czwartek, 19 listopada 2020

Ś. P. Teresa Danuta Skomorowska z Zielińskich

               Ś. p.

               Teresa Danuta Skomorowska z Zielińskich

 

            12 lipca 2020 roku, w niedzielę, w godzinach przedpołudniowych, przeniosła się do wieczności moja kochana siostra Danusia. 

Zmarła około godziny 13.15 (według zapisu w akcie zgonu). Według relacji Iwonki około godziny 11, bowiem o tej godzinie Iwonka przyszła do mieszkania Mamy i zastała Ją  leżącą w łazience. Przerażenie, płacz, może zemdlała? Niestety, była już zimna. A na kuchence stał czajnik z gotującą  się wodą. Zwyczajowo o tej porze piła kawę…  

           Odeszła tak, jak sobie życzyła „umrzeć nagle, by nie być dla nikogo ciężarem”. Była mi bardzo bliska, wiele Jej zawdzięczam. Kiedy zachorowałem w 19 roku życia na obustronne zapalenie płuc, nie odstępowała od szpitalnego łóżka w Bydgoszczy, bo pani doktor powiedziała – stan jest beznadziejny, proszę przygotować się na najgorsze. Przeżyłem, dzięki Jej opiece i zapewne gorącym modlitwom. Dziękuję Ci siostro Kochana, niech Ci Pan Bóg wynagrodzi wieczną szczęśliwością. 

           Mieliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt. Nasze rodzinne spotkania, to była prawdziwa uczta duchowa. Wspominaliśmy stare dawne czasy, naszych przodków, krewnych i znajomych, a przy tym śpiewaliśmy na głosy dawne pieśni, gdzie sarenki biegały po leśnych ostępach, słychać było słowicze trele, czy szczęk broni na dawnych bojowiskach i wytęsknione spojrzenia dziewczyny w dal za ukochanym, co na rączym koniu odjechał tam, gdzie krwawe wojny wrą. To już historia i tęskne wspomnienia.  

             Była mi pomocna w wielu dziedzinach. Wspominaliśmy nasze młode lata, okupację, dawne obrzędy i zwyczaje, opowiadania naszych przodków. Wspominaliśmy jak smakował chleb moczony w wodzie i posypany cukrem, czy świeżo uparowane kartofle na paszę dla świń… Jeszcze niedawno, zaledwie kilka dni przed śmiercią, wspominaliśmy okupację niemiecką, jak to rodzice upominali nas, by w domu po polsku mówić szeptem, bo szpicle podsłuchiwali wieczorami pod oknami, zwłaszcza tych mieszkańców, którzy nie podpisali  Volkslisty (lista narodowościowa), a myśmy do nich należeli.


                        

                                          Danuta Skomorowska z Zielińskich  2020
 


                                                      Władysław Skomorowski



                  Danuta Skomorowska z wnuczkami Gizeli i Rajmunda Zielińskich  Igą i Polą

                                                                         2019


                   Od lewej Rajmund Zieliński, jego żona Gizela, Edmund Zieliński z żoną Danutą

                                w towarzystwie siostry i szwagierki Danuty Skomorowskiej

                                                                        2019



           Urodziła się 15 stycznia 1934 roku w Białachowie. Rodzicami Danusi (nie lubiła, by wołano na nią Teresa) byli: Bernard i Zofia z Redzimskich. Jej rodzeństwo to: Jerzy, Franciszek, Bernard, Edmund i Rajmund. 


    Danusia na stopniach szkoły w Białachowie. Tutaj, w czasie okupacji,  przez prawie 6 lat uczyła się języka niemieckiego. Jak wspominała, klasa podzielona została na dwie  części - dzieci rodziców którzy podpisali listę narodowościową siedziały od strony okien, dzieci polskie po drugiej stronie, ciemniejszej. To była forma dyskryminacji. Zdjęcie z maja 2016 roku.


Od Białachowa przez Zblewo i Starogard zawędrowała za mężem do Bydgoszczy, by po kilku latach w 1964 roku osiąść w Wejherowie, gdzie Jej mąż Władysław pełnił służbę żołnierza zawodowego w wojskach Obrony Powietrznej Kraju. Mieszkali zgodnie i szczęśliwie. Byłem tu częstym gościem z moją rodzinką. To było bardzo  gościnne mieszkanie. 

            Zgodnie z wolą zmarłej najbliższa rodzina postanowiła ciało Danusi poddać kremacji, co miało miejsce w Gdańsku (Srebrzysko) dnia 16 lipca 2020 r. o godzinie 15.00 – w Godzinie Miłosierdzia Bożego. 

          Pogrzeb odbył się w piątek 17 lipca 2020 po mszy świętej, która odprawiona została w Jej kościele parafialnym w Wejherowie o godzinie 12.00 z udziałem licznej rzeszy krewnych, przyjaciół i znajomych.  Spoczęła w grobie swego męża Władysława, który poprzedził ją do wieczności 11 sierpnia 1992 roku. 



                                            Urna z prochami Danuty Skomorowskiej   



                                                 Spoczywaj w Pokoju


                                             Krzysiu przed grobem Mamy

 

            Przeczytałem kiedyś, że Oni są nieprawdopodobnie blisko nas. Ja to czuję, że tak zupełnie siostro od nas nie odeszłaś, i niech tak będzie. Da Bóg, kiedyś się spotkamy i dalej będziemy razem. Do zobaczenia siostro kochana!

            Kochana nasza Mamusiu, Babciu, Prababciu, Siostro, Matko Chrzestna, Ciociu, Kuzynko i Szwagierko, niech Dobry Bóg da Ci Wieczne Spoczywanie i sprawi, byśmy się kiedyś spotkali z Tobą i naszymi bliskimi, by uwielbiać Oblicze naszego Pana Jezusa Chrystusa. Śpij w Pokoju.

Gdańsk 20 lipca 2020


           Pożegnanie Danuty Skomorowskiej. Napisała Jej wnuczka Oksana Drujiĉ. 


                                              Oksana - wnuczka Danuty Skomorowskiej


                    Odczytano nad grobem w dniu pogrzebu 17 lipca 2020 na cmentarzu w Wejherowie.

