czwartek, 24 września 2015

EDMUND ZIELIŃSKI. OSTATNI AKCENT IX PLENERU ARTYSTÓW LUDOWYCH POMORZADrukujE-mail
czwartek, 24 wrzesień 2015


We wtorek 15 września 2015 r. odwiedziłem zaprzyjaźnioną szkołę w Bytoni. Pan dyrektor Tomasz Damaszk zaproponował mi wyjazd do Trosowa, gdzie panowie Tadeusz Gołuński i Stanisław Szarmach – pracownik Zespołu Szkół Publicznych w Bytoni, pracowali przy renowacji pomnika postawionego dla upamiętnienia zamachu dokonanego przez partyzantów na pociąg w 1942 roku, o czym poniżej.

Przyznam, że nigdy tam nie byłem, więc z ochotą pojechałem. Pogoda była piękna, a droga prowadząca do tego miejsca wiodła przez starą część Bytoni i piękny las, w którego zakątki gdzieniegdzie zagląda już jesień. Na miejscu zastaliśmy wymienionych panów przy odnawianiu pomnika. Upływający czas zrobił swoje. Trzeba uzupełnić fugi, pomalować je i wymienić stopnie prowadzące do pomnika. 



                                                Edmund Zieliński i Tadeusz Gołuński




                                                 Tadeusz Gołuński i Stanisław Szarmach


Tutaj chylę czoło przed dobroczyńcami, którzy ofiarowali fundusze na renowację pomnika. Chwała też uczniom bytońskiej szkoły, którzy dwa razy do roku (w czerwcu i październiku) przeprowadzają prace porządkowe przy pomniku.

Jak mówi tytuł mojego felietonu, prace przy renowacji pomnika wykonane zostały w ramach IX pleneru.

A teraz powróćmy do okupacyjnej czerwcowej nocy 1942 roku. Sam tego nie pamiętam, miałem wtedy zaledwie dwa lata, ale opowiadali o tym wydarzeniu rodzice i starsi mieszkańcy Zblewa. Pozostały wspomnienia i notatki w książkach Józefa Milewskiego. W jednej z nich zatytułowanej „Dzieje wsi powiatu starogardzkiego” na stronie 57 czytamy:

„W nocy z 8 na 9 czerwca 1962 roku grupa bojowa 'Szyszek' dokonała w 43,5 km linii kolejowej, biegnącej południowymi skrajami miejscowości, wysadzenia pociągu, którym według krążących wśród partyzantów wersji miał przejeżdżać Hitler wracający z Prus Wschodnich. W akcji tej uczestniczyli S. Lesikowski, saper WP (rezerwista) spod Chojnic „Żołądek”, Alojzy Jędrzejewski („Jawor”) z Bąka, S. Miszkier („Radke”) z Pinczyna, Jan Saldat ze Starej Kiszewy oraz uczniowie byłego gimnazjum bracia Hieronim i Zachariasz Szymańscy z Olpucha. Grupę dywersyjna ubezpieczał ze swymi ludźmi por. rez. Jan Szalewski („Soból”). Materiału wybuchowego dostarczyli Alfred Szuca i Jan Rost z lotniska w Grudziądzu. Zamach udał się tylko w części. Wprawdzie o godzinie 2.45 został wykolejony pociąg pospieszny, ale Hitler nim nie jechał. Był to bowiem pociąg z wagonami dla urlopowiczów. Zginęło około 30 Niemców, a 80 zostało ciężko rannych. W godzinę po zamachu pierwsze jednostki SS i Policji przybyły na miejsce katastrofy, otoczyły je i aresztowały wszystkich znajdujących się w pobliżu Polaków. Rozpoczęło się dochodzenie, które trwało około 14 dni. Nie dało jednak wyniku, podobnie jak wielka obława w lasach przeprowadzona w dniu następnym po zamachu. W pobliskich miejscowościach aresztowano 59 Polaków, spośród których tylko nieliczni powrócili z obozu w Stutthofie.

Dnia 23 października 1966 roku dokonano w miejscu katastrofy odsłonięcia tablicy pamiątkowej, ufundowanej przez kolejarzy DOKP w Gdańsku i oddania jej pod opiekę młodzieży szkól Bytoni, Kalisk i Zblewa”.

Kilkanaście dni później w nocy z 21 na 22 czerwca w rejonie przystanku Kamienna Karczma w pobliżu Kalisk partyzanci dokonali kolejnego zamachu na pociąg niemiecki, tym razem był to skład wojskowy. Podobno zginęło około 100 żołnierzy niemieckich. Prawdopodobnie w wyniku zdrady Lesikowski został aresztowany, osadzony w obozie Stutthof i w 1944 roku rozstrzelany.

