środa, 9 listopada 2016

Pochowaliśmy Jerzego








Wczoraj informowałem o śmierci naszego Przyjaciela Jerzego Kamińskiego. Dziś uczestniczyłem w Jego pogrzebie, który miał miejsce w Barłożnie. Na tę smutną uroczystość przyjechało wiele jego kolegów i koleżanek. Żegnali go najbliżsi, przyjaciele i sąsiedzi.

W kaplicy cmentarnej po różańcu i innych modlitwach można było osobiście pożegnać się z Jerzym, co bardzo wielu uczyniło. Następnie orszak żałobny odprowadził trumnę ze zmarłym do miejscowego, przepięknego kościoła. Tam ksiądz proboszcz odprawił mszę świętą. W wygłoszonej homilii pokreślił zasługi Jerzego poniesione na polu upowszechniania kultury ludowej Kociewia, jego wiarę i miłość do Boga. Zastanawiałem się, w której ławce siadał Jerzy podczas nabożeństw, gdzieś w tyle, w środku, czy na przedzie? Zapewne jego wzrok niejednokrotnie zatrzymywał się na misternie rzeźbionych elementach wystroju kościoła, a może niektóre z nich były inspiracją w jego twórczości?

Po mszy świętej poszliśmy z Jerzym w ostatnią drogę na miejsce Jego wiecznego spoczynku, gdzie zgodnie z naszą wiarą będzie oczekiwał swego zmartwychwstania. Tam pod specjalnym namiotem ustawione było urządzenie do spuszczania trumny do grobu. Po modlitwach przy grobie Jerzego ktoś z obsługi technicznej spowodował, że trumna powoli zanurzała się w niszy grobowej. Jak to się wszystko zmieniło na przestrzeni lat. Kiedy w Zblewie chowaliśmy naszych bliskich trumna stała nad grobem na drążkach i w odpowiednim momencie czterech mężczyzn za pomocą lin wpuszczało ją do grobu. Ani namiotu, ani automatu do wpuszczania trumny, ani trąbki nie było. Zresztą, tutaj też ktoś zauważył, że nie było trąbki na cmentarzu. Bo Jerzy tak chciał. On znał doskonale nasze zwyczaje i obyczaje. Płynąca melodia z trąbki przywędrowała do nas z zupełnie innego rejonu świata. Ja też jej nie chcę.

Śpij w Pokoju Wiecznym nasz Przyjacielu.

Gdańsk 8 listopada 2016, Edmund Zieliński










Przed kaplicą cmentarną