           Śmierć jest końcem ziemskiej pielgrzymki człowieka. Jest końcem czasu łaski i miłosierdzia, jaki Bóg ofiaruje człowiekowi, by zrealizował swoje ziemskie życie. W chwili śmierci poznajemy prawdziwego Boga, poznajemy miłość absolutną, bezwarunkową.

            Śmierć zawsze niesie za sobą zmianę, ale nasza wiara pomoże nam przekonać się o bliskości, pomocy i towarzystwie osoby ukochanej. Rozmowa ze zmarłą może być dla nas siłą, pomocą i nadzieją. Bliscy odchodzą z tego świata, aby przygotować nam mieszkanie w Raju, zabierając część nas samych w wieczność. Poprzez śmierć bliskiej osoby, wzajemne uczucia, doświadczenia, rozmowy, bóle i radości sięgają Boga. W obliczu śmierci człowiek doświadcza wolności.

            Nasza najukochańsza Mamusiu, Babciulko i Prababciu odeszłaś. Czas leciał tak szybko. Każdego dnia było nam Ciebie za mało. Tłumaczyłaś nam świat. Przedstawiałaś trudy i problemy dnia codziennego, które da się pokonać. To dzięki Tobie Mamusiu, Babciu i Prababciu czuliśmy się bezpiecznie. Przepełniałaś Nas spokojem. Pełniłaś rolę Duchowej Matki dla tych, które wcześniej pożegnały swoje Mamy. Twój dom był otwarty dla każdego. 

Dorastaliśmy w ogromnej miłości. Nasz dom traktowaliśmy jak bezpieczną przystań, wiedzieliśmy, że w nim zawsze czekasz z otwartym sercem i ciepłym słowem. Zawsze byłaś skromna, nie skupiona na sobie, przepełniona bezinteresowną dobrocią i chęcią pomocy innym. Cudowna, Wierząca, Mądra, Szanująca, Ciepła, Wrażliwa, Uczuciowa, Kochająca, Troskliwa,Bezinteresowna, Niekrytykująca, Nieoceniająca, taka byłaś, zawsze z otwartymi ramionami, w których mógł się skryć każdy z nas.  Nigdy się nie skarżyłaś, nie narzekałaś. Dawałaś przykład całą sobą jak być dobrym człowiekiem, jakie wartości są ważne, jak traktować z szacunkiem innych, nawet jeśli się z nimi nie zgadzałaś.

Miałaś wspaniałych rodziców i umiałaś przekazać dalej to czego Cię nauczyli, jak powinien wyglądać prawdziwy dom i relacje w nim. Miałaś cudownych braci i bratowe, a Wasze więzi zawsze były przepełnione szacunkiem i troską. Miałaś ciepłe kontakty rodzinne - codzienne telefoniczne rozmowy, które dawały Ci ogrom siły. Miałaś przyjaciół, którzy zawsze wspierali ciepłym słowem i miłym gestem. Miałaś wnuki i prawnuki, dla których byłaś schronieniem i nadzieją na lepsze jutro. 

            Pozostaje dużo wspomnień, przepięknych chwil, które na zawsze będą z nami. Ziarna które zasiałaś: ziarna dobroci dla drugiego człowieka kiełkują i sprawiają że świat w około staję się lepszy. Zostawiłaś nam olbrzymi spadek WIARĘ, NADZIEJĘ I MIŁOŚĆ, a jedynym testamentem są Twoje słowa: Kochajcie się i szanujcie, żeby Waszej Miłości nic nie zburzyło. Obiecujemy ze tak właśnie będzie. 

          Wierzymy, że jesteś już wolna od trosk i zmartwień dnia codziennego, otoczona gronem bliskich których sama wcześniej pożegnałaś.

          Dziękujemy Ci za całą Twoją pielgrzymkę, po Twoich śladach Mamusiu, Babciu i Prababciu będziemy podążać. Spoczywaj w spokoju. 


Mówimy zmarli,

A trzymają w ręku złoty klucz do wieczności.

Niby oddaleni,

a przecież są bliżej niż kiedykolwiek.

Nierozłączni spacerują alejami rozpłomienionej pamięci.

Szeptają wiatrem,

Nadzieje rozsyłają promieniami słońca,

Ciszę kołyszą myślami,

Uśmiechają szczęściem.

Kiedy wsłuchani w modlitwy gwiazd zasypiamy

To właśnie oni wymierzają siły na zamiary

A raniusieńko otwierają okna na świat.

             Dziękujemy wszystkim, którzy towarzyszyli w tej ostatniej drodze Naszej Mamusi, Babciulce i Prababci. 




środa, 18 listopada 2020

Z Cisa przez Żuławy do Mosiny

  Z Cisa przez Żuławy do Mosiny

            Los każdego człowieka, to splot różnorakich wydarzeń na drodze jego życia. Od dzieciństwa przez życie dorosłe, dojrzałe,  do późnej starości, o ile Bóg pozwoli nam dożyć sędziwego wieku. O takim szczęściu, czy łasce, może mówić Szanowna Pani Stanisława Gołuńska, która 5 września 2020 roku skończyła 100 lat swego życia. 



          Pani Stanisława to rodowita Kociewianka, urodziła się w miejscowości Cis, z rodziców Marianny i Jana.  Według zapisu w Księdze Chrztów parafii Zblewo urodziła się 8 września 1920 w Starym Cisie. Ochrzczona została 19 września 1920 roku przez księdza Hoffmanna. Rodzicami chrzestnymi byli – małżonkowie Marta i Stanisław Buchholz. Pani Stanisława może poszczycić się licznym rodzeństwem, co w tamtych latach było czymś normalnym. Miała czterech braci i pięć sióstr: – Edmund, Zofia, Leonarda, Stefania, Jan,  Wanda, Władysława, Kazimierz , Mieczysław.