Ciekawej wypowiedzi na temat zamachu w Trosowie udzieliła swego czasu panu redaktorowi Tadeuszowi Majewskiemupani Irena Piekarska z Cisa, która na pytanie pana redaktora – a zaraz po tym wybuchu co się działo w Cisie? Odpowiedziała: 
„Ubrałam się i jak to młodzi polecieliśmy zobaczyć. Widziałam to na własne oczy. Stał kordon. Niemcy odpędzali nas od miejsca wypadku. Parowóz leżał po prawej stronie torów patrząc na Kaliska. Tkwił na przejeździe, koło którego mieszkali państwo Naftyńscy. Wagony też poprzewracane w stronę Strychu. Ile tam Niemców zginęło, nie wiem. Może i ze stu czterdziestu. Mnie tych Niemców nawet wtedy zrobiło się szkoda. To przecież też ludzie – pomyślałam. – Taki dostali rozkaz i co mogli? A Hitler? Miał chyba diabła za stróża. Nie jechał tym pociągiem (…) Tak, to wykolejenie nas kosztowało. Po południu od strony Pinczyna zrobili obławę. Niemcy szli przez las jeden przy drugim, z psami, SS, SA, wojsko. Byliśmy wtedy nad jeziorem, jedyną naszą rozrywką. Usłyszeliśmy psy. Ktoś krzyknął, że mamy uciekać i każdy uciekał, gdzie się dało – do lasu, w pole, w żyto, do domów. Doszli do wsi, przeszukali każdy dom. Zabierali mężczyzn młodych i starych. Kobiet nie brali. Niektórzy mężczyźni wkrótce wrócili. Po prostu mieli szczęście. Ale około dwudziestu od nas, z tego terenu, wzięli. A partyzanci? Oni zawsze mieli się gdzie schować”.





Po zamachu







       Obwieszczenie okupanta o wyznaczeniu nagrody  250 000 marek za ujęcie sprawców dywersji kolejowych pod Zblewem i Czarną Wodą.
Wypis z książki Józefa Milewskiego "Kociewie w latach okupacji".

W wielu tekstach zamieszczonych w różnych opracowaniach na temat tego zamachu jest wiele prawdy. Ale tak do końca całej prawdy to chyba już nie poznamy. Mój przyjaciel z Breisach am Rhein Janek Stachowiak tak pisze: 
„Poszperałem trochę w moich zasobach na temat zamachu pomiędzy Strychem a Trosowem w dniu 9 czerwca 1942 roku. (…) Roger Moorhouse w swej książce 'Polowanie na Hitlera. Historia zamachów w Trzeciej Rzeszy' pisze – około 3 nad ranem 9 czerwca 1942 roku grupa polskich partyzantów, przebranych w mundury Waffen-SS, wysadziła pociąg o kryptonimie 'Amerika', którym miał jechać do Berlina Adolf Hitler. (…) Wspomniany Roger Moorhouse doszedł do tego po analizie odtajnionych po 1998 roku dokumentów w archiwach angielskich."

No cóż. Dalsze badania nad uściśleniem wydarzeń tamtej okupacyjnej nocy pozostawmy historykom.

Gdańsk, 24 września 2015 
Edmund Zieliński 




































Powyżej dziennik lekcyjny Szkoły Podstawowej w Bytoni  1966/67 dla klasy IV. W poniedziałek 24 października 1966 odnotowano: Język polski - przebieg uroczystości odsłonięcia tablicy pamiątkowej przy torach kolejowych.





























Powyżej  fragment książki Józefa Milewskiego "Dzieje wsi powiatu starogardzkiego" w której mowa o akcji partyzantów na pociąg.







poniedziałek, 7 września 2015

EKSPONATY Z IZBY REGIONALNEJ W BYTONI TRAFIŁY NA KAPITALNĄ WYSTAWĘ!DrukujE-mail
poniedziałek, 07 wrzesień 2015
"W trosce o czystość i urodę" - tak zatytułowana jest wystawa w Oddziale Etnografii (Spichlerz Opacki w Oliwie) Muzeum Narodowego w Gdańsku. Wśród zgromadzonych eksponatów znajdują się akcesoria toaletowe XIX i XX wieku (również z Izby Regionalnej z Bytoni). Czynna będzie do końca 2015 roku. To tyle tytułem wstępu.

