poniedziałek, 30 maja 2016

EDMUND ZIELIŃSKI
Boże Ciało w Zblewie, nabożeństwo majowe w Białachowie
DrukujE-mail
niedziela, 29 maj 2016
Postanowiliśmy z małżonką, że będziemy na procesji Bożego Ciała w Zblewie i na majowym nabożeństwie w Białachowie. Nie żałujemy decyzji, zwłaszcza, że udział wzięła rodzinka z Wejherowa i Gdańska. Zaproponowałem wyjazd do Zblewa koleżance z muzeum w Oliwie, która propozycję chętnie przyjęła, zwłaszcza, że profesja etnografa wymaga wyjazdów w teren i rejestrowania zanikających zjawisk w dziedzinie kultury regionalnej. Ostatni raz na procesji Bożego Ciała byłem w tej wsi 17 lat temu. Wtedy ostatni raz niósł baldachim mój brat Jerzy, który tego samego roku pożegnał ten świat.

Postanowiliśmy z małżonką, że będziemy na procesji Bożego Ciała w Zblewie i na majowym nabożeństwie w Białachowie. Nie żałujemy decyzji, zwłaszcza, że udział wzięła rodzinka z Wejherowa i Gdańska. Zaproponowałem wyjazd do Zblewa koleżance z muzeum w Oliwie, która propozycję chętnie przyjęła, zwłaszcza, że profesja etnografa wymaga wyjazdów w teren i rejestrowania zanikających zjawisk w dziedzinie kultury regionalnej. Ostatni raz na procesji Bożego Ciała byłem w tej wsi 17 lat temu. Wtedy ostatni raz niósł baldachim mój brat Jerzy, który tego samego roku pożegnał ten świat.
 
Bywam w Zblewie kilka razy do roku, ale wczorajsza wizyta zrobiła na mnie (i nie tylko) bardzo miłe wrażenia. Właściwie rzadko przyglądałem się infrastrukturze wsi. Wczoraj miałem więcej czasu przyjrzeć się ulicom, domom, wystrojem i wszechobecną czystością. Zaskoczyła nas mnogość udekorowanych okien na okoliczność procesji Bożego Ciała. U nas, na Zaspie, przy okazji tego święta dekoracje okien należą do rzadkości. Tutaj do rzadkości należą okna bez dekoracji i za to należy się szacunek i uznanie dla mieszkańców Zblewa. A ulice? Pozazdrościć może niejedna miejscowość. Kiedyś ul. Kościelna należała do bardziej zaniedbanych, dziś nie wstyd przy niej mieszkać i śmiało może konkurować z ul. Główną.

Uroczysta procesja miała dostojny charakter. Panował porządek, a dziewczynki z radością sypały kwiatki przed najświętszym sakramentem. Nawet te najmłodsze starały się dotrzymać właściwego rytmu, chociaż pewnie nóżki bolały. Pięknie prezentowali się śpiewacy chóru „Cecylia” i panie w strojach regionalnych.





























Około godziny 18 pojechaliśmy do Białachowa. Do nabożeństwa majowego było jeszcze trochę czasu, który wykorzystaliśmy na odwiedziny starej szkoły. To tu pobieraliśmy naszą edukację. Moja siostra Danusia dawno tutaj nie była, toteż z sentymentem przyglądała się naszej starej szkole. Weszła nawet głównym wejściem do szkolnego korytarza i powiedziała: "Tu jest tak, jak było". Siostra Danusia chodziła tu do szkoły niemieckiej, bowiem w wiek szkolny wchodziła wraz z nastaniem okupacji i do czasu, kiedy Niemcy rozpoczęli wiać z naszych ziem, uczyła się języka niemieckiego. Często wspomina, jak to dzieci, których rodzice nie podpisali Deutsche Volksliste (niemiecka lista narodowościowa), siedziały w jednym rzędzie pod ścianą, a ci z deklaracją o przynależności do narodu niemieckiego miały miejsca pod oknami. Danusia siedziała pod ścianą, bo Zielińscy volkslisty nie podpisali. Siostra pamięta, że uczyli ich nauczyciele niemieccy – jeden nazywał się Hinz, drugą była Hildegarda Offerman. Danusia wspomina ją dobrze, bo nie segregowała dzieci na Polaków i Niemców. Wszystkich traktowała jednakowo. Zaraz po wojnie nauczycielami byli Lampkowski i Kuczkowski.