           Lata okupacji niemieckiej, to trudny czas w życiu naszej Jubilatki. Okupanci korzystali z taniej siły roboczej, jaką była ludność okupowanych terenów. Nie oszczędzili i Pani Stanisławy. Została skierowana na roboty u bauera na Żuławach. Tam po jakimś czasie zlitowała się nad nią żona bauera i spowodowała, że została skierowana do pracy na plebani u pastora kościoła ewangelickiego ówczesnej dzielnicy Langfuhr  (Gdańsk Wrzeszcz). Miała tam dużo pracy, ale to nie to samo, co  praca w polu i obrządkach gospodarczych. 

Zbliżał się koniec wojny, Niemcy uciekali na zachód, pani Stanisława wróciła do Cisa. 

                W 1947 roku zamieszkała w Mosinie i do tej pory mieszka w tym mieście otoczona rodzinną miłością. Pani Stanisława całe życie starała się być pozytywnie ustawiona do świata, do codziennego życia. Mimo ciężkich chorób, śmierci syna, nie załamywała się. Zapewne jedną z przyczyn Jej długowieczności (jak napisała Pani Katarzyna Łącka) to dzieciństwo i młode lata spędzone w Borach Tucholskich, a ściślej na Kociewiu w gospodarstwie rodziców wśród zdrowej żywności . 



                    Gratulacje od Burmistrza Gminy Mosiny Pana Przemysława Mielocha



           Piękny uśmiech Jubilatki przy równie pięknym i apetycznym jubileuszowym torcie



                                                Jubilatka wśród Przyjaciół i Rodziny





               Z okazji jubileuszu 100 rocznicy urodzin Szacownej Jubilatce życzenia złożył osobiście Burmistrz Gminy Mosina Przemysław Mieloch, który także   przekazał  list gratulacyjny  z Kancelarii Premiera Mateusza Morawieckiego. Gratulacje Jubilatce złożyła również Kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Marzena Obst.   

              Szanowna Pani Stanisławo, proszę i ode mnie przyjąć szczere życzenia, przede wszystkim zdrowia i Bożej opieki na dalsze lata życia. 

Gdańsk 14 września 2020                                               Edmund Zieliński


Za pomoc w realizacji tego wspomnienia dziękuję: ks. prałatowi Zenonowi Góreckiemu, pani Katarzynie Łąckiej, panu Edmundowi Łąckiemu, a szczególnie panu Gerardowi Sulewskiemu, który rzucił  myśl, by takie wspomnienie napisać.  


niedziela, 4 października 2020

Historia upamiętniona

  Historia upamiętniona


                   Ponad rok temu napisałem do Rady Gminy Zblewo prośbę, by w jakiś sposób upamiętnić ślady historycznych miejsc w Zblewie, a ściślej, miejsce starego cmentarza i dawnych kościołów. 

Na moją petycję otrzymałem od Rady w miłych słowach zapewnienie, że moja prośba jest godna uwagi i zostanie rozpatrzona. Pilotowania tej sprawy podjął się Pan Wojciech Birna radny gminy Zblewo.  Treść petycji zamieściłem na moim blogu 20 kwietnia 2019 roku. W między czasie uzgodniliśmy treść informacji, jaka znajdzie się na tablicy pamiątkowej. 24 września 2020 r. otrzymałem miłego maila:


 Szanowny Panie Edmundzie!

Z wielką radością spieszę donieść, że obiecane przez mnie tablice upamiętniające stary cmentarz doczekały się finału i dzisiaj (24 września 2020 r.) zostały posadowione w odpowiednim dla nich miejscu. Zgodnie z zapowiedzią jedna z nich jest napisana po polsku , a druga - dla gości z zagranicy - po angielsku. Kiedy będzie Pan w Zblewie, zapraszam do ich obejrzenia. Są widoczne z daleka. Muszę dodać, że z chwilą zamontowania pojawili się pierwsi ludzie i z wielkim zaciekawieniem spoglądali i czytali teksty umieszczony na tablicy. Wcześniej miejsce usytuowania tablic zaakceptowali: ksiądz proboszcz Zenon Górecki i wójt Artur Herold, który dzisiaj nie ukrywał zadowolenia z faktu zakończenia sprawy. Ja również czuję wielką satysfakcję i radość, że udało się mi zrealizować Pana pomysł. Potwierdzeniem na słowa, które napisałem niech będą zdjęcia zrobione przeze mnie zaraz po ustawieniu tablic. Wysyłam je Panu w załączniku. Myślę, że był to doskonały pomysł upamiętnienia naszych przodków. Cieszę się bardzo, że wszystko pomyślnie się zakończyło. Jestem niezmiernie dumny z tego osiągnięcia.

Serdecznie pozdrawiam Pana i zacną małżonkę. Specjalne pozdrowienia dla syn Wojciecha - spotkaliśmy się pewnego wakacyjnego dnia w Zblewie na cmentarzu parafialnym. Tym sposobem miałem okazję poznać kolejnego członka rodziny Zielińskich. Wcześniej znałem mojego imiennika tylko z opowiadań, które przekazała mi Justyna, c. Rajmunda, z którą pracowałem przez długie lata w zblewskiej szkole.

Jeszcze raz serdecznie Państwa pozdrawiam i życzę dużo, dużo zdrowia w tych ciężkich czasach.

Z wyrazami szacunku Wojciech Birna

Oczywiście natychmiast odpisałem:

             Szanowny i Drogi Panie Wojciechu, 

Kłaniam się nisko i serdecznie dziękuję za miłą wiadomość o upamiętnieniu tablicami informacyjnymi historycznego miejsca w naszej wsi. To należało się społeczeństwu Zblewa, a dzięki Panu zostało zrealizowane.  Jeszcze raz serdecznie Panu dziękuję.

 Serdecznie pozdrawiam Pana i Jego Szanowną małżonkę. Życzę dobrej nocy i zdrowia w ciężkim okresie pandemii.