"W trosce o czystość i urodę" - tak zatytułowana jest wystawa w Oddziale Etnografii (Spichlerz Opacki w Oliwie) Muzeum Narodowego w Gdańsku. Wśród zgromadzonych eksponatów znajdują się akcesoria toaletowe XIX i XX wieku (również z Izby Regionalnej z Bytoni). Czynna będzie do końca 2015 roku. To tyle tytułem wstępu. (...) Kiedy 7 lipca byłem na otwarciu wystawy, znalazłem się w pomieszczeniach sanitarnych, łazienkach, ekskluzywnych - jak na owe czasy pokojach łaziebnych, jakich dziś się już nie spotyka. A jeszcze tak niedawno w gospodarstwach wiejskich dominował drewniany wychodek, a w miastach wspólny „kibelek” na półpiętrze klatki schodowej - pisze o wystawie Edmund Zieliński na swoim blogu. - No to wróćmy pamięcią do wyposażenia dawnego domostwa wiejskiego w urządzenia sanitarne.



W kącie kuchni stał druciany sztender (Ständer- jęz. niem.), jak powszechnie starsi ludzie nazywali stojak z miską do mycia, zagłębioną w jego górną część. Poniżej, gdzieś po środku, pomiędzy nóżkami wygiętymi do środka, było miejsce na maleńką miseczkę - mydelniczkę i szczoteczkę. Dalej nóżki wygięte były do zewnątrz. Zwykle stojak miał trzy nóżki, by stabilnie stał na często nierównych kuchennych podłogach. Na ścianie przed stojakiem wisiała półka, pod którą zawieszone były ręczniki. Na półce znajdowały się akcesoria do golenia i mycia zębów – brzytwa, pędzel, miseczka z mydłem do golenia i kubek ze szczoteczką do mycia zębów (i to akurat nie wszędzie). Gdzieś obok czasem wisiało lustro. Do półki zamocowany był ręcznik z haftowanymi napisami i scenkami np. 
Zimna woda zdrowia doda albo – Ten pożyje, kto się myje itp.



Obok na ławce lub na podłodze stało wiadro z wodą. Często stało też inne wiadro, również bardzo przydatne w tamtych czasach. Wychodki (ubikacje) stały gdzieś w podwórku, z których korzystano w ciągu dnia. Natomiast nocą, szczególnie zimą, w razie załatwienia „potrzeby”, służyło wiadro w kuchni lub w sieni. Do połowy wypełnione było wodą z często drewnianą pokrywą. Rano domownicy zawartość wylewali na gnojownik lub pole....

Warto wybrać się na tę wystawę!
EDMUND ZIELIŃSKI. POPATRZCIE NA AKCESORIA TOALETOWE XIX I XX WIEKU!DrukujE-mail
poniedziałek, 07 wrzesień 2015
W trosce o czystość i urodę
Tak zatytułowana jest wystawa w Oddziale Etnografii (Spichlerz Opacki w Oliwie) Muzeum Narodowego w Gdańsku. Wśród zgromadzonych eksponatów znajdują się akcesoria toaletowe XIX i XX wieku. Czynna będzie do końca 2015 roku. To tyle tytułem wstępu.


















