. Czyli papieża będziemy widzieli jakby na jednej linii z tym, który przyniósł wiarę chrześcijańską  do Polski. To się sumuje. Tym bardziej, że tutaj będzie jeszcze ta rozmalowana  gloria aniołów, więc metafora ma się jeszcze rozszerzyć. Mniej więcej stąd już się zaczną kapliczki, które pójdą półkolem, one będą osadzone na malunkach  dzieci na temat papieża.
                    Uczestnicy spotkania  rozeszli się po całej sali. Jedni zatrzymywali się przy projektach, inni dyskutowali nad tym, co tu zobaczyli. Zauważyłem, że Stasiu Śliwiński wybrał sobie  jakiś projekt. Szymek Wojak mówił, że ma już własną koncepcję i nawet nad nią pracuje. Pan Henryk Wróblewski – kierownik Opery Leśnej – zbierał wszystkie informacje dotyczące realizacji prac rzeźbiarskich.  Spisywał dane osób, które wybrały sobie tematy rzeźb, ich potrzeby w tym zakresie itd. Ja też podszedłem do niego i poprosiłem, by zapisał, że wykonam kapliczkę Matki Bożej i krzyż.

Piątek, 4 grudnia  1998, plebania bazyliki NMP w Gdańsku

Dzień pochmurny, wilgotny. Pojechałem samochodem na kolejne zebranie twórców, którzy z różnych powodów nie mogli uczestniczyć w poprzednich spotkaniach.  
      Tym razem przybyli: moi bracia Jerzy i Rajmund Zielińscy, Maciej Zagórowicz i Łukasz Długi – uczniowie Ośrodka Szkolno Wychowawczego nr 2 dla Niesłyszących z Wejherowa, Maciej Tamkun – nauczyciel z tego ośrodka, Jerzy Walkusz z Hopowa, Janina Gliszczyńska z Przęsina, Adam Korthals z Tucholi i Piotr Janka z Bytowa – to rzeźbiarze. Był obecny pan Henryk Wróblewski, pani Bożena Biernat-Ropelewska  - zastępca dyrektora ds. programowych BART, pani Małgorzata Radkowska  z Urzędu Miasta  Gdańska, oddelegowana do współpracy z Marianem Kołodziejem, pani Alina Afanasjew, pan Marian Kołodziej i ksiądz Bogdanowicz – gospodarz spotkania. Był rzecznik prasowy kurii biskupiej ks. Witold Bock. Było to bardzo kameralne spotkanie przy kawie i ciasteczkach. Obecnych powitał ksiądz Bogdanowicz.
        Od dawna nurtowała mnie myśl: a co z tymi, którzy chcieli by coś zrobić dla ołtarza, jednak warunki fizyczne mają ograniczone. Zapytałem się pana Kołodzieja:
         Panie profesorze, jedno pytanie mam do Pana. Czy Pan dopuści możliwość wbudowania w swój ołtarz również figurek niższych, 50 – centymetrowych, metrowych, bo mam sygnały od ludzi, że chcieliby zrobić, ale nie SA w stanie fizycznie. Jeden beż nogi, drugi z ręka ma problemy, a chcieliby w tym uczestniczyć.
        Przecież ja ostatnio powiedziałem, ze nawet liczę na te rzeczy, które Wy gdzieś tam w swoich pracowniach macie. Że może się je uda (gdzieś umieścić), ale ja je muszę zobaczyć, sam czy zdjęcia, czy pojedziemy tam… Oni już mogą się zapoznać z wyrazem ogólnym , są szkice, szkice terenowe i jeśli sami będą uważali, że się te ich prace zmieszczą… Na przyszłość ja tu widzę szaloną szansę dla Was. Jeśli te rzeźby są zgromadzone w poszczególnych miejscach, a często wiemy już w jakich, gdzieś prowadzących do kościołów, przy drogach, na drzewach, będą nietypowo podane, bo same sylwety są inspirowane dawnymi pracami, natomiast to, co Wy zrobicie, to będzie Wasze; i z tyłu będą Wasze nazwiska, będą Wasze życzenia, modlitwy czy inskrypcje, cokolwiek, jakieś Wasze słowa, wiersze i ewentualnie tez tabliczki fundatora, bo i tacy będą, bo się zgłaszają. Będzie to gdzieś utrwalone przynajmniej na parę dziesiątek lat. I może się to stać ciekawostką na tej ziemi. Bo będzie to inne w krajobrazie.
          Zrobiło się na sali cichutko. Pan Marian wybiegł myślą do przodu, zebrani gdzieś tam w swojej wyobraźni też umieszczali swoje prace.
          Przeszliśmy do górnej sali.  Wszyscy rozeszli się wśród rozłożonych plansz i rysunków przyszłego ołtarza papieskiego, w poszukiwaniu czegoś dla siebie. Zauważyłem, że Rajmund wybrał rysunek Pana Jezusa upadającego pod krzyżem, a Jerzy trzymał w ręce rysunek Świętej Rodziny. Podeszli do pani Radkowskiej, która wszystko skrzętnie zanotowała, łącznie z adresami braci.  

