wtorek, 31 sierpnia 2021

Arcybiskup Tadeusz Gocłowski

  Wspominam  ś.p. abp Tadeusza Gocłowskiego

Pierwszy raz osobiście spotkałem ś.p. abp Tadeusza Gocłowskiego w krużgankach Kurii Biskupiej w Oliwie podczas otwarcia wystawy zatytułowanej „Sacrum i człowiek”.  Inicjatorem wystawy był pan Edmund Puzdrowski – działacz Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Do udziału w wystawie zostali zaproszeni rzeźbiarze ludowi z Pomorza. Wymienię tych, których zapamiętałem; Władysław Lica z Wdzydz Tucholskich, Henryk Hewelt z Gdyni, Józef Chełmowski z Brus i piszący to wspomnienie. Rzeźbiarze wykonali wiele prac o tematyce sakralnej, które wypełniły krużganki i przylegające salki.

Otwarcie wystawy nastąpiło  18 października 1986 roku, którego dokonał   ordynariusz diecezji gdańskiej abp Tadeusz Gocłowski. Towarzyszyli mu – biskup diecezji Chełmińskiej Marian Przykucki, biskup pomocniczy diecezji Chełmińskiej Andrzej Śliwiński, autorzy prac i zaproszeni goście. 

Ale najbardziej zaistniał w moim życiu abp Tadeusz Gocłowski podczas przygotowań  do wizyty ojca świętego Jana Pawła II w Sopocie w 1999 roku. Mile wspominam Jego obecność na spotkaniach organizacyjnych związanych z przyjazdem Ojca św. do Sopotu, gdzie, według projektu scenografa Mariana Kołodzieja, stanąć miał ołtarz, którego głównymi elementami miały być rzeźbione figury, wzorowane na przydrożnych kapliczkach i krzyżach licznie występujących w krajobrazie Pomorza. To wszystko się stało, Ojciec święty przyjechał i na tym wyjątkowym ołtarzu sprawował Najświętszą Ofiarę. 

Działania z tym związane skrzętnie notowałem, zapisywałem na taśmie filmowej i dzięki temu powstała książka mego autorstwa „Ołtarz papieski dłutem stworzony”. 

Abp Tadeusz Gocłowski był człowiekiem bardzo kontaktowym, nie było w nim krzty  wyniosłości, jaką niekiedy posiadają osoby zajmujące wysoką pozycje społeczną. Pamiętam, w naszym kościele na Zaspie odprawiona została msza święta w intencji małżeństw o wieloletnim stażu, którą sprawował abp Tadeusz Gocłowski.  Z małżonką obchodziliśmy wtedy 40 lecie małżeństwa. Kiedy po mszy świętej stanęliśmy na tle naszej świątyni, by uwiecznić się na fotografii, abp Tadeusz Gocłowski podbiegł do nas z mówiąc – ja też chcę. Jakież to miłe wspomnienie. 

Moja siostrzenica, Iwonka Chodorowska z Wejherowa, przysłała mi zdjęcie na którym jej córeczka Oksana wręcza abp T. Gocłowskiemu kwiaty, kiedy Ten wizytował przedszkole prowadzone przez Zgromadzenie  Sióstr Zmartwychwstanek w Wejherowie. Ta piękna uroczystość wśród dzieci Wejherowa odbyła się 18 września 1992 roku. Wówczas dyrektorką przedszkola była S.M. Maksymilia Szlas.  W kronice przedszkola zapisano: 

Dnia 18 września b.r. w liturgiczne święto Stanisława Kostki odbyła się uroczystość poświęcenia naszego przedszkola, którego dokonał Jego Ekscelencja ks. Arcybiskup Tadeusz Gocłowski Metropolita Gdański. Wśród zaproszonych gości obecni byli księża proboszczowie z parafii miasta Wejherowa, księża Zmartwychwstańcy z Krokowa i Dębek, Prezydent Miasta Pan Jerzy Budnik, Dyr. MZE-AS w Wejherowie pan Norbert Damaszke, Naczelnik Oddziału  Zamiejscowego Kuratorium Oświaty pani Anna Kowalska. Z ramienia Zgromadzenia Przybyla na tę  uroczystość Przełożona Prowincji S. Maria Lidia Żołnierkiewicz ze swą asystentką S. Teresą Marią Kreft i wiele sióstr z pobliskich domów. Najważniejsze jednak i najbardziej przeżywające tę uroczystość były oczywiście dzieci – wychowankowie naszego przedszkola i ich rodzice.

