poniedziałek, 24 października 2016

O REGIONACH. WSZYSTKO JEST W PORZĄDKU?

Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie ma w ofercie mapę fizyczną województwa pomorskiego i mapę Kaszub. Na mapie znaleźć można miejscowości liczące powyżej 100 mieszkańców, zaś nazwy polskie przetłumaczone są na język kaszubski. Nie brakuje też kaszubskich nazw gór, jezior, rzek etc. Nad poprawnością nazw czuwała Rada Języka Kaszubskiego.
Mapa fizyczna województwa pomorskiego i mapa Kaszub może trafić bezpłatnie do szkół, gdzie nauczany jest język kaszubski. Podczas wrześniowej konferencji dla nauczycieli, organizowanej przez Zrzeszenie, można było otrzymać bezpłatny egzemplarz okazowy dla placówki.
Projekt zrealizowano dzięki dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.Ze strony Kaszubi.pl




Kaszubska mapa województwa pomorskiego





Mapa Kaszub według badań księdza profesora Bernarda Sychty, jako obszar dialektów kaszubskich.

I co możemy zobaczyć na tej mapie? Dla niezorientowanych w przedmiocie, wiele miejscowości leżących na terenie Kociewia zostało przyłączone do Kaszub. Na przykład, wieś Struga leżąca 3 km na zachód od Zblewa, Góra, Lipy, Nowe Polaszki, Liniewo, Stara Kiszewa według opracowujących tę mapę są to wsie należące do Kaszub. Z tego wynika, że wszystko, co leży we wschodnich granicach powiatu kościerskiego i w południowej części powiatu Pruszcz Gdański należy uznać za kaszubskie. I masz babo placek. Przecież wiele miejscowości leżących w granicach tych powiatów należy do regionu kociewskiego. Wiem, że na podstawie kryteriów etnicznych i językowych wytycza się w przybliżeniu granice regionów i są one płynne, ale w obie strony. Wielokrotnie rozmawiałem z pierwszym etnografem Kaszub ś.p. Wojciechem Błaszkowskim, który powiedział, że granica zachodnia Kociewia biegnie od wsi – Trąbki Wielkie przez Wysin – Liniewo – Nowe Polaszki – Konarzyny i dalej w kierunku Czarnej Wody. Zresztą, kiedy przegląda się różnego rodzaju opracowania ta temat Kociewia, widać, że tak właśnie usytuowana jest zachodnia granica tego regionu. Czemu na tej mapie jest inaczej? Przecież mapa ta ma służyć celom edukacyjnym młodzieży szkolnej. Przynajmniej tu, należało z całą starannością i rzetelnością podejść do tematu.


Mapa Kociewia zamieszczona w publikacjach dotyczących Kociewia

Z uwagi na moją dotychczasową wieloletnią działalność na terenie Kaszub i Kociewia, czuję się obywatelem tych dwóch regionów, i gdyby zaistniała podobna sytuacja na mapie Kociewia, moja reakcja byłaby taka sama.

Gdańsk 3 lipca 2016, Edmund Zieliński

wtorek, 18 października 2016

Wielki artysta z małego Kociewia

KSIĄŻKI. BERNARD DAMASZK "WIELKI ARTYSTA Z MAŁEGO KOCIEWIA" (O WŁADYSŁAWIE POPIELARCZYKU)DrukujE-mail
wtorek, 04 październik 2016


Bernard Damaszk opracował bardzo interesującą książkę pt. "Wielki artysta z Małego Bukowca", przybliżającą postać zupełnie nieznanego na Kociewiu artysty, którego dzieła kupowały największe galerie na świecie (zajrzyjcie do Wikipedii). Pozycja składa się z rozdziałów: 1/ Mała ojczyzna artysty
2/ Korzenie Władka i jego najbliższych
3/ Maestro  (podrozdziały: Malarstwo, Rysunek, Happening, Poezja, Wywiad z Romanem Śliwonikiem - pisarzem i publicystą, Rozmowa z prof. dr Ireną Huml - historykiem sztuki, pracownikiem PAN, Rozmowa z Tadeusz Dominikiem - artystą malarzem, Rozmowa z Władysławem Fryczem - rzeźbiarzem);
4/ Władysław Popielarczyk - wspomnienia rodzinne
5/ Tak zapamiętali wielkiego człowieka:
Jak poznałam Władka - wspomnienia Wandy Popielarczyk,
Córka Basia o swoim ojcu,
Wspomnienia siostrzenicy Reni Damaszk ze Zblewa,
Jedyny siostrzeniec Roman o wujku Władku,
Władka wspominają siostrzenica Bożena i jej mąż Ryszard, Tak zapamiętałem Władysława Popielarczyka - artysta, rzeźbiarz, malarz - Edmund Zieliński,
Władka wspomina przyjaciel córki Basi - lekarz medycyny Andrzej Venulet - Kapsztad, obecnie mieszkaniec Małego Bukowca,
Wywiad znanego publicysty, dziennikarza, pisarza Tadeusza Majewskiego z mieszkanką Wielkiego Bukowca Genowefą Kaczmarek, Kilka słów od autora.     
Całość jest bogato ilustrowana.
Na dniach napiszemy, gdzie tę pozycję będzie można nabyć. Zamieścimy też w portalu szersze omówienie.
Druk i oprawa: Drukarnia Mirotki  










Powyższy obraz, miejsce urodzenia Bernarda Damaszka namalował Edmund Zieliński. Kobietę karmiącą kurki i człowieka z taczką namalował Ali Zwara.

niedziela, 2 października 2016

Z nordic walking na ścieżkach wspomnień

EDMUND ZIELIŃSKI. Z NORDIC WALKING NA ŚCIEŻKACH WSPOMNIEŃDrukujE-mail
niedziela, 02 październik 2016




Przyjedźcie do nas, pójdziemy na kijki – zapraszała nas tymi słowami nasza kuzynka Marlena Baniecka z Białachowa, która ze swoją koleżanką Urszulą Artuna codziennie wędrują po okolicznych lasach. Propozycja nęcąca, zwłaszcza, że dotyczyła  stron mego dzieciństwa. W czwartek, 16 czerwca 2016 roku, wyjechałem z Danką  z Gdańska z pewnymi obawami, zwłaszcza, że padał deszcz. Jednak po kilkudziesięciu kilometrach niebo się rozjaśniło, chmury przybrały kształt cumulusów, zrobiło się cieplutko i słonecznie. 
 W Białachowie zostawiliśmy samochód na podwórku Marleny i w jej towarzystwie ruszyliśmy na dobrze mi znane ścieżki, oczywiście podpierając się kijkami. Poszliśmy drogą na południe. Po lewej minęliśmy stary cmentarz ewangelicki, o którym swego czasu pisałem. Po prawej stare gospodarstwo Węsierskich, którego dom pozostał jako jedyny 
o zrębowej konstrukcji ścian w Białachowie. Urodziłem się w podobnym, w gospodarstwie babci Pauliny Redzimskiej. Jeszcze taki był w gospodarstwach Felskich i Szarafinów. Gospodarstwa te powstały po parcelacji Białachowa w latach 80-tych XIX wieku.

Idąc dalej po lewej minęliśmy gospodarstwo Baczkowskich, w którym urodził się mój ś.p. kolega Józek. To z nim konstruowaliśmy różne zabawki w postaci zminiaturyzowanych wozów konnych i w ogóle spędzaliśmy dzieciństwo na wspólnych zabawach. Często w letniej porze korzystaliśmy z wody pobliskiego jeziora, do którego z gospodarstwa Józka nie ma dalej jak 50 metrów. Był tam pomost, z którego państwo Baczkowscy czerpali wodę na potrzeby gospodarstwa. Przy każdej mojej bytności u Józka jego mama częstowała nas pajdami swojskiego chleba, grubo smarowanego swojskim  masłem, do tego była zbożowa kawa z upalonych ziaren jęczmienia z dodatkiem cykorii, zalana prawdziwym mlekiem. Smaku takiego chleba i takiego masła z tamtych lat dziś nie uświadczysz.

Dalej po prawej znajduje się siedlisko, które za moich młodych lat wyglądało zupełnie inaczej – zrębowa chałupa pod strzechą, obora z chlewem kryta gontem 
– tylko stodoła została ta sama. Tu się urodziłem, tu zostało moje dzieciństwo i miłe wspomnienia. To jak w niemieckim powiedzeniu, na odludziu, na skraju lasu - Wo Hase und Fuchs sich sagen Gute Nacht, da hab ich meine Jugend zugebracht – gdzie zając i lis mówią sobie dobranoc, tam spędziłem swoją młodość. W swoich felietonach często używam zwrotów, słów, haseł w języku niemieckim. Proszę się nie dziwić, na Pomorzu nasi dziadkowie, rodzice i starsze rodzeństwo na co dzień przeplatało mowę polską z niemiecką, na co wpływ miała nasza historyczna przeszłość.

Idąc  dalej,  zatrzymaliśmy się przed Bożą Męką mego dziadka Franciszka, która liczy  sobie  71 lat. Budował ją pan Artuna z Białachowa na zlecenie mego dziadka z wdzięczności za ocalenie życia w ostatniej wojnie. Została pobudowana z czerwonej cegły, której lico po latach zostało pokryte tynkiem. Trzyma się jeszcze dziarsko, tylko otoczenie dawnych nasadzeń dożywa swego żywota. Ale wizualnie wygląda bardzo malarsko i kto wie, czy nie przeniosę ją na płótno i domaluję rodzinę Zielińskich i sąsiadów modlących się w czasie majowego nabożeństwa, którym przewodził klęcząc na obu kolanach dziadek Franciszek.

Obejrzeliśmy też to, co pozostało z gospodarstwa dziadka Franciszka, gdzie urodził się mój ojciec. Tylko chlew, obora i stajnia pozostały w niezmienionym stanie. Nie ma stodoły, drewkarni, wozowni, parownika, nie ma pracowni służącej podręcznym naprawom sprzętu gospodarczego. Reszta? Dom pięknie odnowiony, przebudowany, pewnie moi krewni spędzają tu urlopy i weekendy.