O tym miłym fakcie powiadomiłem również moich przyjaciół, zblewiaków, mieszkających w Trójmieście – Gerarda Sulewskiego i Edmunda Łąckiego. Gerard Sulewski tak napisał:

                   Dziękuję; wreszcie doczekaliśmy się....gratulacje i szacunek dla pomysłodawcy i realizatorów! Może udałoby się znaleźć-odtworzyć zarys fundamentów kościoła oraz cmentarza? Pozdrawiam Pana Prezesa oraz Ciebie Edmundzie-niestrudzonego miłośnika i badacza historii naszej zblewskiej małej ojczyzny. Gerard Sulewski; 

PS. odwiedziłem z żoną Barbarą Zblewo; cmentarz- 23 września br.  ex ante; będzie więc asumpt, by ponownie wybrać się z Gdyni do Zblewa...

--

W sobotę 26 września napisałem również do miłej Pani Magdaleny Apostołowicz prośbę, by zamieściła na stronie Zblewa moje podziękowanie, co też uczyniła, za co jestem wdzięczny.

 Szanowna Pani Magdaleno, mam prośbę. Mogłaby Pani zamieścić na stronie Zblewa moje podziękowanie?

W niezwykłe miłych słowach otrzymałem wiadomość od Pana Radnego Wojciecha Birny, że zrealizowany został mój pomysł upamiętnienia miejsca byłych kościołów i cmentarza w Zblewie. Stanęły pięknie wykonane tablice informacyjne mówiące od historycznych obiektach starego Zblewa.

Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do realizacji tego pięknego zadania, a zwłaszcza Panu Wojciechowi Birnie.

                                                                                              Edmund Zieliński

                                        

                                                       






                                               Zdjęcia wykonał pan Wojciech Birna

niedziela, 12 lipca 2020

Trochę inaczej było


Trochę inaczej było
·        O KONKURSIE
·        JURY KONKURSU
·        PARTNERZY I PATRONI
·        DODAJ KAPLICZKĘ
·        ZGŁOSZONE KAPLICZKI
·        POMYSŁODAWCZYNI KONKURSU
·        KONTAKT
·        O KONKURSIE
·        JURY KONKURSU
·        PARTNERZY I PATRONI
·        DODAJ KAPLICZKĘ
·        ZGŁOSZONE KAPLICZKI
·        POMYSŁODAWCZYNI KONKURSU
·        KONTAKT

Pomysłodawczyni konkursu

foto Wojtek Wełnicki

W różańcu róża ukryta rozkwita

Dlaczego napisałam motto naszego Konkursu?

Wędrując po Polsce wiele razy zatrzymywał mnie urok spotykanych przy drogach, czy na ich rozstajach, wiejskich kapliczek.
A także te podwórkowe, czy uliczne, naszych miast i miasteczek wielekroć emanowały mocą emocji i piękna. I tak powstał pomysł, a potem konkretny już projekt ogólnodostępnego konkursu o temacie polskie kapliczki.
Marlena Wilbik mieszka w Warszawie. Propagatorka tradycji i kultury Kresów.
Realizatorka koncepcji konkursu na fraszkę dla młodzieży i seniorów Piękno naszego języka w codzienności umyka.
Dziennikarka publikująca w pismach ekonomicznych, specjalistka public relations. Autorka powieści oraz sześciu tomików fraszek.
Napisała powieść obyczajowo-kryminalną Trup oraz tomiki fraszek Chwila motylaKwiatki z rabatkiZiółka, Wianek, Chabry i kąkole oraz Na miedzy. Aktualnie kończy pracę nad siódmym tomikiem, którego tytuł to Błękitny len. Jej utwory tak są recenzowane:
Historia rodzimej miniatury literackiej rozpoczęta przez Jana Kochanowskiego nie skończyła się na Janie Sztaudyngerze. Apetyt na fraszki trwa i po jego odejściu, Marlena Wilbik odpowiada na to wyzwanie. Fraszki wymagają ogromnej literackiej kultury. Przede wszystkim dlatego, by nie przekroczyć delikatnej, niewidzialnej linii między dowcipem a wulgarnością, pikanterią a złym gustem. W trudnej sztuce balansowania na tej cienkiej linii Wilbik osiąga mistrzostwo.
Marlena Wilbik jest także autorką profesjonalnych opracowań o historii piłki nożnej, pełni funkcję Pełnomocnika Zarządu Stowarzyszenia Orłów Górskiego ds. medialnych.
W 2011 roku wydała trzystustronicowy album Kazimierz Górski i jego Orły wypełniony rozmowami, wspomnieniami, czy osobistymi wypowiedziami polityków, sportowców, menadżerów, artystów.
Trochę romantyczka i pośród stosu książek ma jeszcze w domu dwa koty i psa…



1 marca 2019
by
Zblewo
https://i0.wp.com/przydroznekapliczki.pl/wp-content/uploads/2019/02/Zblewo.jpg?fit=788%2C523&ssl=1
Autor: Adam Murawski
Kapliczka stoi od 2009 r. przy drodze nr 22 przy skręcie do ul. Chojnickiej. Powstała z inspiracji kociewskich rzeźbiarzy. Samo miejsce wybrał pan Bernard Damaszka. Ustawiono ją w miejscu, gdzie nawieziona została ziemia z dawnego cmentarza katolickiego, zniszczonego przy budowie tzw. berlinki (niedokończonej autostrady z Berlina do ówczesnego Königsbergu, budowanej przez Niemców), obecnie drogi nr 22. Intencją twórców kapliczki było również upamiętnienie ofiar wypadków, do których dochodzi dość często w okolicy skrzyżowania, na którym kapliczka została ustawiona.
Sama kapliczka ma postać ściętego pnia, okorowanego drzewa z odchodzącymi bocznymi konarami na którym umieszczono dwie przeszklone skrzynki. W ich wnętrzu są umieszczone figury świętych, w tej zawieszonej wyżej znajduje się rzeźbiona w drewnie postać Św. Franciszka z Asyżu, którą wykonał Marek Pawelec, rzeźbiarz ze Zblewa. W skrzynce umieszczonej pod nią umieszczono figurę Św. Krzysztofa wykonaną przez innego twórcę ludowego, Edmunda Zielińskiego. To honorowy prezes Stowarzyszenia Twórców Ludowych Oddziału Gdańsk. Choć od wielu lat mieszka w Gdańsku nigdy nie zerwał więzi z rodzinnymi stronami. Urodził się niedaleko Zblewa, w Białachowie.
Mieszkający w sąsiedztwie państwo Drawscy wykonali drewniany płotek wokół kapliczki. Pani Mirosława Drawska zadbała o nasadzenie wokół iglaków i innych kwiatów. Kapliczkę uroczyście poświęcono 25.07.2009 r. W sierpniu 2014 r. miała miejsce jej renowacja. Krzysztof Trawicki, wójt gminy Zblewo sfinansował to przedsięwzięcie. Odpowiednim środkiem konserwującym drewno dwukrotnie pokrył całą kapliczkę (pień drzewa) pan Henryk Klin. Ta operacja na pewno przyczyni się do przedłużenia żywota kapliczki.
 
