czwartek, 20 listopada 2014

JAN GAJEWSKI, PIERWSZY WÓJT ZBLEWA PO 1945 R., O KTÓRYM MAŁO KTO COŚ WIE - CZ. 2DrukujE-mail
czwartek, 20 listopad 2014


Dzisiaj jeszcze nie zamieścimy drugiej części o losach Jana Gajewskiego, gdyż wczoraj Maria Gajewska-Woźniak zasypała mnie dodatkowymi zdjęciami przedstawiających Jana z okresu przedwojennego. Musze je teraz koniecznie pokazać, żeby było zgodnie z chronologia zdarzeń. Te zdjęcia to kawał historii Zblewa. Opisuje je oczywiście Maria.
(tm) 





Tatuś w gimnazjum w Gniewie




Dom dziadka Tomasz Gajewskiego. Cała rodzina przed domem. Mój dziadek ożenił się drugi raz z siostrą mojej babci. Na zdjęciu od lewej Herus, Tata, Dziadek





Tatuś po prawej stronie w ostatnim szeregu stojących (przy tej "wyrwie" w zdjęciu)







Tatuś czwarty od lewej w drugim szeregu stojących. Rezerwa 1925



A to zdjęcie... To kiedy Tatuś był kawalerem. Rok może 1925. W Zblewie urządzano majówki nad jezioro. To są ludzie ze Zblewa. W większości wiem, kto to. Mój Ojciec siedzi na kole po prawej stronie obok pani z kwiatami, opierając się o przód samochodu









Życzenia z okazji ślubu rodziców od pp. Wolff ze Zblewa. Pan Wolff był kolegą z podstawowej szkoły pruskiej. Tatuś mówił, że on się po wojnie nie odzywał (wyjechał do Niemiec - południe) i dopiero kiedy zmarł, napisała pani Wolff. Jej mąż się wstydził, ponieważ - według Taty - to on przyczynił się do wsadzenia ojca do obozu koncentracyjnego. Ale w mojej ocenie to "zasłużył sobie" swoją działalnością w okresie międzywojennym (Endecja, Sokół itp.). Ponadto oni, ci niemieccy mordercy, mieli jeden cel - wyciąć w pień całą inteligencję polską. Tutaj, na Pomorzu, to było łatwe, gdyż pomiędzy nami mieszkali Niemcy, którzy nie wyjechali do Niemiec po I wojnie. To był błąd - rząd polski powinien zmusić ich do emigracji. Nie mieliby możliwości penetrowania Pomorza, Wielkopolski i Ślaska. Słynna piąta kolumna... 


                                                                             *


Pozwoliłem sobie przenieść wspomnienia Pani Marii z Gajewskich do mego bloga, by mieć pod ręką ten bardzo ciekawy materiał. Dobrze znałem Pana Jana Gajewskiego. Jego syn, Janek,chodził zemną do szkoły w Zblewie (jesteśmy z tego samego rocznika). Chyba się nie mylę -  Janek był jedynym zblewiakiem  "komandosem" służącym w brygadzie powietrznodesantowej w Krakowie, w tak zwanych "czerwonych beretach". My, jego rówieśnicy, byliśmy z tego dumni i po cichu zazdrościliśmy mu tej służby.
Pani Wanda Gajewska - żona Jana Gajewskiego była koleżanką mojej mamy. Znały się jeszcze sprzed wojny, razem śpiewały w "Cecylii". Załączony na zdjęciu domek państwa Gajewskich mocno związał się z procesją Bożego Ciała. Tutaj był zawsze pierwszy "domek", jak nazywaliśmy ołtarzyki na drodze procesji, był najpiękniejszym z pozostałych. Był pięknie eksponowany na tarasie tego domku (po tarasie został tylko ślad). 
Marylko, dziękuję Ci za te wspomnienia sercem pisane. Nie dalej, jak wczoraj, na przyjacielskim spotkaniu byłych zblewiaków - Sulewskich, Łąckich i Zielińskich wróciliśmy wspomnieniami do Zblewa, jego mieszkańców i naszych młodych lat. 
Pozdrawiam Ciebie i Twoja rodzinkę
Edmund Zieliński


dalej »