Po uroczystościach, czyli Mszy Świętej, poświęceniu przedszkola, personel z gośćmi i Arcybiskupem zostali zaproszeni na wspólny uroczysty poczęstunek.


Pewnie znalazłoby się jeszcze wiele innych wspomnień związanych z naszym niezapomnianym ś.p. abp Tadeuszem Gocłowskich. Ode mnie tyle.

Gdańsk 7 lipca 2021                                                    Edmund Zieliński


                      Mała Oksana Chodorowska  wręcza kwiatki abp Tadeuszowi Gocłowskiemu


.

Leszek Baczkowski na twórczej drodze

 O krótkie opisanie twórczości regionalnej Leszka Baczkowskiego poprosił mnie Leszek Zdrojewski. Próbowałem  się jakoś z tego wykręcić, bo co tam ja, są bardziej światli w kulturze ludowej, są profesjonaliści, etnografowie, i pewnie zrobiliby to znacznie lepiej. Nie udało się, no to spróbuję coś napisać, po swojemu, prostym językiem. 

Leszka Baczkowskiego znam od samego jego urodzenia (ur. 24 lipca 1958).  No, bo rodzice Leszka, to moi dobrzy znajomi. Mama Leszka – Terenia, z domu Łęgowska, pochodziła z dobrze prosperującego gospodarstwa Franciszka Langowskiego (w Pruskim zaborze polskie nazwiska by zniemczone – zamiast Łęgowski pisano Langowski. Terenia urodziła się już w Polsce i nosiła nazwisko z polska pisownią Łęgowska) z Borzechowa, z tej samej posiadłości, którą w XIX wieku zawiadywał mój pradziadek Antoni Zieliński. Jak opowiadał mój ojciec, Franciszek Łangowski i mój dziadek Franciszek Zieliński, byli ze sobą spokrewnieni. Natomiast Baczkowscy, z rodziny której wywodził się Ojciec Leszka – Franciszek, pochodzili  z Białachowa, byli naszymi sąsiadami. Obok ich gospodarstwa dreptałem do szkoły w Białachowie, a z bratem Franka – Józkiem Baczkowskim, kolegowaliśmy się, chodziliśmy do tej samej szkoły i razem uczęszczaliśmy na naukę religii do kościoła w Zblewie, przygotowującą nas do I Komunii Świętej. Natomiast Ojciec Leszka, kolegował się z moim starszym bratem Jerzym – byli z tego samego rocznika. 

Kiedy Franek Baczkowski poślubił Terenię Łangowską, pobudowali w Zblewie dom, gdzie na świat przyszli dwaj bracia – Andrzej i Leszek. 

Kiedy Leszek skończył 8 lat, ja wyprowadziłem się do Trójmiasta. Często bywałem w Zblewie i równie często spotykaliśmy się z rodzinką Tereni i Franka. Ja już wtedy miałem za sobą kilkuletni staż w twórczości ludowej, o czym wiedzieli zblewiacy, miedzy innymi Państwo Baczkowscy. Myślę, że to w jakiś sposób wpłynęło na twórczość Leszka i jego brata Andrzeja. Za którymś pobytem w Zblewie dowiedziałem się, że chłopcy - Andrzej i Leszek wykonują w drewnie piękne rzeczy – kwiaty, płaskorzeźby.  Później dowiedziałem od Leszka, że  inspiratorem jego twórczości był Zygmunt Oller ze Starogardu, też rzeźbiący w drewnie. Pamiętam, że pan Zygmunt usilnie starał się zaistnieć w kręgu twórców ludowych, starał się brać udział w konkursach, wystawach, jednak ówczesne kryteria oceniające tego rodzaju działalność warunkowały przynależność do kręgu rękodzielników ludowych najwyżej wykształceniem zawodowym. Pan Zygmunt Oller, niestety,  był po wyższych studiach. Mimo wszystko pan Zygmunt prowadził kółko rzeźbiarskie, znał Leszka i zaproponował mu wzięcie udziału w konkursie na rzeźbę  dla młodzieży do lat 21, który odbywał się w Masłowie w 1976 r. Właściwie od tamtej poru datuje się działalność twórcza Leszka Baczkowskiego. 