Szanowny Panie Adamie,
Konieczna jest korekta do powyższego tekstu. Otóż inicjatorem powstania kapliczki byłem ja i tylko ja. W pierwotnym założeniu kapliczka miała stanąć na skrzyżowaniu koło młyna w Zblewie (skrzyżowanie dróg Kościerzyna - Skórcz i Starogard – Chojnice), gdyż tam właśnie leży cmentarna ziemia zwieziona z miejscowego cmentarza przez który budowana była w 1941 roku autostrada Berlin – Królewiec. W rejonie tego skrzyżowania miała stanąć kapliczka upamiętniająca cmentarne szczątki jak i ofiary wypadków (dziesiątki) na tym skrzyżowaniu. Niestety, włodarze dróg nie zgodzili się na postawienie kapliczki bo odwracałaby uwagę kierowców, co mogłoby powodować kolejne wypadki drogowe. Tłumaczenie z pogranicza hipokryzji – krzykliwe bilbordy licznie stojące wzdłuż naszych dróg nie zakłócają uwagi kierowcom. Po kilku latach wróciłem do tego tematu i przy pomocy mego przyjaciela Bernarda Damaszka udało się pozyskać grunt pod kapliczkę (po kilku innych przymiarkach lokalizacyjnych).
Zaproponowałem, by kapliczkę wykonać w drewnie dębowym, najlepiej z zachowaniem jego licznych konarów. Pan Bernard pozyskał zgodę na wycięcie dębu z posiadłości pana Szarafina w Białachowie. Pojechaliśmy tam, wybrałem odpowiednie drzewo, z inicjatywy Pana Damaszka zostało ścięte i zwiezione do Zblewa. Poprosiłem pana Marka Pawelca o wzięcie na siebie zadania przygotowania tego pnia i wykonanie skrzynek na figury, jak i samej figury św. Franciszka.
25 lipca 2009 roku miało miejsce poświęcenie kapliczki. Państwo Drawscy zasługują na szczególną cześć i chwałę za opiekę nad tym obiektem sakralnym.
Mam nadzieję Panie Adamie, że w żaden sposób nie uraziłem Pana moim sprostowaniem. Jestem przekonany, że napisał Pan w dobrej wierze to, o czym został poinformowany na temat tej kapliczki.
Szanownej Pani Marlenie Wilbik serdecznie gratuluję pomysłu. To świetna inicjatywa godna pochwały i wszelkiego wsparcia. Pozdrawiam Panią serdecznie.
      Gdańsk 9 lipca  2020                                                               Edmund Zieliński









Pamiątkowe zdjęcie w dniu poświęcenia kapliczki 25 lipca 2009 (niedziela)
Od lewej - harcerka pełniącą wartę honorową, Marta Puttkamer, Franciszek Puttkamer, Erwin Dorawa, Renata Damaszk, Edmund Zieliński, Danuta Zielińska, Bożena Pawelec, Marek Pawelec i harcerka z warty honorowej. Foto Wojciech Zieliński

Zarząd Ochotniczej Straży Pożarnej w Zblewie

                                                                                                     Gdańsk 1 czerwca  2020 r.                           
                                Zarząd
                                Ochotniczej Straży Pożarnej
                                             w Zblewie
             
                                                Szanowni Druhowie!
                 Na terenie Zblewa i wsiach sąsiednich znajdują się obiekty sakralne (kapliczki i krzyże ) drewnianej konstrukcji wymagające okresowej konserwacji. Kiedy żył ś.p. Henryk Klin z ul. Jaśminowej, raz na rok przeprowadzał konserwację  krzyża cmentarnego w Zblewie i kapliczki przydrożnej znajdującej się przy wylocie  ulicy Chojnickiej w kierunku „berlinki”. Minęło już kilka lat od ostatniej konserwacji i nastała pora ponownego zabezpieczenia tych obiektów. W międzyczasie postawione zostały dwa kolejne krzyże: jeden w sąsiedztwie zblewskiej plebanii, drugi posadowiony został na cmentarzu ewangelickim w Białachowie.
             Ośmielam się zwrócić o pomoc w tej sprawie do Was - Drodzy Druhowie, bo kto jak kto, ale to Wy cieszycie się największym zaufaniem w społeczeństwie, nie szczędząc sił, nie oglądając się na profity i zaszczyty śpieszycie na pomoc społeczeństwu. Stąd moja prośba do Was.  Dysponujecie odpowiednim sprzętem do bezpiecznego wykonywania prac na wysokościach. Z doświadczenia wiem, że czas na wykonanie konserwacji odpowiednim środkiem jednego krzyża zamyka się w dwóch godzinach pracy.
                 Treść tego listu kieruję również  do Urzędu Gminy w Zblewie z prośbą, by Wasze ewentualne działania (mam nadzieję, że pozytywne) przy konserwacji wymienionych obiektów zabezpieczyć w odpowiednie konserwanty.
                 Poprosiłem mego przyjaciela Marka Pawelca z ul. Jaśminowej w Zblewie o koordynację podczas konserwacji, bowiem sam jest wykonawcą wymienionych obiektów i wie jak konserwować drewno. 
                                                                 Serdecznie Was wszystkich  pozdrawiam

Do wiadomości:                                                            Edmund Zieliński
Urząd Gminy w Zblewie                                                   
Ks. Proboszcz parafii Zblewo
Marek Pawelec  Zblewo




ospzblewo@wp.pl <ospzblewo@wp.pl>
wt., 2 cze, 06:08


do mnie



Witam Szanowny Druhu. W odpowiedzi na list do Zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej dokonamy wszelkich starań aby ta konserwacja krzyży była odpowiednia a nasza praca dobrze wykonana. Będziemy się kontaktować z Panem Markiem Pawelec aby ustalić jakie środki ochrony i konserwacji tych  krzyży używać. Ponadto będziemy Druha informować o wykonanych pracach. Ze strażackim Pozdrowieniem.