Kiedy 7 lipca byłem na otwarciu wystawy, znalazłem się w pomieszczeniach sanitarnych, łazienkach, ekskluzywnych - jak na owe czasy pokojach łaziebnych, jakich dziś się już nie spotyka. A jeszcze tak niedawno w gospodarstwach wiejskich dominował drewniany wychodek, a w miastach wspólny „kibelek” na półpiętrze klatki schodowej.
No to wróćmy pamięcią do wyposażenia dawnego domostwa wiejskiego w urządzenia sanitarne.
W kącie kuchni stał druciany sztender (Ständer- jęz. niem.), jak powszechnie starsi ludzie nazywali stojak z miską do mycia, zagłębioną w jego górną część. Poniżej, gdzieś po środku, pomiędzy nóżkami wygiętymi do środka, było miejsce na maleńką miseczkę - mydelniczkę i szczoteczkę. Dalej nóżki wygięte były do zewnątrz. Zwykle stojak miał trzy nóżki, by stabilnie stał na często nierównych kuchennych podłogach. Na ścianie przed stojakiem wisiała półka, pod którą zawieszone były ręczniki. Na półce znajdowały się akcesoria do golenia i mycia zębów – brzytwa, pędzel, miseczka z mydłem do golenia i kubek ze szczoteczką do mycia zębów (i to akurat nie wszędzie). Gdzieś obok czasem wisiało lustro. Do półki zamocowany był ręcznik z haftowanymi napisami i scenkami np. Zimna woda zdrowia doda albo – Ten pożyje, kto się myje itp. Obok na ławce lub na podłodze stało wiadro z wodą. Często stało też inne wiadro, również bardzo przydatne w tamtych czasach. Wychodki (ubikacje) stały gdzieś w podwórku, z których korzystano w ciągu dnia. Natomiast nocą, szczególnie zimą, w razie załatwienia „potrzeby”, służyło wiadro w kuchni lub w sieni. Do połowy wypełnione było wodą z często drewnianą pokrywą. Rano domownicy zawartość wylewali na gnojownik lub pole.
Wspaniała kaszubska pisarka, Anna Łajming, w swej książce „Symbol szczęścia”, w jednym z rozdziałów zamieściła taką scenę. Zdążający na dworzec kolejowy dwaj mężczyźni przyszli na stację o wiele za wcześnie. Zapukali do znajomych w pobliżu dworca, ci ich wpuścili i zaczęła się rozmowa na wszystkie tematy, wojenne też. W pewnym momencie … z zapiecka dało się słyszeć skrzypienie pryczy. Odwrócili głowy i zobaczyli starego dziadusia w długiej koszuli, który się stamtąd wyczołgał. Miał długą siwą brodę, a podłogę macał kijem.
- Chceta wa na kubeł, dziadusiu? – zapytał troskliwie gospodarz.
- Ijj gdzież!! - zniecierpliwił się stary. – Ale jô czułem, że wa o wojnie gôdôta. Zapewne dziadusia wspomnienia z wojny rosyjsko-japońskiej były silniejsze, jak potrzeba skorzystania z wiaderka.
Ustępy, wychodki, sławojki - od nazwiska Felicjana Sławoja Składkowskiego premiera RP w latach międzywojennych, który był inicjatorem poprawy warunków higienicznych wsi, wygódki, kible (nazwa późniejsza), to często używane nazwy tych przybytków, które i dziś spełniają często potrzebną funkcję. W naszym gospodarstwie dziadek wybudował wychodek z dwoma stanowiskami – jedno dla dorosłych z siedziskiem na odpowiednim poziomie, drugie przystosowane dla dzieci. Takiej konstrukcji wychodka na wsi do tej pory nigdzie nie spotkałem.
Nieodzownym przedmiotem prawie każdego mieszkania w dawnych latach był nocnik, na Kociewiu często używano nazwy niemieckiej – Nachttopf.  Pisztop to nazwa tego naczynia używana dawniej na Kaszubach, ale częściej w stosunku do nocników dziecięcych. Nocniki wykonane były z różnego materiału. Były cynowe, porcelanowe, fajansowe, czy z emaliowanej blachy.
Dokładniejsze mycie ciała odbywało się w soboty przy pomocy balii blaszanej lub drewnianej. Gdzie? Najczęściej w kuchni, gdzie na płycie kuchennej grzał się kocioł z wodą. Latem ten problem prawie zanikał, bowiem z powodzeniem zażywano kąpieli w jeziorze, stawie, pod pompą, czy przy studni. Przy okazji żartowano sobie i wzajemnie oblewano się wodą, co przysparzało, nam, dzieciom, wiele radości.
Zaledwie w ciągu kilkudziesięciu lat warunki sanitarne zmieniły się nie do poznania. Błyszczące niklem i pierwszej jakości kafelkami z ekskluzywnym wyposażeniem łazienki już nie należą do rzadkości. Dotyczy to również gospodarstw wiejskich. I dobrze, że tak jest.
Na wystawie zobaczyć możemy wiele ciekawych przedmiotów. Do nich należy miedziana wanna na kółkach -jak pisze w folderze z wystawy Barbara Maciejewska – którą dostarczano do domu zamawiającego ze wszystkimi niezbędnymi akcesoriami w ramach usługi „kąpiel na wynos”.
Są na wystawie różnego rodzaju żelazka do prasowania o przeróżnej konstrukcji, wyposażenie zakładu fryzjerskiego, dawne kosmetyki i wiele, wiele innych rzeczy z dalekiej przeszłości, które były w codziennym użyciu naszych babć i dziadków.
Tę wystawę naprawdę warto zobaczyć. Czynna będzie do końca 2015 roku. W sezonie letnim do 30 września – wtorek – niedziela 10:00 do 17:00
Czwartek (01.06 – 31.08) 12:00 – 19:00
Sezon zimowy wtorek – piątek 9:00 – 16:00
Sobota – niedziela: 10:00 – 17:00

Kuratorkami wystawy są: Ewa Gilewska i Barbara Maciejewska.
Autorką aranżacji plastyczne: Renata Godlewska
Koncepcja graficzna: Natalia Helman

Wystawa ze zbiorów: Muzeum Etnograficznego w Toruniu, Muzeum Miasta Gdyni, Muzeum Ziemi Puckiej, Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy. Muzeum Sopotu, Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, Kociewskiej Izby Regionalnej przy Zespole Szkół Publicznych w Bytoni, Muzeum Narodowego w Gdańsku i kolekcji prywatnej.
Patronat honorowy: Mieczysław Strug - Marszałek Województwa Pomorskiego
Fotografie do mojego felietonu wykonała Zuzanna Łaga.