Weszliśmy w las, już inny, młodszy, niż ten z mojej młodości. Tamte wiekowe sosny zostały zastąpione nasadzeniami z lat 60-tych XX wieku. Pomimo tego czułem się jak przed laty. Po drodze mijaliśmy znacznej wielkości mrowiska, które i w tamtych czasach istniały. Zatrzymaliśmy się przy jeziorze, po toni którego co niedzielę w letniej porze pływaliśmy łodzią dziadka. Przyroda zrobiła swoje, nie byłem w tym miejscu kilkadziesiąt lat, porośnięte brzegi zasłoniły dawne kąpieliska. W tym miejscu pan Jerzewski, gospodarz zza lasu już na terenie Borzechowa, nabierał do beczek wodę na pożytek  gospodarstwa. Wprowadzał konie z wozem do jeziora do poziomu stojących na wozie beczek i nalewał wiadrem wodę. Po chwili, ociekający wodą wóz, skierował się w stronę siedliska pana Jerzewskiego. W tym miejscu też jako dzieciaki ze szkoły w Białachowie, krótko przed wakacjami, podczas terenowej lekcji przyrody pod opieka pana Stefana Gełdona – naszego nauczyciela baraszkowaliśmy w wodzie.  Klasa wracała do Białachowa, a ja przez dziadka las do gospodarstwa babci Pauliny Redzimskiej, gdzie mieszkaliśmy.

Przemierzając dalej dawne, rodzinne strony, na chwilę zatrzymaliśmy się przy krzyżu wujka Benka, o którym wielokrotnie pisałem. Ile razy tu jestem, zawsze wracają wspomnienia z tragedii, jaka wydarzyła się tu 6 marca 1945 roku.  Dalej przez las „rządowy”, jak dawniej nazywaliśmy lasy państwowe, poszliśmy w kierunku drogi gminnej rozcinającej pola pana Szrafina. Po drodze mijaliśmy Wilcze i Białe Błota, miejsca w lesie nazwane przez dawnych okolicznych mieszkańców. Za moich młodych lat droga biegnąca przez ziemie pana Szarafina przecinała uprawne pola. Dziś w większości prowadzi przez młody las.  Kiedyś był to normalny polny szlak uczęszczany przez pana Szarafina, jak i przez innych użytkowników. Po obu stronach drogi rosną piękne stare drzewa pamiętające pierwotny las porastający ziemię pana Szarafina, wycięty przez okupanta niemieckiego.

Przeszliśmy przez szosę Zblewo – Borzechowo i dalej polną drogą obok starego, zapamiętanego z dzieciństwa,  siedliska pana Eliasza – kowala. Po tamtym domku nie zostało już śladu, stoją nowe domy. Po lewej stronie mieszkał Feliks Spaiser, który objął to gospodarstwo poniemieckie w 1945 roku. Przyprowadził się z Mermeta. Przed nim mieszkali tu Felscy. Żona Felskiego miała na imię Emma. Mieli trójkę dzieci – córkę Grettę oraz  synów Fritza i Gustawa. Według słów mojej siostry Danusi, ich mama Emma tak mawiała - Fryc póć zryc, a ty Gustaw miski ustaw.Dalej za tym gospodarstwem w głąb pola w kierunku Białachowa też mieszkali Felscy. Ona miała na imię  Hedwig (Jadwiga) i mieli dwie córki. W tym gospodarstwie wujek Benek (brat mego ojca) pracował jako robotnik przymusowy. Jest tam gospodarstwo pana Klina, mieszkali tam też Bielińscy. Z Marysią Bielińską chodziłem do szkoły w Białachowie. Pan Bieliński odwiedzał nas i opowiadał straszne historie z okupacyjnych przeżyć.
Droga dobiegła końca i znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Warto było przyjechać, by przez kilka godzin spacerować ścieżkami mojej młodości, bo gdzie się kto rodzi, rad chodzi.  Marlenka – dziękujemy Ci!

Gdańsk 23 czerwca 2016                                             
Edmund Zieliński

Zdjęcia:


                                              Marlena z Danką w drodze do jeziora






Tędy w młodości chodziliśmy do kąpieliska  dziadkowego jeziora



Urocze jezioro pełne wspomnień

Danka z Marleną



Mrowisko jak za dawnych lat



I kolejna kolonia mrówek



I dalej...


Pod krzyżem wujka Benka


Kamienny drogowskaz



Droga przez włości pana Szarafina




Z kory takiej sosny robiliśmy łódeczki i spławiki do wędek



Piękne stare drzewo przy starej drodze wśród pól  pana Szarafina



Tam było gospodarstwo Franciszka i Pauliny Redzimskich (moich dziadków ze strony mamy)  i tam się urodziłem.




Na drodze w rejonie dawnych gospodarstw Felskich, Bielińskich, Klinów, Eliaszów i Węsierskich



No i kończy się uroczy spacer  po ścieżkach mojego dzieciństwa.



Poniżej -  Boża Męka mojego dziadka Franciszka Zielińskiego  wybudowana z wdzięczności za przeżyte wojny światowe. Wymurował ją w 1945 roku pan Artuna z Białachowa. 
















































dalej »