                       
                                                                                           Gdańsk 2.06.2020
                                     
                                                Drodzy Moi Druhowie!                     
          Jesteście wspaniali! Po kilku godzinach od wysłania mego listu do Was, jest już odpowiedź, i to jaka!!!  Wielkie Dzięki Wam Wszystkim. Ciągle potwierdza się to, o czym wszyscy mówią: że na braci strażackiej, na Was Druhowie,  zawsze można polegać.
           Swoją pozytywną odpowiedzią na mój list zrobiliście mi piękny prezent. Co tu ukrywać – 3 czerwca kończę 80 rok mego życia.  Nazywając mnie „Druhem”, zrobiło mi się bardzo miło i pozwólcie, że poczuję się jak członek honorowy Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Ochotniczej Straży Pożarnej w Zblewie.
            Wracają sentymentalne wspomnienia z moich młodych lat, kiedy jako młody strażak z wielkim zapałem wyjeżdżałem z kolegami do pożaru. Ale, by móc pojechać, trzeba było uruchomić naszego „dziadka”, starego Mercedesa z autopompą, wężami na zwijadłach i drabiną Szczerbowskiego na dachu. Za kierownicą siedział pan Maks Gila (miejscowy kowal), a my braliśmy auto na pych… jak już jechał, nie miał sobie równych, zwłaszcza na piaszczystym gruncie. Tak było ponad 60 lat temu…
            Drodzy Druhowie, pozwólcie, że naszą korespondencje, już po akcji „konserwacyjnej”, zamieszczę na mojej stronie internetowej edmundkociewski.blogspot.com    edmundzblewski.blogspot.com  i w kwartalniku „Moja Ziemia”.
                                                      Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam
                                                                  Czołem Druhowie!
                                                                  Edmund Zieliński 





ospzblewo@wp.pl
24 lip 2020, 06:51 (5 dni temu)  
 

do mnie
 

Witam Druha dziś realizujemy odświeżanie kapliczki i krzyża na cmentarzu. W środę rozmawiałem z Panem Markiem Pawelec na temat jakich środków do konserwacji użyć. Są wakacje a nasza młodzież z OSP przychodzi do straży by się szkolić ale i nie tylko, a dziś przyłączą się do odświeżania kapliczki i krzyża. Ze Strażackim Pozdrowieniem Adrian Reszczyński.





Krzyż cmentarny w Zblewie



Kapliczka przy ulicy Chojnickiej



Kapliczka przy ulicy Chojnickiej




Młodzi druhowie przy konserwacji kapliczki przy ulicy Chojnickiej



konserwacji ciąg dalszy


Jeszcze trochę pędzlowania....


i kapliczka jak nowa


Prace konserwatorskie wykonane z uśmiechem


Edmund Zieliński <edmund.ziel@gmail.com>
pt., 24 lip, 07:04 (5 dni temu)  
 

do ospzblewo

Czołem Druhowie! 
Wielkie dzięki za podjęcie się przeprowadzenia konserwacji kapliczek. Kłaniam się Wam nisko i życzę szczęśliwego przeprowadzenia operacji "Kapliczka".
Bardzo proszę o zdjęcia z prac i nazwiska druhów pracujących przy konserwacji. Po ich zakończeniu o wszystkim napisze do "Strażaka", do "Kuriera Zblewskiego" i na moją stronę.
Jesteście wspaniali!!! 
Pozdrawiam serdecznie
Edmund Zieliński
Czołem!

Edmund Zieliński <edmund.ziel@gmail.com>
24 lip 2020, 19:22 (5 dni temu)  
 

do ospzblewo@wp.pl
 

Dzięki, dobra robota. Młodzież z zapałem  wzięła się za konserwację.  Jeszcze dwa obiekty  i po robocie. 
Pozdrawiam  młodych konserwatorów sztuki sakralnej. 
Edmund Zieliński








Krzyż na cmentarzu ewangelickim w Białachowie




Krzyż na cmentarzu ewangelickim w Białachowie



Krzyż na cmentarzu ewangelickim w Białachowie

ospzblewo@wp.pl
27 lip 2020, 14:01 (2 dni temu)  
 

do mnie
 

Melduje wykonanie zadania



Edmund Zieliński <edmund.ziel@gmail.com>
27 lip 2020, 15:02 (2 dni temu)  
 

do ospzblewo
 

Druhowie  - jesteście WSPANIALI!!!
Jak już pisałem, można na Was polegać. Serdecznie gratuluję wykonania zadania. 
Teraz moje zadanie upamiętnienia tej wspaniałej akcji. Chciałbym zamieścić w miejscowej prasie i w  "Strażaku" mój felieton poświęcony wykonanej pracy. I tutaj potrzebuje nazwiska - dowódcy akcji, jak i wykonujących prace konserwacyjne. Chyba, że chcecie pozostać anonimowi. Namawiam jednak do publikacji - dobre uczynki należy nagłaśniać.
Pozdrawiam serdecznie
Edmund Zieliński

ospzblewo@wp.pl
28 lip 2020, 10:38 (1 dzień temu)  
 

do mnie
 

Koordynacją prac zajmował się dh Adrian Reszczyński, a prace wykonała Młodzieżowa Drużyna OSP w Zblewie Pozdrawiam

A więc do końca skromni. Druhu Adrianie, jeszcze raz bardzo dziękuję za bezpośrednią koordynację działań przy konserwacji obiektów sakralnych. Bardzo dziękuję Młodzieżowej Drużynie OSP w Zblewie za wykonane prace. Zarządowi OSP gratuluję wspaniałej załogi, której z całego serca życzę pomyślnego udziału w akcjach ratowniczo-gaśniczych.
                                                                                        Czołem Druhowie
                                                                                         Edmund Zieliński