Gdańsk 14 lipca 2015 Edmund Zieliński

Zdjęcia:

Nocników tutaj dostatek

To też służyło człowiekowi




I takie prysznice były




Pralki naszych babć



Pokój łaziebny z wanną na kółkach

Toaletka z Izby Regionalnej w Bytoni



Wanienki z tamtych lat




Ciekawa umywalka z Izby Regionalnej w Bytoni

dalej »

wtorek, 1 września 2015

EDMUND ZIELIŃSKI. IX PLENER ARTYSTÓW LUDOWYCH POMORZA PRZESZEDŁ DO HISTORIIDrukujE-mail
wtorek, 01 wrzesień 2015


W niedzielę 16 sierpnia 2015 rozpoczął się IX plener Artystów Ludowych Pomorza. Byłem na jego otwarciu w szkole w Bytoni o godzinie 18. Oczywiście zajechałem tam już dwie godziny wcześniej, by spotkać się z plenerowymi przyjaciółmi.
 

Już była Krysia Engler i pani Ewa Piotrowska z Pinczyna, pani Maria Leszman z Pelplina i pani Katarzyna Nowak z Tczewa. Po chwili przyjechała nasza zacna, niezmordowana Felicja Kołakowska z Tucholi. Był już Ali Zwara z Rumi i małżonkowie Brygida i Józek Śniateccy z Redy. Zanim spotkaliśmy się na sali wykładowej, dojechała Bogumiła Błażejewska z Tucholi i Marlena Stefańska z Sulęczyna. Był też pan Tadeusz Gołuński z Cisa - budowniczy kapliczki w tej wsi, do której figurkę św. Franciszka wyrzeźbi Marek Pawelec. Dojechał też Krzysiu Bagorski z Małego Bukowca. Następnego dnia dojechali małżonkowie z Bytowa - Krystyna Chwojnicka i Włodzimierz Drozd.

Malarze otrzymali zadanie wykonania po dwa obrazy, w tym jeden tematycznie związany z gminą Zblewo. Ja już wyrzeźbiłem św. Józefa do kapliczki w Białachowie, która stanie u pana Peki i pasyjkę na krzyż przed kościołem w Borzechowie. Św. Franciszka dla Wirt wyrzeźbi pan Tomasz Bednarczyk ze Starogardu. Po omówieniu spraw organizacyjnych wszyscy uczestnicy zaproszeni zostali na festyn zorganizowany przez Koło Gospodyń Wiejskich w Bytoni, któremu szefuje pani Schutzmann. Impreza miała miejsce na placu przed Remizą OSP, a okazją do jej organizacji był odpustu św. Rocha w Bytoni.








Zdjęcia
Uczestnicy pleneru na poświęceniu kapliczki w Białachowie
Uczestnicy pleneru na poświęceniu kapliczki w Białachowie
Modlitwy przed poświęceniem kapliczki
Przed kapliczką w Białachowie od lewej – Edmund Zieliński, Andrzej Błażyński i Izabela Czogała

W piątek 21 sierpnia w posiadłości Józefa Peki w Białachowie o 18.00 nastąpiło pobłogosławienie kapliczki z figurą św. Józefa. Było wiele osób, w tym uczestnicy pleneru. Ksiądz Adam Kapelusz - proboszcz z Borzechowa, poświęcił kapliczkę w towarzystwie byłego wikarego ze Zblewa. Józek Peka sporządził akt poświęcony temu wydarzeniu, informujący o zaangażowanych w powstanie tej kapliczki. Wszyscy obecni go podpisali i w zamkniętej butelce włożony został w przygotowaną wnękę w ziemi obok kapliczki i zabetonowany. Wszyscy zostali zaproszeni na poczęstunek do posiadłości pana Peki, a ja obszedłem jego gospodarstwo. Głównie interesowało mnie miejsce, gdzie były torfkule (wyrobiska po wykopanym torfie) na łące kiedyś należącej do gospodarstwa moich dziadków Redzimskich. Dziś ta łąka jest w posiadaniu Józka Peki, a w wyrobiskach po torfie jest staw rekreacyjny z 
rybkami.