Nieopodal szkoły jest grób masowy zamordowanych Żydówek przez wycofujących się Niemców. I to miejsce odwiedziliśmy. W 1947 roku, kiedy zacząłem chodzić do szkoły w Białachowie, wiedzieliśmy, że tu w pobliżu bagna leżą zamordowane Żydówki – uczestniczki Marszu Śmierci z Konzentrationslager Stutthof. Danusia wspomina, że zaraz po tym makabrycznym mordzie z ziemi wystawały dłonie pomordowanych. Przez wiele lat miejsce to nie było upamiętnione. Dopiero w latach siedemdziesiątych grób otrzymał metalowe ogrodzenie i trwałe oznakowanie. Grobem opiekują się uczniowie zblewskiego gimnazjum.


 Przed starą szkołą w Białachowie Barbara Maciejewska, Danuta Skomorowska z Zielińskich i Edmund Zieliński



  Tu jest tak, jak było - mówi Danuta Skomorowska z Zielińskich stojąc w wejściu do szkoły.










Dzieci ze szkoły w Białachowie 1934 rok
W trzecim  rzędzie od dołu pierwsza z lewej to Łucja Meka z męża Zielińska. W tym samym rzędzie szósta z lewej to Klara Żołądek, później z męża Pettke i po owdowieniu wyszła za Antoniego Zielińskiego - syna Antoniego brata mojego dziadka Franciszka. Trzeci z lewej w górnym rzędzie to Józef Tomczak
















                    Iwona Chodorowska przed mogiłą pomordowanych Żydówek












                                            Idziemy na majowe nabożeństwo




Rodzinka Zielińskich z Gdańska i ze Zblewa - Ania, Kasia, Danusia, Mateusz, Paweł, Mikołaj i Edmund





Po dłuższej przerwie  mieszkańcy Białachowa ( i nie tylko) spotykają się na majowym nabożeństwie przy Bożej Męce, która też ma swoją historię. Stała już przed wojną, jednak okupant niemiecki postanowił swymi barbarzyńskimi  zarządzeniami zniszczyć wszelkie ślady mówiące o polskości  na ziemiach wcielonych do III Rzeszy. A takimi stało się Pomorze. Zburzono również kapliczkę w Białachowie. Jednak skoro okupant czmychnął, mieszkańcy postanowili odbudować symbol naszej wiary i wiekowej tradycji, jaką są nasze krzyże i kapliczki przydrożne. Kapliczkę od nowa  wybudował pan Marian Artuna mieszkaniec Białachowa. Jego dziełem jest również kapliczka stojąca w sąsiedztwie byłego gospodarstwa mojego dziadka Franciszka. 


 kapliczka została wybudowana 1945-46 przed nią były tam gruzy czerwonej cegły i pan Artuna postanowił w tym miejscu postawić nową ale pierwsza była ta obok Zielińskich postawiona tak to wspomina córka pana Artuny Ewa.









                                    Synek państwa Piątkowskich przewodzi litanii Loretańskiej





Zbliżała się godzina 19 i powoli zaczęli schodzić się mieszkańcy na majowe nabożeństwo przed Bożą Męką w Białachowie. Przez wiele lat przewodziła (na Kociewiu mówiono przodkowała) modlitwom Weronika Chmielecka i Klara Zielińska. Przodkowała również Danuta Baniecka i inne osoby. Dziś przewodzą modlitwom Państwo Karolina i Adam Piątkowscy z dziećmi. Jedno z nich pięknie przewodziło litanii Loretańskiej. Wielkie uznanie dla podjętej inicjatywy wznowienia po latach nabożeństw majowych w tej wsi, zwłaszcza przez ludzi młodych.