Lato 1960 roku. Jestem na wieży naszej starej OSP w Zblewie przy ulicy Kościelnej. Zdjęcie wykonał mój kolega szkolny ś. p. Henryk Gajewski. 

poniedziałek, 4 maja 2020

Boże Ciało z przeszłości

                                                  Boże Ciało z przeszłości

                       Kiedy zbliża się to bardzo polskie święto, wracam wspomnieniami do dalekiej przeszłości. Chcę w tym felietonie cofnąć się o dziesiątki lat, do mego dzieciństwa i lat młodzieńczych. Mieszkaliśmy wtedy w Białachowie. Naszym kościołem parafialnym był kościół w Zblewie, jednak często chodziliśmy do kościoła w Borzechowie, bo i bliżej i piękniejsza trasa wiodąca przez las. Proboszczem w Borzechowie był w tamtych latach ksiądz  Jan Pranis, przez parafian nazywany „Litwinem”, z racji swego pochodzenia. To był bardzo miły człowiek. Zapamiętałem jedno ze świąt Bożego Ciała z udziałem księdza Pranisa. Jeszcze na drogach nie było asfaltu, a trasę przelotową pokrywał bruk. Ulice boczne w tej wsi   były zwykłymi  piaszczystymi drogami. O ile dobrze pamiętam, szliśmy procesją w dół od kościoła, koło poczty, obok gospodarstwa Bolesława Piłata do drogi przelotowej Lubichowo – Zblewo, którą wracaliśmy do kościoła. Było bardzo ciepło, słonecznie, a nad procesją unosiły się tumany kurzu unoszone stopami wiernych. Przy „Bożych Domkach”, jak nazywaliśmy kolejne ołtarze na trasie procesji, po skończonych modlitwach, ksiądz Pranis powiedział, że poświęcone brzozy dekorujące ołtarz, chronić będą od piorunów. Ledwo ruszyła procesja, kto żyw rzucał się do brzózek i ogałacał je z gałązek. Po chwili zostały same kikuty. Ta sama sytuacja powtórzyła się po powrocie procesji do  kościoła. Główna nawa udekorowana była szpalerem brzóz. Wyglądało to pięknie a po kościele roznosił się miły zapach brzozowych liści. Ale do czasu. Po błogosławieństwie najświętszym sakramentem, ludzie prześcigając się zrywali gałązki. Szum był taki, jakby wicher tarmosił drzewa. Siedzieliśmy z rodzicami  na chórze i doskonale widziałem, jak w błyskawicznym tempie piękne brzozy zamieniały się w obskubane żerdzie.  Pamiętam, że buzię skrywałem w dłoniach, by nie roześmiać się na głos.
                      W 1954 roku  zamieszkaliśmy w Zblewie. Zauważyłem, że procesja Bożego Ciała tutaj była dostojniejsza niż w Borzechowie. Nie było takiego kurzu, utwardzone ulice i małomiasteczkowy charakter wsi podnosił rangę tego święta. W przeddzień tego święta  mieszkańcy Zblewa gremialnie sprzątali ulice, dekorowali okna, ulicę Główną i Kościelną mieszkańcy obsadzali brzozowymi drzewkami przywiezionymi przez okolicznych gospodarzy. Pamiętam, że  cztery ołtarze na trasie procesji przez wiele lat usytuowane były przy tych samych posesjach. Pierwszy wystawiony był na schodach domu państwa Jana i Wandy Gajewskich przy ulicy Kościelnej. Był okazały, wyłożony dywanem,  pięknie udekorowany kwiatami.
                    Kolejny ołtarz usytuowany był przed domem państwa Trochów na końcówce ulicy Kościelnej. Był również piękny, starannie przygotowany. Nie mogło być inaczej, bowiem z tego domu wyszedł służyć Bogu ksiądz Bogusław  Trocha, święcenia kapłańskie otrzymał w 1958 roku.
                   Trzeci ołtarz był zwykle przy domu państwa Miszewskich na ul. Głównej. Tutaj dekoracją zajmowała się siostra mego kolegi Ryszarda Miszewskiego – Irena. Była bardzo uzdolniona plastycznie. Do perfekcji opanowała rysunek, nie miała problemów w papieroplastyce, toteż motywy dekoracyjne żywo przypominały rozwinięte gałęzie winogron z dojrzałymi gronami owoców.
                  Czwarty ołtarz wystawiony był przy domu państwa Szeflerów. Kto zajmował się tutaj dekoracją – nie wiem, ale jak i poprzednie ołtarze godnie przyjmował Najświętszy Sakrament.
                 W tamtym czasie organizacja procesji Bożego Ciała do łatwych nie należała. Trzeba było uzyskać odpowiednie zezwolenia na przemarsz procesji, wyznaczony był czas i trasa, we wszystko wtykała swój nos wszechobecna cenzura. Pamiętam procesje  w Zblewie te najdłuższe wiodące całymi długościami  ulic   Kościelnej i  Głównej i te krótsze, które z ulicy Głównej skręcały w uliczkę obok posesji państwa Śliwów do kościoła. W tym wypadku ówczesna władza zasłaniała się wymogami zapewnienia płynności ruchu ulicznego. Tłumaczenie bez sensu, bowiem w tamtych latach były we wsi dwa samochody, a ulicami najwyżej przejeżdżała jakaś furmanka konna i to był cały ruch. Mam tu na myśli dzień roboczy, bo w święto Bożego Ciała nikt z miejscowych nie śmiałby zakłócać tej uroczystości.
                   Procesji towarzyszyli strażacy pilnujący porządku na czele procesji, a przy poszczególnych ołtarzach uroczystość uświetniał swym śpiewem chór „Cecylia” pod dyrekcją organisty Izydora Borzyszkowskiego (śpiewałem w basach). Tej uroczystości towarzyszyła też orkiestra dęta składająca się z miejscowych muzyków. Jednym z nich był kolejarz ze Zblewskiej stacji PKP pan Bukowski. Jak mi mówiła moja siostra Danusia, grała też orkiestra „Lipków” z Pinczyna. Moja siostra  niosła z koleżankami feretron Matki Bożej, a były to:  Ludwika Żołądek i  Klara Wiśniewska z Białachowa,  oraz  Helena Podlaska z Białachówka. Ludwika Żołądek   jest siostrą zakonną w Szwecji.
                 Tak jak i dziś, procesję poprzedzał szpaler dziewczynek prószących kwiatki przed Najświętszym Sakramentem. Dobrze zapamiętałem piękną dziewczynkę, a była nią Terenia Aszyk, która kroczyła tuż przed baldachimem. Miała zawieszony na szyi mały koszyk z płatkami kwiatów. Nabierała płatki w dłonie, składała je,  i w odpowiednim momencie odwracając się, zgrabnym ruchem wysypywała na monstrancję płatki róż.  Wypowiadała przy ty taką modlitwę – Serce ciało i dusza moja, to ofiara Twoja.
                   I tu brzozowe gałązki miały powodzenie. Byłem uczestnikiem tego święta w innych miejscowościach. Zapamiętałem tę uroczystość  odbywającą się w Groniu koło Nowego Targu, gdzie górale pięknym śpiewem na głosy uczestniczyli w tej procesji. Byłem też na procesji Bożego Ciała w Głuchołazach, dokąd wyrwałem się z mej jednostki wojskowej w Prudniku. W latach 1966 – 1977 brałem udział w tym święcie w Gdyni – Orłowie, gdzie mieszkałem. Kiedy byłem mieszkańcem   ówczesnej Czechosłowacji, święto Bożego Ciała nie istniało. Od 42 lat  w tym uroczystym dniu idę w procesji na ulicach Zaspy. I tu, jak przed laty w Borzechowie czy Zblewie, wierni obłamują gałązki brzozy zachowując starą tradycję. Kiedy to widzę, wspomnieniami wracam do lat czterdziestych, do moich młodych lat…
Gdańsk 30 kwietnia 2020                                                                      Edmund Zieliński

