poniedziałek, 4 maja 2020

Boże Ciało z przeszłości

                                                  Boże Ciało z przeszłości

                       Kiedy zbliża się to bardzo polskie święto, wracam wspomnieniami do dalekiej przeszłości. Chcę w tym felietonie cofnąć się o dziesiątki lat, do mego dzieciństwa i lat młodzieńczych. Mieszkaliśmy wtedy w Białachowie. Naszym kościołem parafialnym był kościół w Zblewie, jednak często chodziliśmy do kościoła w Borzechowie, bo i bliżej i piękniejsza trasa wiodąca przez las. Proboszczem w Borzechowie był w tamtych latach ksiądz  Jan Pranis, przez parafian nazywany „Litwinem”, z racji swego pochodzenia. To był bardzo miły człowiek. Zapamiętałem jedno ze świąt Bożego Ciała z udziałem księdza Pranisa. Jeszcze na drogach nie było asfaltu, a trasę przelotową pokrywał bruk. Ulice boczne w tej wsi   były zwykłymi  piaszczystymi drogami. O ile dobrze pamiętam, szliśmy procesją w dół od kościoła, koło poczty, obok gospodarstwa Bolesława Piłata do drogi przelotowej Lubichowo – Zblewo, którą wracaliśmy do kościoła. Było bardzo ciepło, słonecznie, a nad procesją unosiły się tumany kurzu unoszone stopami wiernych. Przy „Bożych Domkach”, jak nazywaliśmy kolejne ołtarze na trasie procesji, po skończonych modlitwach, ksiądz Pranis powiedział, że poświęcone brzozy dekorujące ołtarz, chronić będą od piorunów. Ledwo ruszyła procesja, kto żyw rzucał się do brzózek i ogałacał je z gałązek. Po chwili zostały same kikuty. Ta sama sytuacja powtórzyła się po powrocie procesji do  kościoła. Główna nawa udekorowana była szpalerem brzóz. Wyglądało to pięknie a po kościele roznosił się miły zapach brzozowych liści. Ale do czasu. Po błogosławieństwie najświętszym sakramentem, ludzie prześcigając się zrywali gałązki. Szum był taki, jakby wicher tarmosił drzewa. Siedzieliśmy z rodzicami  na chórze i doskonale widziałem, jak w błyskawicznym tempie piękne brzozy zamieniały się w obskubane żerdzie.  Pamiętam, że buzię skrywałem w dłoniach, by nie roześmiać się na głos.
                      W 1954 roku  zamieszkaliśmy w Zblewie. Zauważyłem, że procesja Bożego Ciała tutaj była dostojniejsza niż w Borzechowie. Nie było takiego kurzu, utwardzone ulice i małomiasteczkowy charakter wsi podnosił rangę tego święta. W przeddzień tego święta  mieszkańcy Zblewa gremialnie sprzątali ulice, dekorowali okna, ulicę Główną i Kościelną mieszkańcy obsadzali brzozowymi drzewkami przywiezionymi przez okolicznych gospodarzy. Pamiętam, że  cztery ołtarze na trasie procesji przez wiele lat usytuowane były przy tych samych posesjach. Pierwszy wystawiony był na schodach domu państwa Jana i Wandy Gajewskich przy ulicy Kościelnej. Był okazały, wyłożony dywanem,  pięknie udekorowany kwiatami.
                    Kolejny ołtarz usytuowany był przed domem państwa Trochów na końcówce ulicy Kościelnej. Był również piękny, starannie przygotowany. Nie mogło być inaczej, bowiem z tego domu wyszedł służyć Bogu ksiądz Bogusław  Trocha, święcenia kapłańskie otrzymał w 1958 roku.
                   Trzeci ołtarz był zwykle przy domu państwa Miszewskich na ul. Głównej. Tutaj dekoracją zajmowała się siostra mego kolegi Ryszarda Miszewskiego – Irena. Była bardzo uzdolniona plastycznie. Do perfekcji opanowała rysunek, nie miała problemów w papieroplastyce, toteż motywy dekoracyjne żywo przypominały rozwinięte gałęzie winogron z dojrzałymi gronami owoców.