Czwartek, 7 stycznia 1999 roku, pracownia Edmunda Zielińskiego przy kościele Opatrzności Bożej, Gdańsk – Zaspa.     

Zacząłem rzeźbić figurę Pana Jezusa Ukrzyżowanego.
Odłupuję korę. Już po pierwszym ciocie zorientowałem się, że drewno jest mokre. Spod ostrza siekiery wycieka woda. Niedobrze. W przyszłości może popękać. Była jednak nadzieja, że w miarę zdejmowania niepotrzebnego materiału, drewno Będzie przesychać i może nie popęka. Jednocześnie doszedłem do wniosku, ze to nie jest lipa, to klon. Dla mnie nowe doświadczenie – w klonie jeszcze nie rzeźbiłem. Rozmierzyłem kloc i zaczałem dłutem zagłębiać się w materiał. Pomyślałem, że tu potrzebna będzie piła łańcuchowa.

Marzec 1999, pracownia Edmunda Zielińskiego

Wiedziałem, ze tego dnia będę miał konsultacje, toteż wszystko przygotowałem. Rzeźby tak ustawiłem, by Pan Marian mógł spokojnie obejść.  Na szafie pod ścianą postawiłem kamerę, bym mógł zarejestrować wizytę Pana Mariana i towarzyszących osób. Kiedy wszedł do pracowni, od razu zwrócił uwagę na krótkie nogi Pana Jezusa. Przyznałem się do błędu i powiedziałem, że nogi będą dłuższe. Oglądał wszystko z zainteresowaniem. Miałem już przygotowane także kapliczki z obrzynków. Zapytałem, czy mogłyby stanąć w ołtarzu. – Jak najbardziej – powiedział Pan Marian. Pomierzył je i zanotował w swoim notesie.

Kwiecień 1999, pracownia Edmunda Zielińskiego

Krótko przed zwózką rzeźb na plac budowy ołtarza papieskiego, jeszcze raz odwiedził mnie Pan Marian w towarzystwie  pani Haliny Słojewskiej i pani Ratkowskiej. Tym razem przedstawiłem im Pana Jezusa we właściwych proporcjach. Tamte nogi obciąłem na wysokości ud i dorobiłem nowe. One nadały rzeźbie odpowiednie proporcje. Warsztat był już pełen moich rzeźb. Oprócz Pana Jezusa stały dwie kapliczki, św. Józef i dwie figury – kobieta i dziecko w modlitewnych pozach.  Stała tam również rzeźba Pana Jezusa Ukrzyżowanego, która wcześniej wisiała na ścianie mojego mieszkania. Bardzo spodobała się Panu Marianowi. Powiedział, że widziałby ją  na krzyżu przy wejściu na ołtarz. Zgodziłem się.

Wtorek, 20 kwietnia 1999

I przyszedł dzień, kiedy pracownicy BART zabrali część moich rzeźb  na plac budowy ołtarza w Sopocie. Ostatnie moje rzeźby zostały zabrane z przykościelnej pracowni w środę, 28 kwietnia o godzinie 17:30.

Wtorek, 4 maja 1999, Hipodrom w Sopocie

Zjechali się niemal wszyscy twórcy. Zostali zakwaterowani w hotelu obok budującego się ołtarza. Pan Marian z małżonką również zamieszkali wśród twórców.
             Zanim jednak przystąpiono do wykańczania prac, odbyło się uroczyste otwarcie pleneru z udziałem księdza arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego oraz prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. Przybył również pan Marian Kszaklewski – przewodniczący NSZZ „Solidarność” oraz Janusz Śniadek  z tego związku. Był dyrektor BART –u i prof. Józef Boszyszkowski. Oczywiście nie zabrakło najważniejszych osób, czyli pana Mariana Kołodzieja z małżonką.
              Później wszyscy przeszli na hipodrom. Tam ukazał się niespotykany obraz. Na murawie bieliły się ułożone rzędami figury, figurki, krzyże i prawdziwe kapliczki, czyli dziesiątki prac rzeźbiarzy Kaszub, Kociewia, Powiśla, Borów Tucholskich, Krajny, a właściwie całego Pomorza. Na ten swoisty wernisaż złożyły się prace wykonane przez 49 twórców, w tym figury spod dłuta trzech pań – Reginy Matuszewskiej z Czarnegolasu, Haliny Krajnik z Kościerzyny i Janiny Gliszczyńskiej z Przęsina. One przebywały cały czas na plenerze wzbudzając zaciekawienie osób postronnych, odwiedzających miejsce budowy ołtarza papieskiego.
              Ja uczestniczyłem w plenerze co kilka dni, dojeżdżając z domu. Część rzeźbiarzy miała na tyle wykonane swoje prace, że ich pobyt na plenerze ograniczał się do krótkotrwałych dojazdów z miejsca zamieszkania. Tak robił mój brat Rajmund, Marek Pawelec, Zygmunt Bukowski, Józef Semmerling i kilku innych rzeźbiarzy.
             Na plenerze stale było mnóstwo ludzi. Rzeźbiarze czuli się dowartościowani zainteresowaniem osób z zewnątrz. Rozmawiali z nimi, pozowali do zdjęć, przyjmowali zamówienia na prace rzeźbiarskie – tu byli sławni.
              Przewinęło się też mnóstwo dziennikarzy, reporterów telewizyjnych i radiowych, którzy przeprowadzali wywiady z twórcami. Któregoś dnia przyjechał na plener reżyser Krzysztof Zanussi. Przechodząc przez plac z zaciekawieniem przyglądał się poszczególnym figurom. Mój krzyż leżał wśród nich  - przeprowadzałem na nim ostatnią kosmetykę. Podszedł i do mnie, uścisnął dłoń i wymienił zemną kilka zdań na temat mego krzyża. To było bardzo miłe.
             
                                          Ukrzyżowanie Piotra Tyborskiego ze Skórcza

 Nadszedł dzień montażu figur na wzniesionym ołtarzu. Dostąpiłem zaszczytu, że jako pierwszy na podium ołtarza zamontowany został mój krzyż. Ołtarz piękniał i zagęszczał się kapliczkami, krzyżami, figurami. Wśród prac były i takie, których nie było na planach scenograficznych pana Kołodzieja. Ludzie rzeźbili i prosili, by ich dodatkowa rzeźba również stanęła do Mszy świętej z Ojcem Świętym. Pan Marian się nie sprzeciwiał. Myślę, ze te wszystkie ponadplanowe rzeźby doskonale uzupełniały się w ogólnym wizerunku ołtarza. Dziękujemy, Panie Marianie.
                              Maciej Zagórowicz przy rzeźbie Czesława Birra i Józka Semmerlinga




                    Łukasz Długi i Czesław Birr przy rzeźbie św. Zofii autorstwa Birra i Semmerlinga. 
                                                    Z tyłu Czesia rzeźby Edmunda i Rajmunda Zielińskich




 Zbliżała się sobota 5 czerwca, dzień wizyty Ojca Świętego w Sopocie. Trójmiasto piękniało i czekało na przyjazd naszego gościa.
           
