piątek, 23 października 2015

                                      
Edmund Zieliński

                        Krzyże i kapliczki na terenie gminy Kościerzyna
               Autor tej książki - ksiądz dr Leszek Jażdżewski wykonał kawał dobrej roboty. Zebrał materiał z niewielkiego obszaru, ale jaki materiał. Dotarł do każdej kapliczki i każdego krzyża, rozmawiał z właścicielami  o historii obiektu, co jest najcenniejszym dla zbieracza wiedzy o przeszłości naszego regionu, by móc ją utrwalić na kartach książki. To wszystko, to bogactwo wiedzy jest w tej książce.
               Zagłębiając się w jej treść, wędrowałem wspomnieniami po drogach dawnej wsi, która w moim odczuciu miała więcej uroku niż dzisiejsza. W tamtych czasach, przy każdej kapliczce odprawiało się majowe nabożeństwo. Przy Bożej Męce zatrzymywał się kondukt pogrzebowy na krótką modlitwę. O tym też jest w tej książce. Dziś jakby trochę to upadło. Inne czasy i niewiele możemy tu poradzić. Myślę jednak, że poprzez takie książki, jak książka księdza Leszka, niejeden młody człowiek zatęskni za czasami jego przodków. Może powróci stary dobry zwyczaj uchylania czapki przed Bożą Męką czy krzyżem.
              W historii naszych dziejów działo się wiele złego wokół naszej kultury sakralnej. Zaborcy tępili z zaciekłością wszelkie symbole naszej wiary, a już szczególnie przydrożne kapliczki na których widniała sentencja „Królowo Polski módl się za nami”. Tylko na samym Pomorzu, zostało bezpowrotnie zniszczonych wiele tysięcy tych obiektów sakralnych, o czym również w swojej książce wspomina ksiądz Leszek. Taki los spotkał kapliczkę w mojej wsi w Zblewie, która przed wojną postawiona została z wdzięczności za powrót do Polski i ku pamięci zblewiaków poległych na polach walk I wojny światowej i wojny bolszewickiej. Jak mówią świadkowie, z cegieł tej kapliczki miejscowy Niemiec wyłożył podest dla psiej budy. Dla ciekawostki powiem, że taka sama kapliczka stoi w Sierakowicach, a w latach dziewięćdziesiątych kopia zblewskiej kapliczki wróciła na swoje miejsce.
             W  czasach nam bliskich, za rządów komunistycznych, uzyskanie pozwolenia na postawienie krzyża czy Bożej Męki graniczyło z cudem. Uciekano się do podstępu i krzyż stawiano nocą, by postawić władze przed faktem dokonanym.
             Nie będę się zagłębiał w treść książki księdza Leszka, bo po prostu trzeba ją przeczytać. Uważam, że w każdej bibliotece szkolnej i gminnej książka ta powinna znaleźć swoje zaszczytne miejsce. Tego rodzaju publikacji, jakie ukazały się na Pomorzu, można policzyć na palcach jednej ręki. Tym większa chwała autorowi i dobrodziejom wspierających wydanie tej książki.
              Kończąc moje króciutkie podsumowanie tej książki - księże Leszku, PLURIMOS ANNOS, PLURIMOS!    
           

Gdańsk sobota 14 maja 2011                                                                                    Edmund Zieliński