Ps. Poprosiłem mojego przyjaciela o jakieś wspomnienia z tamtych lat, zwłaszcza, że obaj mieszkaliśmy w tej wsi, śpiewaliśmy w chórze, organizowaliśmy życie kulturalne itp. Gerard napisał tak:
            Najbardziej utkwiło mi w pamięci uczestnictwo zespołu - orkiestry dętej  kolejarzy ze Tczewa w uroczystościach Bożego Ciała w Zblewie. Przez kilka lat, gdy byłem ministrantem u ks. prob. A. Licznerskiego i później, kiedy śpiewałem w Chórze "Cecylia", na przełomie lat 50 i 60-tych, zespól ten co  roku uświetniał tę uroczystość pięknym, wzruszającym  wykonaniem znanych pieśni religijnych. Pamiętam, że te muzyczne eskapady dzielnych muzyków w kolejarskich mundurach organizował, we współpracy z parafią, Edmund Schade- kolejarz i muzyk, mieszkający przy ul. Dworcowej, sąsiad moich rodziców. Nota bene, Jego ojciec, Ignacy Schade w okresie międzywojennym pełnił funkcję inspektora Biura Meldunkowego Państwowej Kasy Chorych w Starogardzie  filia w  Zblewie.
     Zofia Piątek-najmłodsza z dzieci Haliny i Edmunda Schade przypomniała mi, jak przed tym świętem, ojciec Jej godzinami rozpisywał z partytur pieśni,  partie dla poszczególnych instrumentów dętych. a po procesji muzycy goszczeni byli przez rodziców Zosi w ogrodach ich posesji, wykonując często utwory bardziej rozrywkowe...
  Gdynia, 30 kwietnia 2020 
                                                                                               GERARD SULEWSKI





                      Boże Ciało w Zblewie po I wojnie światowej około 1920 roku



                Dziewczynki prószące kwiatki w procesji Bożego Ciała w Zblewie około 1947 r.




    Dziewczynki prószące kwiatki w procesji Bożego Ciała w Zblewie około 1946 roku. Obok księdza  Pani Trocha




To może być rok 1948. Dziewczynki ze Zblewa, Białachowa, Bytoni, Miradowa prószące kwiatki podczas procesji Bożego Ciała w Zblewie
Moja siostra Danusia zidentyfikowała następujące osoby: pod figurką stoi Irena Szefler, druga w prawo od Ireny (ciemniejsza twarz) to Danuta Zielińska. Z prawej strony(patrząc na zdjęcie) stoi pani w kapeluszu, przed nią po jej lewej stronie jest Janina Wasilewska. Czwarta po lewej stronie Danusi (z kropeczką na sukience) to Irena Kłopotek. Z dwiema kropkami na sukience po lewej stronie zdjęcia (bujne długie włosy) to Helena Podlaska.  Najwyższa dziewczynka po lewej stronie zdjęcia na górze, to Rudzińska (Irena?), druga po jej prawej ręce (z warkoczykami) stoi Halina Gajewska (po latach żona Pawła Libiszewskiego). Niżej Danusi jest Terenia Zube (później żona Franciszka Szklarskiego). Po prawej wyżej w ciemnym okryciu Ludwika, później z męża Jasińska. Po lewej stronie zdjęcia stoi opiekunka dziewcząt, a po jej lewej ręce druga to Karwatowska - wychowanka Kazimierza Bielińskiego z Białachowa.



Lata czterdzieste XX wieku w Zblewie, procesja Bożego Ciała. 




Procesja Bożego Ciała w Zblewie około 1960 roku
Na pierwszym planie Pan Marian Sulewski. Ostatnią chorągiew niesie Pan Konrad Mindykowski




                                 Procesja Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku




                             Procesja Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku




                                Procesja Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku





                     Jeden z ołtarzy na trasie procesji Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku





             Udekorowane okno na trasie procesji Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku





                                     Procesja Bożego Ciała w Zblewie 26 maja 2016 roku