Niedziela 23 sierpnia było bardzo uroczystym dniem, bo poświęcone zostały dwie kolejne kapliczki – w Cisie i w Wirtach. Jadąc z Gdańska do Bytoni, zabrałem ze sobą panią Ewę Gilewską z muzeum etnograficznego w Oliwie i Andrzeja Błażyńskiego, dyrektora Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie. Pojechaliśmy prosto do Wirt, by tam w Budynku Edukacyjnym urządzić ekspozycję prac poplenerowych. Mieliśmy do ustawienia na sztalugach wiele obrazów namalowanych przez Alego Zwarę, Krzysia Bagorskiego, Brygidę Śniatecką, Krystynę Chwojnicką, Włodka Drozdę, Jolantę Pawłowską i Marlenę Stefańską. Były też hafty naszych hafciarek, które po plenerze zostaną przekazane w darze do świetlicy bytońskiego Koła Gospodyń Wiejskich.


Po wyeksponowaniu prac pojechaliśmy do Bytoni. Po drodze zatrzymaliśmy się przy kapliczce św. Józefa w Białachowie, którą z przyjemnością obejrzeli Ewa Gilewska, Iza Czogała i Andrzej Błażyński. Tutaj muszę dodać, że pani Iza – pracownica muzeum w Starogardzie, przez kilka dni zgłębiała tajniki haftu na plenerze w Bytoni. Przyjemnie było przebywać przy białachowskiej kapliczce Józka Peki – ciepło, słonecznie i przyjemna woń sosen otaczających kapliczkę. Dla mnie tym bardziej miło, gdyż kilkaset metrów stąd się urodziłem.


Czas naglił, zrobiliśmy kilka zdjęć i pojechaliśmy do Bytoni. Po smacznym obiedzie i krótkiej chwili odpoczynku wyruszyliśmy do Cisa, którego sołtysem jest pan Daniel Mielewski. Na skraju tej wsi stanęła kapliczka z figurą św. Franciszka, autorstwa Marka Pawelca ze Zblewa. Posadowienie kapliczki, wybrukowanie podejścia, to już dzieło pana Tadeusza Gołuńskiego, który z wielkim zaangażowaniem włączył się w realizację tego zadania. Tutaj głęboki ukłon i serdeczne podziękowanie w stronę panów – Stanisława Białkowskiego, Przemysława Budzona i Jerzego Brzozowskiego, którzy użyczyli terenu pod kapliczkę.

Wokół kapliczki zebrało się kilkadziesiąt mieszkańców Cisa, którym prym wiodła pani Mieczysława Cierpioł. Wśród uczestniczących gości był wicemarszałek Urzędu Marszałkowskiego w Gdańsku pan Krzysztof Trawicki, dyrektor Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie pan Andrzej Błażyński i kustosz Muzeum Etnograficznego w Oliwie pani Ewa Gilewska. Był też sołtys z Bytoni pan Janusz Schutzmann. Licznie zgromadzili się też artyści z bytońskiego pleneru. Przyjechał ksiądz proboszcz ze Zblewa - Zenon Górecki z organistą Waldemarem Kleiną. Ksiądz prałat odmówił stosowne modlitwy i pobłogosławił kapliczkę. Pani Mieczysława Cierpioł rzeczowo nakreśliła sylwetkę św. Franciszka i pięknym albumem o naszej przyrodzie nagrodziła pana Marka Pawelca. Panie skupione wokół pani Mieczysławy i jej męża akordeonisty - Mirosława Cierpioła, odśpiewały hymn Cisa (a to dopiero – Cis ma własny hymn!). Bardzo ładna melodia i niemniej ciekawe słowa. Na zakończenie pani Mieczysława zaprosiła wszystkich uczestników do pięknego obejścia pana Stanisława Białkowskiego, gdzie poczęstowano nas kuchem i różnymi napojami. Na dodatek urocze panie w towarzystwie akordeonu śpiewały piękne piosenki.
Muszę dodać, że w tej wsi, w 2007 roku, stanęła kapliczka naszego rzeźbiarza Jerzego Kamińskiego z Barłożna, uczestnika pierwszego pleneru.

W pewnym momencie podeszła do mnie uśmiechnięta młoda pani i powiedziała, że chciałaby mieć mój autograf w książce „Na ścieżkach wspomnień…”, którą swego czasu napisałem. Zrobię to z przyjemnością, jak dostarczy mi książkę – odpowiedziałem. Powiedziała jeszcze, że gdy teściowa czyta moją książkę, to często płacze na wspomnienia z dawnych lat.