Byliśmy bardzo zadowoleni z odwiedzin miejsca naszego urodzenia i pomodlenia się przed kapliczką, którą przez wiele lat mijaliśmy w drodze do szkoły. Szkoda tylko, że lata tak szybko upływają czyniąc nas coraz starszymi. Na to już nic nie poradzimy.

Gdańsk 28 maja 2016 Edmund Zieliński

Zdjęcia do felietonu wykonali – Barbara Maciejewska, Marlena Baniecka, Wojciech Zieliński.









środa, 4 maja 2016

EDMUND ZIELIŃSKI. PO LATACH W PŁOCICZNIEDrukujE-mail
środa, 04 maj 2016
Wielkimi krokami zbliża się X plener artystów ludowych Pomorza corocznie organizowany przez szkołę w Bytoni. Przez większość plenerów tematem wiodącym dla rzeźbiarzy były przydrożne kapliczki. Nie licząc 14 stacji Drogi Krzyżowej stojącej przy kościele w Bytoni, na terenie gminy Zblewo postawiono 6 przydrożnych kapliczek – w Bytoni, Cisie, Pinczynie, Miradowie, Borzechowie i w Wirtach. Przy okazji X pleneru planujemy postawić kolejne kapliczki w Cisie, Górze i Płocicznie. Ostatnie dwie miejscowości leżą poza terenem gminy Zblewo, ale czy nie możemy zrobić prezentu sąsiadom?


W czwartek 28 kwietnia 2016 roku odwiedziłem zaprzyjaźnioną szkołę w Bytoni. Pan dyrektor Tomasz Damaszk powiada – a może przejedziemy się do Płociczna na rekonesans, poszukamy dobrego miejsca na kapliczkę. Chętnie się zgodziłem, w samochód i jazda do Płociczna przez Cis. Na pewnym odcinku drogowy kontrast – kilkaset metrów asfaltowej drogi i znowu stary piaszczysty trakt. Po drodze zatrzymaliśmy się w rejonie przystanku PKP Bytonia. Pan dyrektor wskazał mi miejsce, gdzie stanie kapliczka figurami – św. Katarzyny, patronki kolejarzy, św. Andrzeja, patrona podróżnych, i Jana Gwalberta, patrona leśników. Będzie posadowiona wśród leśnych drzew w sąsiedztwie przystanku.
Dalej jechaliśmy przez Stary Cis, Nowy Cis, obok jeziora Pieszczenko, Starą Lipę z jeziorem Lipskim – swego czasu własność pana Gełdona ze Zblewa, minęliśmy jezioro Kaczmarskie i miejscowość Kazub z jeziorem Kazubskim. To w tej miejscowości i przy tym jeziorze dumnie rosną wiekowe sosny z pewnością pamiętające urodziny mojego pradziadka Antoniego w 1845 roku. Właściwie to żadna głusza leśna, bo co krok letniskowy domek, a obok siedlisko całoroczne. W miejscowości Dunajki wyłoniła się wśród gęstowia drzew posiadłość pana Marcina Kaliszewskiego. Obok w kopli, jak kiedyś nazywaliśmy ogrodzony teren przeznaczony do wypasu bydła i koni, stado danieli z hodowli pana Marcina. Za moich młodych lat nic takiego nie było nawet do pomyślenia. Dziś nie trzeba jechać w egzotyczne kraje, by zobaczyć strusia, i u nas się je hoduje. Inny świat. Również inny z tego względu, że za moich młodych lat jadąc przez Cis, Kazub napotykaliśmy domostwa kryte strzechą, po których czas nie zostawił śladu.

