poniedziałek, 7 stycznia 2019

Julek

  Często wspomnieniami wracam do mojego Zblewa i szukam w pamięci ludzi, którzy kiedyś żyli w tej wsi i w jakiś sposób zapisali się w mojej pamięci. Do takich osób należy, dawno nieżyjący już pan Julek.  Nie wiedziałem  skąd się wziął, gdzie jego ród, według wspomnień ś.p. Konrada Mindykowskiego, nazywał się Prabucki. Dzięki pani Hani z USC w Zblewie, uzupełniłem dane naszego Julka. Rzeczywiście nazywał się Prabucki i miał na imię Juliusz. Urodził się 25 czerwca 1901 roku w Zblewie przy ul Głównej 32. 
                 Kiedy zamieszkaliśmy w Zblewie, Julek już tam był. Mieszkał przy ulicy Głównej w starym przedszkolu, gdzie mieszkali państwo Lubiejewscy, Zalewscy, Jasińscy i inni. Mieszkał sam, nie wadząc nikomu. Z czego się utrzymywał? Jak napalił w piecu w miejscowej gospodzie, i pozbierał ze stolików kufle po piwie, to pewnie  papierosy i jedzenie dostał. Ale jego szczególnym zajęciem było utrzymywanie w czystości ulicy Głównej. Miał dwukołowy wózek ze skrzynią, do której ładował wszelkie nieczystości. Najwięcej było końskiego nawozu, który zmiatał z jezdni. Sprzątał też rynek po czwartkowych targach, gdzie handlowano wszystkim, warzywami, prosiakami czy pasmanterią. A, że gospodarze zajeżdżali furmankami konnymi, to i słoma się walała, siano i koński nawóz. Przypomnę, że rynek był tu, gdzie dziś jest parking samochodowy i Dom Kultury stoi.  Zimową porą odśnieżał również chodniki. Zapewne za tą czynność gmina jakieś pieniądze Julkowi wypłacała. To był bardzo spokojny człowiek. Niewiele mówił, chodził przy laseczce z pochyloną głową, jakby szukając śladów swej przeszłości.
                 Przyszedł taki dzień, że zabrakło Julka z wózkiem na ulicy. Dla wielu było dziwnym, że go nie widać . Czyżby zachorował? Okazało się, że został umieszczony w Domu Pomocy Społecznej w Kościerzynie. Kto mu to załatwił – nie wiem do dziś. Zapewne miałby tam spokój, wikt i opierunek. To jednak Julkowi nie przypadło do gustu. Był człowiekiem wolnym i z dnia na dzień znalazł się w smutnej rzeczywistości, gdzie obowiązywał regulamin, obce twarze, na których rzadko pojawiał się uśmiech czy zwyczajna życzliwość. Czuł się jak ptak w klatce, który dostaje jeść, każą mu śpiewać, ale brakuje wolności, jaka należna jest każdemu stworzeniu. Jednego dnia zamknął za sobą drzwi nowego siedliska, i pieszo, jak pielgrzym, przywędrował do swojej wsi. Złapał za dyszel swojego wózka i jak dawniej, doglądał czystości swojej ulicy. Chciał być wśród swoich i czuł się im  potrzebny.
                     Z jakichś przyczyn Julek w 1963 roku przeprowadził się do gminy Przodkowo. Zapewne dawno, jak pożegnał ten świat. Obraz Zblewa, a szczególnie ulicy Głównej, znacznie odbiega od czasów Julka. Zmienił się wystrój, wiele starych domów zastąpiono nowymi. Nie ma starego spichlerza. Powstało wiele innych obiektów jak, Bank, Dom Towarowy, Straż Pożarna, Urząd Gminy, Poczta. To zupełnie inny świat, w którym Julek, ze swoim wózkiem, stał się już prawie zapomnianym faktem z dziejów dawnego Zblewa.
Gdańsk 16 grudnia 2018 (niedziela)                                               Edmund Zieliński