piątek, 1 listopada 2019

                     Kapliczki przydrożne - pokłosie bytońskich plenerów
                                     
              Nawet nie wiem jak zacząć ten felieton, o który prosił mnie mój młodszy przyjaciel Tomek Damaszk – sprawca bytońskich plenerów i związanych z nimi imprez folklorystycznych. To przecież jakby wczoraj spotkaliśmy się na zebraniu organizacyjnym poświeconemu plenerowi artystów ludowych Pomorza w Bytoni. Chyba nikt z nas, spotykających się wtedy w bytońskiej szkole, nie myślał, że po pierwszym plenerze będą następne i zadomowią się, chyba na stałe, w tej małej kociewskiej wsi. W tym roku  odbył się XIII plener i nic nie zapowiada, by był to ostatni, wręcz przeciwnie, rozbudowuje się ta impreza z coraz większym rozmachem. Ale ja miałem napisać tylko o kapliczkach, wiec zatrzymam się w tym temacie.
                Kapliczki przydrożne to nieodłączny element naszego krajobrazu. Świadczą o pobożności mieszkańców naszej ziemi i przywiązaniu do wiekowej kultury oddawania czci i chwały Bogu Najwyższemu. Wierny lud stawiał je by czcić Boga, dziękować Mu za odebrane łaski, i prosić o wstawiennictwo w różnych okolicznościach. Te obiekty sakralne stawiano zazwyczaj na rozstajach dróg, na skraju wsi  czy w miejscach tragedii, lub dla upamiętnienia jakiegoś zdarzenia, w którym upatrywano Bożej interwencji.
                 Na Kociewiu stawiano krzyże zazwyczaj o drewnianej konstrukcji i kapliczki murowane, zwanymi po dziś dzień, Bożymi Mękami. Na terenie naszej gminy stoją do dziś murowane Boże Męki w Zblewie, w Bytoni, Białachowie, Semlinie, Piesienicy, Małym Bukowcu, Kleszczewie, Pinczynie. Wszystkie powstały po zakończeniu II wojny światowej. Niemiecki okupant z zaciekłością walczył z wszystkim, co nosiło znamiona polskości, zwłaszcza obiekty sakralne świadczące o polskości tych ziem. Wypisane sentencje na postumentach kapliczek takie jak: „Królowo Polski módl się za nami”, przyprawiało o wściekłość Niemców. Dzięki tej nienawiści do Polaków i wszystkiego co polskie, na terenie Pomorza zniszczyli wiele tysięcy kapliczek i krzyży przydrożnych.
                 Zdawałoby się, że po zakończeniu II wojny światowej, swobodnie będziemy mogli odbudować zniszczone kapliczki i stawiać usunięte krzyże. W Polsce Ludowej tego rodzaju obiekty sakralne też nie cieszyły się przychylnością ze strony „Władzy Ludowej”. Bywało, że co odważniejsi mieszkańcy stawiali krzyże nocami, by postawić „Władze” przed faktem dokonanym, co czasem się udawało. Ale to temat na inny felieton.
                 Bytońskie plenery dobrze zapisały się w kulturze ludowej Kociewia, zwłaszcza na terenie gminy Zblewo, gdzie uczestnicy spotkań plenerowych zostawili po sobie trwałe ślady swej twórczości. Przyszkolna Izba Regionalna wzbogaciła się o wiele cennych eksponatów rękodzieła artystycznego w postaci rzeźb, haftów, malarstwa na płótnie, szkle i wyrobów plecionkarskich z korzenia sosny. W poszczególnych wsiach stanęły nowe kapliczki przydrożne, nawiązujące do  dawnych obiektów  sakralnych. Co prawda, nie powstała żadna kapliczka konstrukcji murowanej, ale powstały kapliczki o słupowej konstrukcji z drewnianych kloców, we wnękach których, posadowione zostały figury świętych postaci. Ogromna pracę w tym zakresie wykonał pan Marek Pawelec, który w poszczególnych pniach drzew wyłupił wnęki i umieścił skonstruowane przez siebie drewniane skrzyneczki. W tych skrzynkach  umieszczone zostały wyrzeźbione przez rzeźbiarzy figury. I tak:
Przy kościele w Bytoni stanęła Droga Krzyżowa, do której poszczególne stację rzeźbili: Jerzy Kamiński z Barłożna wyrzeźbił stację I i V. Pan Marek Pawelec ze Zblewa rzeźbił figury do stacji II i IV. Leszek Baczkowski z Franka wykonał stację III i VI. Znakomita rzeźbiarka z Przęsina wyrzeźbiła stację VII i IX. Zmarły niedawno Czesław Birr z Mściszewic rzeźbił stację VIII. Marek Zagórski z Rokocina wyrzeźbił stację X i XI.  Były wikariusz Zblewski ks. Robert Kierbic wyrzeźbił stację XII. Stacje XIII i XIV wykonali bracia Edmund i Rajmund Zielińscy. Uczestnik pleneru pan Maciej Tamkun pokrył Droge Krzyżowa polichromią.
            W pobliżu gospodarstwa  państwa Gumińskich stanęła kapliczka całkowicie wykonana przez pana Marka Pawelca z figurą św. Franciszka.
            Na skraju lasu przy bytońskiej szkole stanęła kapliczka trójkondygnacyjna, do której figurki rzeźbili: Jerzy Kamiński – św. Barbarę, Leszek Baczkowski – anioła Kociewskiego, Edmund Zieliński – św. Maksymiliana Maria Kolbe.
           Na terenie plebanii kościoła w Pinczynie postawiona została  kapliczka  z figurą Pana Jezusa Frasobliwego autorstwa Marka Pawelca.
            Mała wieś Cis wzbogaciła się o trzy nowe kapliczki. W rejonie przystanku PKP stoi kapliczka w całości wykonana przez Marka Pawelca przedstawiająca figury św. Gwalberta, św. Katarzynę Aleksandryjską i św. Andrzeja. Niestety, po kilku dniach od poświecenia kapliczki, złodziejska ręka wyrwała z niej figurę św. Katarzyny Aleksandryjskiej. A tę figurę autor specjalnie ofiarował w intencji zdrowia swej córki. Złodzieju – pamiętaj – kradzione nie tuczy.
             Na skraju Cisa stoi kolejna kapliczka, również wykonana przez Marka Pawelca, z figurą św. Franciszka. W posiadłości Stanisława Białkowskiego stanęła kapliczka z moją figurą św. Stanisława Biskupa Krakowskiego.
            Pan Tomasz Bednarczyk wyrzeźbił figurę św. Franciszka i umieścił w kapliczce na terenie arboretum w Wirtach.
            W miejscowości Góra   - przy miejscowym kościółku stoi kapliczka, oczywiście autorstwa Marka Pawelca, we wnęce której, na prośbę księdza proboszcza Bizonia z Pinczyna, umieściłem   moją figurę  Matki Bożej Królowej  Polski. 
            W Borzechowie, na terenie plebani, stanęła kapliczka, której trzon wykonał oczywiście Marek Pawelec, ja natomiast wyrzeźbiłem figurę  św. Józefa. W tej samej wsi na krzyżu cmentarnym jak i na krzyżu misyjnym zawisły moje pasyjki. Również w Borzechowie – przy restauracji K-2 jest kapliczka autorstwa Marka Pawelca, do której figurę św. Krzysztofa wykonał Tomasz Bednarczyk.     
           Przy kościele w Płocicznie jest kapliczka, również autorstwa marka Pawelca z figurą  św. Józefa rzemieślnika autorstwa  Edmunda Zielińskiego.
           Na terenie Zblewa, w   posesji  p. Boś istnieje kapliczka, a jakże, autorstwa Marka Pawelca, do której figurę św. Doroty wyrzeźbił   Tomasz Bednarczyk. 
           I tak, dzięki bytońskim plenerom, krajobraz naszej gminy wzbogacił się  o widome znaki naszej wiary i przywiązania do tradycji i kultury naszego regionu.
Gdańsk 29 października 2019                                               Edmund Zieliński         