                                                           ***
Jeszcze przez dwa tygodnie ołtarz papieski na sopockim hipodromie był miejscem pielgrzymek, wycieczek, odwiedzin ludzi z Trójmiasta i całego kraju. Az żal go było rozbierać, jednak taki dzień nadszedł – to był piątek, 18 czerwca 1999 roku. W sobotę około godziny 18:00  ostatnia rzeźba została zdjęta z ołtarza  - była to pieta  Zygmunta Bukowskiego.
         
Kapliczka z ołtarza papieskiego autorstwa Edmunda Zielińskiego stoi przy kościele św. Wawrzyńca w Gdyni Wielkim Kacku



      Kapliczka ze św. Franciszkiem z Ołtarza papieskiego autorstwa Edmunda Zielińskiego stoi przy         plebanii kościoła św. Wawrzyńca w Gdyni Wielkim Kacku



 Ołtarz papieski przeszedł do historii. Czekało nas jeszcze spotkanie podsumowujące całe przedsięwzięcie związane z wizyta Ojca Świętego Jana Pawła II.  Odbyło się ona w Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej w Matemblewie w piątek, 13 sierpnia, pod przewodnictwem arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Był również prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, prof. Józef Borzyszkowski. Marian Kołodziej z małżonką i prawie wszyscy twórcy ludowi tworzący ołtarz.
          Na spotkaniu wszyscy otrzymali listy dziękczynne od naszego arcypasterza, nagrody pieniężne, a rzeźbiarze gdańscy jeszcze albumy o św. Wojciechu od prezydenta Adamowicza. Osobiste podziękowanie ksiądz arcybiskup skierował do pana Mariana Kolodzieja, Haliny Słojewskiej i Józefa Borzyszkowskiego.
           Dla mnie najmilszym prezentem jest wpis na kartce z pierwotnym projektem pana Kołodzieja, gdzie sam Mistrz napisał:
           Panu Edmundowi Zielińskiemu za wspaniałą obecność na OŁTARZU – za współpracę, za trudy organizacyjne, za życzliwość – najserdeczniej dziękuje Kołodziej.
          Tutaj nazwisko pana Mariana wpisane jest w koło i jego odręczną podobiznę. Panie Marianie  - jest Pan wspaniałym człowiekiem. W serca wielu rzeźbiarzy zapadł Pan na zawsze. To niepowtarzalne dzieło, jakim był nasz ołtarz, to pomnik Pańskiej życzliwości dla rzeźby ludowej i jej twórców, którzy w jakimś stopniu przyczynili się do uświetnienia pobytu Ojca Świętego Jana Pawła II na Gdańskiej Ziemi. Z szacunkiem chylę przed Panem głowę – Panie profesorze.   

Edmund Zieliński*       
The Papel Altar made with a Chisel

The altar at the horse race track in Sopot was made already in new Poland, after the first free parliamentary elections. This Kołodziej decided to build an altar together with folk artists. Who sculpted wooden figures, crosses and shrines according to his designs. After the mass they were to stand among the meadows and lakes of Poland`s region of Kashubia. They were to remain with us forever. With the support of Archbishop Tadeusz Gocłowski and Professor Józef Borzyszkowski, Kołodziej worked with the artists at their studios  and plein-air workshop Sopot.
May, June 1999
The day of the mounting of the figures on the now-erected had come. I was granted the honour to have my cross be the first one mounted on the altar podium. The altar grev more and more  beautiful and dense with shrines,  crosses and figures. There were also pieces which were not in Kołodziej`s  designs. People would make sculptures and ask for them to also serve at the Holy Mass with Holy Father, Marian did not object. In my opinion, all the extra sculptures complemented the overall image of the altar perfectly. Thank you, Marian.

*Edmund Zielinski   - folk artist, sculptor, painter, columnist, folk art promoter, Honorary Citizen of the Municipality of Zblewo, long- standing President of the Gdańsk Branch of the Folk Artists Association. Creator of several sculptures placed on the 1999 Papal Altar.