Tadeusz Gołuński wykonawca prac montażowych i kamieniarskich przy kapliczce w Cisie







Ks. prałat Zenon Górecki święci kapliczkę w Cisie



Marek Pawelec odbiera podziękowanie z rąk Mieczysławy Cierpioł









Miło nam było w Cisie, ale komu w drogę temu czas. W Wirtach czekała na błogosławieństwo kolejna kapliczka z figurą św. Franciszka, którą zażyczyło sobie tutejsze leśnictwo. Tutaj figurę rzeźbił pan Tomasz Bednarczyk ze Starogardu, któremu towarzyszył jego podopieczny z Domu Pomocy Społecznej w Rokocinie pan Zdzisław Tichonow. Figura św. Franciszka posadowiona została w rozwidleniu konarów drzewa w głębi arboretum.

                                             
                                                          Kapliczka w Wirtach





Zdjęcia m.in.:

Ksiądz Adam Kapelusz święci kapliczkę w Wirtach
Ksiądz Adam Kapelusz otrzymuje w darze pasyjkę dla kościoła w Borzechowie
Na tę uroczystość zjechało wiele gości. Oprócz oficjeli uczestniczących w ciskiej uroczystości był również senator Andrzej Grzyb i sponsorzy. Byli oczywiście wszyscy uczestnicy pleneru. Tutaj kapliczkę pobłogosławił ksiądz Adam Kapelusz proboszcz z Borzechowa. A że zażyczył sobie pasyjkę na krzyż misyjny przed kościołem w Borzechowie, pobłogosławił i tę rzeźbę, którą w darze dla tej parafii wyrzeźbiłem.

Od lewej – Edmund Łącki, Aldona Ronkowska, Gerard Sulewski, Edmund Zieliński, Marek Pawelec. Siedzą od lewej – Wioleta Zielińska, Felicja Łącka i Barbara Sulewska. Oprócz pań Aldony i Wiolety, członkowie Trójmiejskiego Klubu Kociewiaków.

Edmund Zieliński wśród uczestników uroczystości

Pani Felicja Kołakowska otrzymuje gratulacje od Edmunda Zielińskiego, Daniela Szpręgi, Krzysztofa Trawickiego i Tomasza Damaszka

Pani Ewa Piotrowska otrzymuje podziękowanie za udział w plenerze

Alfons Zwara odbiera podziękowanie za udział w plenerze

Serge Bosca z firmy Saur Neptun Gdańsk odbiera podziękowanie za pomoc finansową w organizacje pleneru

Katarzyna i Krzysztof Langowscy otrzymują podziękowanie za pomoc w organizacji pleneru
Po tej uroczystości nastąpiło oficjalne zakończenie pleneru z wręczeniem dyplomów i podziękowań. I ja w tym uczestniczyłem w towarzystwie wicemarszałka Krzysztofa Trawickiego, sekretarza gminy w Zblewie Daniela Szpręgi i Andrzeja Błażyńskiego, dyrektora Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie. Prosząc mnie do wręczania dyplomów dyrektor szkoły w Bytoni Tomasz Damaszk powiedział miej więcej tak: Poproszę pana… Edmunda, patrona gminy… Edmunda Dywelskiego. Czy wyszło śmiesznie? Nie! Całkiem przyjemnie mi się zrobiło. Pana Dywelskiego znałem bardzo dobrze. To mój ziomek z Białachowa, wielce zasłużony dla gminy, Honorowy Obywatel Gminy Zblewo, patron szkoły w Bytoni. Świetnie, że przez zwyczajne przejęzyczenie został przypomniany zebranym. Tomek – żadnej gafy nie popełniłeś. To było miłe.

Głos zabrał też senator Andrzej Grzyb. Prezentując książkę zatytułowaną XX-lecie przeglądu Kociewskich Zespołów Folklorystycznych ku czci Władczyni Kociewia w Piasecznie powiedział: Warto napisać książkę o bytońskich plenerach. Stoi obok mnie człowiek mający świetne pióro, pan Edmund Zieliński. Namawiam, by ukazała się ta publikacja na zakończenie X pleneru. Panie marszałku, trzeba pomóc finansowo – tutaj zwrócił się do pana Krzysztofa Trawickiego. Tak - powiedział pan Krzysztof - postaramy się pomóc. No to trzymamy za słowo pana marszałka.