piątek, 16 sierpnia 2019

W zielonym lesie tam gdzie drozdów śpiew…

  W zielonym lesie tam gdzie drozdów śpiew…
             Tytuł zaczerpnąłem  z sentymentalnej ludowej piosenki mówiącej o lesie, leśnikach, przemijającym  życiu. Pasuje do miejsca, gdzie od kilku lat, za sprawą organizatorów bytońskich plenerów, odbywają się jarmarki ludowe. Dziesiątki kramów wypełnione różnymi wyrobami, od rękodzieła ludowego, po przepyszne wyroby spożywcze pań z Kół Gospodyń Wiejskich, zapewnią wszelkie gusta. Można kupić rzeźby, hafty, plecionkę, ceramikę i malarstwo.  
            To tutaj, artyści malarze,  przenoszą na płótna przepiękne zakątki wiekowego boru, gdzie sosny, dęby dają miłą cień, gdzie szemrzą strumyki, odwieczne poidełka mieszkańców boru.  
            To jest wyjątkowe miejsce, wyjątkowi też są organizatorzy tych imprez. Gdyby nie przychylność władz Lasów Państwowych, pracowników Leśnictwa Wirty, organizatorów bytońskich plenerów, ten uroczy zakątek Kociewia nadal żyłby utartym rytmem dnia codziennego. Tymczasem, sierpniowe jarmarki w Wirtach, z roku na rok się rozrastają, i kto wie, czy za kilka lat, nie będą  dorównywać Jarmarkom Wdzydzkim. Tego rodzaju imprez, nigdy za wiele.
            W tym roku w Wirtach odbędą się II Plachandry organizowane przez włodarzy powiatów kociewskich, co spowoduję, że jarmark znacznie zyska na popularności.  Ten przemiły zakątek Kociewia odwiedzi z pewnością tysiące turystów, co przyczyni się do znacznego spopularyzowania Wirt, jego pięknego ogrodu dendrologicznego, a tym samym naszego Kociewia. Do zobaczenia w Wirtach.
                                                                            

           Gdańsk - lipiec 2019                                                               Edmund Zieliński