Kościółek w Płocicznie
Raptem na horyzoncie wśród drzew wyłoniła się kopuła (przypominająca prawosławną architekturę sakralną) kościoła w Płocicznie i wjechaliśmy do uporządkowanej i zadbanej wsi. W mojej pamięci zachowałem ją zupełnie inną, ubogą, zaniedbaną, bo sprzed 55 lat. Wtedy ostatni raz byłem w tej wsi z członkami męskiego chóru naszej „Cecylki” ze Zblewa. Pojechaliśmy na motocyklach. Pamiętam, że na ówczesnych maszynach marki Jawa byli – Paweł Libiszewski, Makowski, Zygmunt Weisbrodt, Czesław Szulc. Na Panonii rodem z Węgier przyjechali Czesław Zalewski i Bogdan Sulewski. Ja przyjechałem na motocyklu marki SHL 150 mojego brata Jerzego. Pasażerami tych maszyn byli - Erwin Dorawa, Roman Rozkwitalski, Konrad Mindykowski, Marian Łącki, Marian Jędrzyński. O ile mnie pamięć nie zawodzi, był również Gerard Sulewski, Heniek Birna, Kazik Rezmer, Józef Kuczkowski. Oczywiście przewodził całości nasz organista i dyrygent Izydor Borzyszkowski. Daliśmy tam koncert w miejscowym kościółku. Wydaje mi się, że było to majowe nabożeństwo. Co śpiewaliśmy? Witaj jutrzenko rano powstająca, Boże mocny, Boże cudów… i dalej nie pamiętam. Kto wtedy był duszpasterzem w tym kościele – też nie pamiętam.
Obecnie zawiaduje tym kościółkiem ksiądz Romuald Prosator – przez miejscowych, i nie tylko, zwany „dobrym duchem”. Przyjął nas bardzo serdecznie w swojej plebanii pomimo niezapowiedzianej wizyty. Był też w trakcie niesienia pomocy jednemu z mieszkańców wsi, który doznał zawału serca. Ksiądz Romuald zorganizował pomoc medyczną.
W przytulnym mieszkaniu księdza Romualda czuć ducha artysty i miłośnika sztuki. Zauważyłem stojące rzeźby na szafie i liczne obrazy na ścianach, a wśród nich bardzo dobrą reprodukcję „Patrolu powstańczego - pikieta” Maksymiliana Gierymskiego z 1872 roku. Wśród rzeźb rozpoznałem pracę Czesława Kasperowicza z Gdańska, który przez wiele lat przebywał w Górnych Malikach, gdzie tworzył swoje dzieła, również do ołtarza papieskiego w Sopocie w 1999 roku. 
 Miejsce przeznaczone na kapliczkę
Odręczny projekt kapliczki
Ten poewangelicki kościół z 1906 roku odzyskał swoją świetność między innymi dzięki obecnemu księdzu Romualdowi Prosatorowi. To tutaj obok kościoła stanie kapliczka z figurą św. Józefa, którą z Bożą pomocą wyrzeźbię. Kapliczka pobłogosławiona zostanie w sierpniu 2016r. Kolejny ślad bytońskich plenerów na trwałe wpisze się w krajobraz naszego Kociewia.
Gdańsk 2 maja 2016 Edmund Zieliński
Męski chór "Cecylki" ze Zblewa z roku 1959. Wróciliśmy z wycieczki do Wdy, gdzie śpiewaliśmy podczas mszy świętej. Najniżej siedzi Heniek Birna. Rząd wyżej od lewej:  Józef Kuczkowski - syn zamordowanego przez Niemców w Szpęgawsku nauczyciela ze Zblewa, Marian Łącki,  Zygmunt Weisbrodt, Makowski, Izydor Borzyszkowski, Czesław Zalewski, Stasiu Poniedziałek, Paweł Libiszewski i Czesław Szulc. Wyżej od lewej: Erwin Dorawa, Konrad Mindykowski, Kazimierz Rezmer, Gerard Sulewski i Edmund Zieliński.
Powyższe zdjęcie pokazano na wystawie fotograficznej w Zblewie w 2005 roku. Wówczas w opisie nie umieszczono nazwiska mojego, Makowskiego, Zalewskiego, Poniedziałka, Kuczkowskiego, Rezmera. Błędnie dopisano nazwiska - Sobisz, Radkowski, Kwaśniewski, Wasilewski, których na tym zdjęciu nie ma. To tak gwoli ścisłości dla archiwizujących stare zblewskie fotografie.

dalej »