Tort plenerowy

Do tej pory było coś dla ducha, a ciało też ma swoje potrzeby. Gospodarze przygotowali wspaniałe potrawy dla uczestniczących w tej uroczystości. Były pieczenie różnego gatunku, sałatki, przystawki, dania rybne i nawet tort. Coś tam słyszałem, że leśnictwo chciałoby, żeby zakończenie plenerów następnych miało miejsce właśnie w Wirtach w podobny sposób. Z tej propozycji warto skorzystać.
W trakcie uroczystości podeszła do mnie pani Aldona z moimi książkami z prośbą o wpis. Uczyniłem to z największa przyjemnością.
W rozmowie z panem Tomkiem Damaszkiem powiedziałem: Myślę, że nasyciliśmy już gminę naszymi kapliczkami. Na co Tomek: Panie Edmundzie, już są prośby o kolejne kapliczki. Pan Bernard Damaszk, wieloletni gospodarz gminy, w rozmowie ze mną zasugerował, by pamiętać też o północnych rejonach gminy i tam jakieś kapliczki postawić. Daj Boże zdrowie, z przyjemnością podejmiemy się tego zadania.



Haftowany emblemat pleneru

Plener w Bytoni urasta do znaczącego wydarzenie w regionie. Nie jest to działanie sobie a muzom. Każdy kończy się konkretnymi efektami, które na stałe wpisują się w dorobek kultury i sztuki ludowej Kociewia. Jest również niesłychanie integracyjny. Zyskał uznanie wśród Kaszubów, Borowiaków i Kociewiaków. Słyszałem wiele pochlebnych opinii od uczestniczących Kaszubów, że tak miłej atmosfery nie znajdują na żadnym innym plenerze, czują się po prostu jak w rodzinie.
Serdecznie dziękuję artystom za udział w plenerze, włożony trud i pozostawione po sobie prace.
Organizator pleneru miałby bardzo utrudnione zadanie bez wsparcia z zewnątrz. I tutaj należą się serdeczne podziękowania dobrodziejom naszego pleneru, których niżej wymieniam. Mam nadzieję, że kolejny X plener również zyska Wasze wsparcie, za co już z góry pięknie dziękuję.


Sponsorzy:
1. Dorota i Piotr Kropidłowscy - Piekarnia, cukiernia. Piotr Kropidłowski.
2. Dorota i Jarosław Boś - BOŚ-MET
3. Katarzyna i Krzysztof Langowscy - Restauracja K2
4. Serge Bosca - Saur Neptun Gdańsk
5. Andrzej Kruk - Saur Polska
6. Urząd Marszałkowski Województwa Pomorskiego
7. Starostwo Powiatowe w Starogardzie Gdańskim
8. Nadleśnictwo Kaliska
9. Gmina Zblewo

Artyści uczestniczący w plenerze:
1. Felicja Kołakowska - hafciarka z Tucholi lat 90
2. Barbara Okonek - hafciarka z Tucholi
3. Bogumiła Błażejewska - hafciarka z Tucholi
4. Maria Leszman - hafciarka z Pelplina
5. Katarzyna Nowak - hafciarka z Tczewa
6. Krystyna Engler - hafciarka z Pinczyna
7. Krzysztof Bagorski - malarz z Małego Bukowca
8. Brygida Śniatecka - malarka z Redy
9. Józef Śniatecki - malarz i muzyk z Redy
10. Marlena Stefańska - malarka z Sulęczyna
11. Tomasz Bednarczyk - rzeźbiarz ze Starogardy
12. Włodzimierz Drozd - malarz i muzyk z Bytowa
13. Krystyna Chwojnicka - malarka z Bytowa
14. Zdzisław Tichonow - rzeźbiarz z Rokocina
15. Marek Pawelec - rzeźbiarz ze Zblewa
16. Alfons Zwara - malarz z Rumi
17. Jolanta Pawłowska - malarka ze Zblewa
18. Tadeusz Gołuński - kamieniarz z Cisa
19. Ewa Piotrowska - hafciarka z Pinczyna
20. Stanisław Sumowski - malarz z Tczewa
21. Andrzej Karcz - metaloplastyk z Zimnych Zdrojów
22. Edmund Zieliński - rzeźbiarz z Gdańska

Patronat honorowy:
Pan Mieczysław Struk – Marszałek Województwa Pomorskiego
Pan Andrzej Grzyb – Senator RP
Pan Leszek Burczyk – Starosta Powiatu Starogardzkiego
Pan Artur Herold – Wójt Gminy Zblewo

Patronat merytoryczny:
Pan Edmund Zieliński – Honorowy Prezes Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Gdańsku
Pan Andrzej Błażyński – Dyrektor Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gd.

Organizator:
Zespół Szkół Publicznych w Bytoni

Współorganizator:
Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim
Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie oddział kociewski w Zblewie
Stowarzyszenie Twórców Ludowych w Gdańsku

Gdańsk 26 sierpnia 2015
Edmund Zieliński

Zdjęcia: Ewa Gilewska, Wojciech i Edmund Zielińscy, Tadeusz Majewski