Jego rzeźbą zainteresował się dr Longin Malicki z Muzeum Narodowego w Gdańsk, co znacznie podniosło rangę tego młodego rzeźbiarza. Ja w tym czasie byłem w Zarządzie Głównym Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lublinie, Leszkiem również się interesowałem i udzielałem mu pewnych rad i wskazówek odnośnie udziału w konkursach i wystawach, a tego w latach 70 było bardzo wiele. 

Swego czasu namówiłem moją koleżankę z muzeum w Oliwie panią Krystynę Szałaśną, by odwiedzić młodych rzeźbiarzy Baczkowskich w Zblewie. Może gdzieś w moich archiwaliach znajduje się zdjęcie z tej wizyty. Było to około 1974 roku. Pamiętam jak braciszkowie przynieśli przemyślnie skonstruowaną szopkę bożonarodzeniową o niespotykanych kształtach. Były tam nawet dwa wiatraczki poruszane ciepłym powietrzem z podstawionych świeczek na spodzie. 

Były lata płodniejsze i mniej aktywne w działalności twórczej Leszka. Praca zawodowa nie zawsze pozwalała czynnie  włączyć się w pracę twórczą. 

W 2004 roku wyjechał jako policjant na misję ONZ do Kosowa. Tam do kaplicy wyrzeźbił krzyż, przed którym modlili się funkcjonariusze pełniący pokojową służbę w tym zapalnym regionie.  Po powrocie  do kraju dalej służył w policji, a  od kilku lat Leszek jest na  zasłużonej emeryturze. Teraz właściwie rozwinął swe artystyczne skrzydła. Brał i bierze udział w licznych wystawach i konkursach w rzeźbie. Uczestniczy w plenerach, aktywnie działa w ruchu kulturalnym wsi, wspierając swa działalnością Koła Gospodyń Wiejskich.  Jego wysokie zdolności manualne i artystyczne wizje sprawiły, że prace jego zostały dostrzeżone przez jurorów i ocenione czołowymi nagrodami. 

Leszek jest dzielnym człowiekiem, upartym, jak mało kto, bo wielu na jego miejscu siadłoby w fotelu ciesząc się z dobrej emerytury i tyle. Leszek, pomimo fizycznych dolegliwości, pracuje, tworzy i osiąga sukcesy na artystycznej drodze. 

Kilka lat temu złożył wniosek do Zarządu Głównego Stowarzyszenia Twórców Ludowych o przyjęcie w poczet członków tej organizacji. Rada Naukowa STL pozytywnie oceniła działalność twórczą Leszka Baczkowskiego. Jest aktywnym naszym członkiem. Leszek – tak trzymaj!


Gdańsk 8 czerwca 2021                                                  Edmund Zieliński



               Bracia Andrzej i Leszek Baczkowscy na początku drogi twórczej w rodzinnym domu                               w Zblewie w 1974 roku. Zdjęcie kopiowane z kadru 8 mm taśmy filmowej




                                            Szopka braci Baczkowskich z 1974 roku


                                     Leszek Baczkowski ze swoimi rzeźbami - 1974 rok. 




                           Od lewej Mirka Kazana z Kartuz, Leszek Baczkowski z Franka i pani Olik z Tucholi 26 października 2016. Kaszubsko- Kociewsko-Borowiackie Trio.
                                                                                                             Foto Edmund Zieliński