                  Czwarty ołtarz wystawiony był przy domu państwa Szeflerów. Kto zajmował się tutaj dekoracją – nie wiem, ale jak i poprzednie ołtarze godnie przyjmował Najświętszy Sakrament.
                 W tamtym czasie organizacja procesji Bożego Ciała do łatwych nie należała. Trzeba było uzyskać odpowiednie zezwolenia na przemarsz procesji, wyznaczony był czas i trasa, we wszystko wtykała swój nos wszechobecna cenzura. Pamiętam procesje  w Zblewie te najdłuższe wiodące całymi długościami  ulic   Kościelnej i  Głównej i te krótsze, które z ulicy Głównej skręcały w uliczkę obok posesji państwa Śliwów do kościoła. W tym wypadku ówczesna władza zasłaniała się wymogami zapewnienia płynności ruchu ulicznego. Tłumaczenie bez sensu, bowiem w tamtych latach były we wsi dwa samochody, a ulicami najwyżej przejeżdżała jakaś furmanka konna i to był cały ruch. Mam tu na myśli dzień roboczy, bo w święto Bożego Ciała nikt z miejscowych nie śmiałby zakłócać tej uroczystości.
                   Procesji towarzyszyli strażacy pilnujący porządku na czele procesji, a przy poszczególnych ołtarzach uroczystość uświetniał swym śpiewem chór „Cecylia” pod dyrekcją organisty Izydora Borzyszkowskiego (śpiewałem w basach). Tej uroczystości towarzyszyła też orkiestra dęta składająca się z miejscowych muzyków. Jednym z nich był kolejarz ze Zblewskiej stacji PKP pan Bukowski. Jak mi mówiła moja siostra Danusia, grała też orkiestra „Lipków” z Pinczyna. Moja siostra  niosła z koleżankami feretron Matki Bożej, a były to:  Ludwika Żołądek i  Klara Wiśniewska z Białachowa,  oraz  Helena Podlaska z Białachówka. Ludwika Żołądek   jest siostrą zakonną w Szwecji.
                 Tak jak i dziś, procesję poprzedzał szpaler dziewczynek prószących kwiatki przed Najświętszym Sakramentem. Dobrze zapamiętałem piękną dziewczynkę, a była nią Terenia Aszyk, która kroczyła tuż przed baldachimem. Miała zawieszony na szyi mały koszyk z płatkami kwiatów. Nabierała płatki w dłonie, składała je,  i w odpowiednim momencie odwracając się, zgrabnym ruchem wysypywała na monstrancję płatki róż.  Wypowiadała przy ty taką modlitwę – Serce ciało i dusza moja, to ofiara Twoja.
                   I tu brzozowe gałązki miały powodzenie. Byłem uczestnikiem tego święta w innych miejscowościach. Zapamiętałem tę uroczystość  odbywającą się w Groniu koło Nowego Targu, gdzie górale pięknym śpiewem na głosy uczestniczyli w tej procesji. Byłem też na procesji Bożego Ciała w Głuchołazach, dokąd wyrwałem się z mej jednostki wojskowej w Prudniku. W latach 1966 – 1977 brałem udział w tym święcie w Gdyni – Orłowie, gdzie mieszkałem. Kiedy byłem mieszkańcem   ówczesnej Czechosłowacji, święto Bożego Ciała nie istniało. Od 42 lat  w tym uroczystym dniu idę w procesji na ulicach Zaspy. I tu, jak przed laty w Borzechowie czy Zblewie, wierni obłamują gałązki brzozy zachowując starą tradycję. Kiedy to widzę, wspomnieniami wracam do lat czterdziestych, do moich młodych lat…
Gdańsk 30 kwietnia 2020                                                                      Edmund Zieliński