środa, 12 czerwca 2019

Matko Boża Piasecka - witaj w Zblewie

 Matko Boża Piasecka – witaj w Zblewie!
I stało się. Miała stać w ogrodach diecezji pelplińskiej -  stanęła w Zblewskim kościele. A jak to się stało – opowiem.
Prezes Oddziału Kociewskiego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Zblewie, pan Tomasz Damaszk, zaproponował znanemu artyście rzeźbiarzowi ze Zblewa, panu Markowi Pawelcowi, wykonanie kopii figury Matki Bożej Piaseckiej, znajdującej się w sanktuarium w Piasecznie. Zamiar był taki, by ta figura stanęła w  ogrodzie diecezjalnym w Pelplinie, wzorem figury  Matki Bożej Sianowskiej tam stojącej. Pan Marek zabrał się z ochotą do przygotowania  materiału i po uzyskaniu odpowiedniego klocka lipowego drewna – dłuta poszły w ruch.
Co do rzeźby, Marek lubi się zemną konsultować, tak było i tym razem. Przysyłał mi zdjęcia z postępu prac, informował o swych dziele panią Ewę Gilewską - kustosz z muzeum etnograficznego w Oliwie, zainteresowaną postępem w pracy twórczej,  naszego nowego członka Stowarzyszenia Twórców Ludowych, jakim od roku jest Marek Pawelec.
Po kilku tygodniach, dowiedziałem się od Marka, że gospodarze ogrodu diecezjalnego nie bardzo widzą w jego wystroju figurę wyrzeźbioną przez Marka, bo kolorowa i nie do końca wierna oryginałowi.  Ja namawiałem autora do pokrycia polichromią figury, zgodnie z oryginalną kolorystyką cudownej figury Matki Bożej Piaseckiej. Podobno, mogłaby ostatecznie zostać przyjęta i umieszczona w jakimś innym miejscu. Powiedziałem Markowi, że zrobi jak zechce, to jego dzieło, ale ja bym się nie zgodził na tego rodzaju rozwiązanie. Podpowiedziałem, że w Zblewie też jest kościół.
Na propozycję Marka, by figura znalazła swoje miejsce w kościele w Zblewie, ks. proboszcz Zenon Górecki przystał bardzo chętnie. Pobłogosławieniu figury Matki Bożej Piaseckiej nadano uroczystą oprawę. Postanowiono, że 25 maja,  autor rzeźby z żonką i córka Olą, w towarzystwie chóru kościelnego p.w. św. Cecylii i księdza prałata Zenona góreckiego,  pojadą do Piaseczna, by pobłogosławić figurę Matki Bożej Piaseckiej. Przed apelem jasnogórskim odmówiono wspólnie różaniec, po czym  kustosz sanktuarium w Piasecznie, ks. Andrzej Ossowski, poświęcił figurę. Wyjazd do Zblewa, i tutaj przy świecach, kopia cudownej figury Matki Bożej Piaseckiej, przed północą, została wprowadzona do Zblewskiego Kocioła. Figurę umieszczono na stelażu w prezbiterium, by wierni przez niedzielę mogli podziwiać Marka dzieło. Docelowym miejscem stał się filar pod chórem, gdzie rzeźba Matki Bożej Piaseckiej, wykonana rękami Marka Pawelca, pozostanie na zawsze.
Kilka słów o autorze.
Marek Pawelec zaczął rzeźbić w 1999 roku. Organizowałem wówczas rzeźbiarzy do pracy przy budowie ołtarza papieskiego w Sopocie z okazji przyjazdu do Polski naszego papieża Jana Pawła II. Ołtarz zaprojektował ś.p. scenograf Marian Kołodziej. Tłem ołtarza miały być kapliczki, figury  i krzyże przydrożne z polskich dróg. Wiedziałem, że Marek jest zdolnym stolarzem rzemieślnikiem, zaproponowałem mu wykonanie krzyża z pasyjką na ołtarz papieski. Marek chętnie to wykonał i na archiwalnych zdjęciach można zobaczyć na prawym skrzydle ołtarza wysoki krzyż Marka. To był początek, a potem to już Marka było wszędzie pełno. Na terenie gminy jest wiele kapliczek z figurami wykonanymi przez Marka, z kilkoma stacjami Drogi Krzyżowej przy kościele w Bytoni włącznie. Jego zdolności artystyczne zauważono i w północnych regionach naszego Pomorza. Jego prace znajdują się w kościele w Białogardzie i w hospicjum w Gdyni. Jeden z krzyży zwieńczających ołtarz w kościele p.w. św. Brygidy w Gdańsku, to też Marka dzieło. 99% jego dzieł, to darowizny. Powiada, że Pan Bóg wie, po co to wszystko robi.
Gdańsk 4 czerwca 2019                                                    Edmund Zieliński




                                Rzeźba Matki Bożej Piaseckiej przed nałożeniem polichromii



                                                Gotowa figura Matki Bożej Piaseckiej



          Państwo Bożena i Marek Pawelcowie z figura Matki Bożej Piaseckiej w kościele w Zblewie





                    Figura Matki Bożej Piaseckiej na docelowym miejscu w kościele w Zblewie

sobota, 20 kwietnia 2019


                         Szanowna Rado Gminy Zblewo
Od wielu lat nurtuje mnie myśl upamiętnienia w jakiś sposób miejsca lokalizacji starego kościoła  parafialnego w Zblewie  i  leżącego wokół niego cmentarza. Kiedy w 1954 zamieszkaliśmy w Zblewie, pierwsze, co dostrzegłem w sąsiedztwie zamieszkania, były resztki nagrobków w sąsiedztwie starej plebanii. Dominował krzyż nagrobny, ten sam, który widnieje na fotografii z 1935 roku. W rozmowie z moim ojcem często poruszałem temat przeszłości Zblewa, a szczególnie lokalizacji starego kościoła i cmentarza. Ojciec mówił, że kościół był drewnianej konstrukcji i, według opowiadań starych zblewiaków,  zapadł się w grząskim bagiennym podłożu.
Dość szczegółowo na temat starych kościołów w Zblewie opisuje w swym opracowaniu Krzysztof Kowalkowski, opierając się  na wydanej w 1928 roku książce „Diecezja Chełmińska. Zarys historyczno statystyczny”.
Kiedy w latach 1878 – 1880 z inicjatywy księdza dziekana Hieronima Trentowskiego wybudowany został nowy kościół, po starym ślad zaginął.  Pozostało zaledwie kilka detali po tamtym kościele jak, kamienne kropielnice, prawdopodobnie krzyż procesyjny i chrzcielnica. Pod chórem dzisiejszego kościoła stały jeszcze w latach 60 XX wieku stare, pięknie profilowane, dębowe ławy ze starego kościoła.
W latach 70 XX wieku ówczesny ksiądz proboszcz nakazał zniwelowanie starego cmentarza i posadzenie tam drzew owocowych. Drzewa nie wyrosły, bo cmentarz chciał być cmentarzem, a nie sadem.  
Konkludując, proszę wziąć pod możliwość upamiętnienia tego  historycznego miejsca jakimś znakiem. Może obelisk z płaszczyzną zawierającą  informację o cmentarzu i starych kościółkach. Obok mógłby też stanąć krzyż drewniany z napisem „Wieczny odpoczynek racz im dać Panie”.
Pamiętajmy o przeszłości, by pamiętano o nas w przyszłości.
Gdańsk 30 marca 2019                                                
                                                                                        Serdecznie pozdrawiam
                                                                                              Edmund Zieliński

    Szanowni Państwo
    Nominowani i Laureaci Nagrody „Kociewskie Pióro 2018”
Przyjmijcie, proszę, od starego zblewiaka, serdeczne gratulacje z okazji zauważenia Państwa, a tym samym, nagrodzenia tą miłą nagrodą, waszego zaangażowania w życie społeczne, gospodarcze i kulturalne naszego kochanego KOCIEWIA.
Niech ta nagroda uskrzydli Wasze działania, by o naszej Małej Ojczyźnie mówiła  cała Rzeczypospolita.
                                                         Serdecznie pozdrawiam
                                                              Edmund Zieliński
Gdańsk 29 marca 2019 roku.                               

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Franciszek Wysokiński Przyjaciel chorych nie żyje



                                                                 



Miałem przyjemność spotkać się osobiście z lekarzem Panem Franciszkaiem Wysokińskim. Ale najbardziej znałem go z opowiadań ludzi chorych. Był postacią bardzo znaną, nigdy nieodmawiającą pomocy ludziom w różnych dolegliwościach. Często chorzy polecali, jeden drugiemu, lekarza Pana Franciszka mówiąc; jyno idź do Wisokińskiygo, ón ci pomoże. Jego diagnozy były zazwyczaj trafne, jednak nie wymądrzał się i w razie jakichkolwiek wątpliwości kierował pacjenta do właściwego specjalisty.
Po skończonych studiach, od 1953 roku praktykował w Szpitalu Powiatowym w Starogardzie,  dziś znajduje się tam Dom Opieki Społecznej. Po sześciu latach podejmuje praktykę w Gminnym Ośrodku Zdrowia w Osiecznej. Po kilku latach, bo w 1962 roku podjął praktykę w  Ośrodku Zdrowia w Kaliskach, gdzie leczył ludzi do końca swoich dni.
Kiedy zachorował mój starszy brat, ten poprosił o zbadanie Pana Franciszka Wysokińskieko. Diagnoza była jednoznaczna – nowotwór trzustki. Miałem okazję jechać do szpitala w Starogradzie na wizytę do mego brata samochodem Pana Franciszka Wysokińskiego. Jadąc, rozmawialiśmy o różnych sprawach. O chorobie brata też. To było moje przedostatnie spotkanie z tym zacnym człowiekiem. Ostatni raz spotkaliśmy się u naszego przyjaciela w ogrodzie, było to latem, może z sześć lat temu. Odwiedziłem przy jakiejś okazji państwa Bernarda i Renatę Danaszków. Rozsiedliśmy się przy herbacie w ogrodzie pełnym drzew i dojrzewających owoców. Jednym  z tematów był wpływ herbaty rumiankowej na nasz organizm, że jednym służy innym nie, że też ma swoje skutki uboczne. Ja odjechałem, a Pan Franciszek Wysokiński rozprawiał dalej z Bernardem.
Dziś nie ma już wśród nas ani Bernarda, ani Pana Wysokińskiego. Może dalej debatują w niebieskim ogrodzie, tym razem o ziemskim życiu i jego wpływie na uzyskanie szczęśliwości wiecznej.
Szanowny Panie Franciszku! Dziękujemy za twoje dobre serce, że dla chorego byłeś nie tylko lekarzem, ale przede wszystkim przyjaznym człowiekiem. Dobry Boże obdarz Go Szczęśliwością Wieczną.
W 2003 roku  Rada Gminy w Kaliskach uhonorowała Pana Franciszka Wysokińskiego tytułem Honorowego Obywatela Gminy Kaliska.

Gdańsk 7 stycznia 2019                                                 Edmund Zieliński

Julek

  Często wspomnieniami wracam do mojego Zblewa i szukam w pamięci ludzi, którzy kiedyś żyli w tej wsi i w jakiś sposób zapisali się w mojej pamięci. Do takich osób należy, dawno nieżyjący już pan Julek.  Nie wiedziałem  skąd się wziął, gdzie jego ród, według wspomnień ś.p. Konrada Mindykowskiego, nazywał się Prabucki. Dzięki pani Hani z USC w Zblewie, uzupełniłem dane naszego Julka. Rzeczywiście nazywał się Prabucki i miał na imię Juliusz. Urodził się 25 czerwca 1901 roku w Zblewie przy ul Głównej 32. 
                 Kiedy zamieszkaliśmy w Zblewie, Julek już tam był. Mieszkał przy ulicy Głównej w starym przedszkolu, gdzie mieszkali państwo Lubiejewscy, Zalewscy, Jasińscy i inni. Mieszkał sam, nie wadząc nikomu. Z czego się utrzymywał? Jak napalił w piecu w miejscowej gospodzie, i pozbierał ze stolików kufle po piwie, to pewnie  papierosy i jedzenie dostał. Ale jego szczególnym zajęciem było utrzymywanie w czystości ulicy Głównej. Miał dwukołowy wózek ze skrzynią, do której ładował wszelkie nieczystości. Najwięcej było końskiego nawozu, który zmiatał z jezdni. Sprzątał też rynek po czwartkowych targach, gdzie handlowano wszystkim, warzywami, prosiakami czy pasmanterią. A, że gospodarze zajeżdżali furmankami konnymi, to i słoma się walała, siano i koński nawóz. Przypomnę, że rynek był tu, gdzie dziś jest parking samochodowy i Dom Kultury stoi.  Zimową porą odśnieżał również chodniki. Zapewne za tą czynność gmina jakieś pieniądze Julkowi wypłacała. To był bardzo spokojny człowiek. Niewiele mówił, chodził przy laseczce z pochyloną głową, jakby szukając śladów swej przeszłości.
                 Przyszedł taki dzień, że zabrakło Julka z wózkiem na ulicy. Dla wielu było dziwnym, że go nie widać . Czyżby zachorował? Okazało się, że został umieszczony w Domu Pomocy Społecznej w Kościerzynie. Kto mu to załatwił – nie wiem do dziś. Zapewne miałby tam spokój, wikt i opierunek. To jednak Julkowi nie przypadło do gustu. Był człowiekiem wolnym i z dnia na dzień znalazł się w smutnej rzeczywistości, gdzie obowiązywał regulamin, obce twarze, na których rzadko pojawiał się uśmiech czy zwyczajna życzliwość. Czuł się jak ptak w klatce, który dostaje jeść, każą mu śpiewać, ale brakuje wolności, jaka należna jest każdemu stworzeniu. Jednego dnia zamknął za sobą drzwi nowego siedliska, i pieszo, jak pielgrzym, przywędrował do swojej wsi. Złapał za dyszel swojego wózka i jak dawniej, doglądał czystości swojej ulicy. Chciał być wśród swoich i czuł się im  potrzebny.
                     Z jakichś przyczyn Julek w 1963 roku przeprowadził się do gminy Przodkowo. Zapewne dawno, jak pożegnał ten świat. Obraz Zblewa, a szczególnie ulicy Głównej, znacznie odbiega od czasów Julka. Zmienił się wystrój, wiele starych domów zastąpiono nowymi. Nie ma starego spichlerza. Powstało wiele innych obiektów jak, Bank, Dom Towarowy, Straż Pożarna, Urząd Gminy, Poczta. To zupełnie inny świat, w którym Julek, ze swoim wózkiem, stał się już prawie zapomnianym faktem z dziejów dawnego Zblewa.
Gdańsk 16 grudnia 2018 (niedziela)                                               Edmund Zieliński