Ps. Poprosiłem mojego przyjaciela o jakieś wspomnienia z tamtych lat, zwłaszcza, że obaj mieszkaliśmy w tej wsi, śpiewaliśmy w chórze, organizowaliśmy życie kulturalne itp. Gerard napisał tak:
            Najbardziej utkwiło mi w pamięci uczestnictwo zespołu - orkiestry dętej  kolejarzy ze Tczewa w uroczystościach Bożego Ciała w Zblewie. Przez kilka lat, gdy byłem ministrantem u ks. prob. A. Licznerskiego i później, kiedy śpiewałem w Chórze "Cecylia", na przełomie lat 50 i 60-tych, zespól ten co  roku uświetniał tę uroczystość pięknym, wzruszającym  wykonaniem znanych pieśni religijnych. Pamiętam, że te muzyczne eskapady dzielnych muzyków w kolejarskich mundurach organizował, we współpracy z parafią, Edmund Schade- kolejarz i muzyk, mieszkający przy ul. Dworcowej, sąsiad moich rodziców. Nota bene, Jego ojciec, Ignacy Schade w okresie międzywojennym pełnił funkcję inspektora Biura Meldunkowego Państwowej Kasy Chorych w Starogardzie  filia w  Zblewie.
     Zofia Piątek-najmłodsza z dzieci Haliny i Edmunda Schade przypomniała mi, jak przed tym świętem, ojciec Jej godzinami rozpisywał z partytur pieśni,  partie dla poszczególnych instrumentów dętych. a po procesji muzycy goszczeni byli przez rodziców Zosi w ogrodach ich posesji, wykonując często utwory bardziej rozrywkowe...
  Gdynia, 30 kwietnia 2020 
                                                                                               GERARD SULEWSKI





                      Boże Ciało w Zblewie po I wojnie światowej około 1920 roku



                Dziewczynki prószące kwiatki w procesji Bożego Ciała w Zblewie około 1947 r.




    Dziewczynki prószące kwiatki w procesji Bożego Ciała w Zblewie około 1946 roku. Obok księdza  Pani Trocha




To może być rok 1948. Dziewczynki ze Zblewa, Białachowa, Bytoni, Miradowa prószące kwiatki podczas procesji Bożego Ciała w Zblewie
Moja siostra Danusia zidentyfikowała następujące osoby: pod figurką stoi Irena Szefler, druga w prawo od Ireny (ciemniejsza twarz) to Danuta Zielińska. Z prawej strony(patrząc na zdjęcie) stoi pani w kapeluszu, przed nią po jej lewej stronie jest Janina Wasilewska. Czwarta po lewej stronie Danusi (z kropeczką na sukience) to Irena Kłopotek. Z dwiema kropkami na sukience po lewej stronie zdjęcia (bujne długie włosy) to Helena Podlaska.  Najwyższa dziewczynka po lewej stronie zdjęcia na górze, to Rudzińska (Irena?), druga po jej prawej ręce (z warkoczykami) stoi Halina Gajewska (po latach żona Pawła Libiszewskiego). Niżej Danusi jest Terenia Zube (później żona Franciszka Szklarskiego). Po prawej wyżej w ciemnym okryciu Ludwika, później z męża Jasińska. Po lewej stronie zdjęcia stoi opiekunka dziewcząt, a po jej lewej ręce druga to Karwatowska - wychowanka Kazimierza Bielińskiego z Białachowa.



Lata czterdzieste XX wieku w Zblewie, procesja Bożego Ciała. 




Procesja Bożego Ciała w Zblewie około 1960 roku
Na pierwszym planie Pan Marian Sulewski. Ostatnią chorągiew niesie Pan Konrad Mindykowski




                                 Procesja Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku




                             Procesja Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku




                                Procesja Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku





                     Jeden z ołtarzy na trasie procesji Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku





             Udekorowane okno na trasie procesji Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku





                                     Procesja Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku