poniedziałek, 31 grudnia 2012

EDMUND ZIELIŃSKI. NAJWIĘKSZE ZDZIWIENIE ROBIŁ WÓZ NA DACHU STODOŁYDrukujE-mail
poniedziałek, 31 grudzień 2012
Sylwestrowe psikusy

Kolejny raz wracam do dawnych czasów mej i moich kolegów młodości. Jest okazja, bowiem nadchodzi ostatni dzień roku i związane z nim sylwestrowe obrzędy. Młodość ma swoje prawa, gdzie jest czas na swawolenie i urządzanie różnego rodzaju żartów. Jednak nie wszystko uchodziło płazem i ojciec nieraz zgromił srodze. Jednak w Sylwestra było ciche przyzwolenie starszych na wyprawianie sąsiadom psikusów. To taki magiczny czas, by wesoło i głośno pożegnać stary i powitać nowy rok.. 60 lat temu nie było rozkwitających rac na ciemnym niebie ani wybuchu petard. Jedynie ktoś tam wypalił z zakupionego na odpuście korkowca i wszystko. No to jak hałasowano? Wiązano do sznurka puste puszki po konserwach, pokrywki do garnków, blaszane kubki i inne przedmioty. Dwóch chłopaków ciągnęło po bruku ten swoisty złomowiec, czyniąc tym samym niesamowity harmider. Inni „wypędzali” stary rok dzwonkami strzelając z batogów, biciem w patelnie i bębenki.
Kiedy wieś pogrążyła się we śnie, przychodził czas na psoty. Najczęściej wyjmowano z zawiasów furtki, bramy, czasem i wrota od stodół. Wynoszono gdzieś w pole czy na zamarznięty staw. Bywało, że chłopcy rozbierali na części wóz konny i wciągali go na dach stodoły krytej papą. Tam go składali i czmychali do innej psotnej roboty. Smarowano też gliną drzwi i okna. Co odważniejsi zamieniali między sąsiadami bydło i konie. W dawnych chatach krytych strzechą był komin o niespotykanej dziś konstrukcji – szeroki u podstawy, zwężający się do wylotu nad dachem. Któryś z chłopaków wdrapał się po strzesze do komina i zakrył go taflą szkła okiennego. Kiedy nastał ranek, gospodarze z niepokojem taksowali „zniszczenia”. Największe zdziwienie robił wóz na dachu stodoły i problem z jego sprowadzeniem na ziemię. A w oborze czy stajni? To nie moja krowa. A ta chabeta czyja? Zapewne śmiech i złość ogarniała niejednego gospodarza. Zdziwiła się srodze gospodyni rozpalając ogień pod kuchnią, bo dym zamiast do komina słał się po kuchni. Zajrzała do komina – niebo widać, komin czysty, a się kopci. Kobieto – powie mąż, masz szybę na kominie! Ponieważ w Nowy Rok należy unikać kłótni, przewinienia młodzieży uchodziły bezkarnie.
Rankiem Nowego Roku domownicy starali się wstać wcześnie, co miało chronić przed lenistwem i ospałością. Przetrwała wiara, że zachowanie się człowieka w Nowym Roku przeniesie się na cały rok. Starano się nie kłócić, być uprzejmym i zachować pogodę ducha. Gospodarze byli radzi, gdy pierwszy odwiedził ich tego dnia młody mężczyzna, co miało przynieść szczęście. Kobieta przed mężczyzną nie była mile widziana.
Tego dnia również zabawiano się w sposób dowcipny. Pamiętam, że mój wujek Staś powiedział mi, że przez rękaw kurtki mogę zobaczyć noworoczną gwiazdkę. Zamiast tego na twarz chlusnęła mi wodą. Równie śmieszne było wyciąganie ustami monet z dna balii wypełnionej wodą.
Nowy Rok był wróżebny na następne miesiące. Mawiano - jeśli dzień będzie słoneczny, można spodziewać się nieurodzaju. No i przeciwnie - dzień pochmurny i mglisty zapowiadał rok urodzajny. Pokrywający drzewa owocowe szron był zapowiedzią obfitych zbiorów. Znane też było przysłowie mówiące, że na Nowy Rok dzień dłuższy o kurzy skok, a na Trzy Króle dwa razy tyle. Mawiano również – w Sylwestra mroźno, zapowiedź na zimę groźną. Na Nowy Rok pluta (kałuże), ze żniwami będzie pokuta.
Tego dnia składano sobie życzenia, a te płynące ze szczerego serca spełniały się. Najpowszechniejsze były życzenia zdrowia i długich lat życia. Ignacy Krasicki, chcąc się dopasować do panujących zwyczajów, mówił:
Żyj lata Matuzalowe
Albo przynajmniej połowę
A choćby ćwierć dla igraszki
Dwieście lat i to nie fraszki.
I na zakończenie - Szanowny Panie Tadeuszu i Wy Drodzy Czytelnicy moich felietonów, przyjmijcie, proszę, najserdeczniejsze życzenia miłości, nieustającego zdrowia i Błogosławieństwa Bożego w całym 2013 roku. I jak mawiał mój krewniak z Łąckiego Pieca Mieczysław Pstrąg – Oby wóm sią plónowało i sto korca dało.

Gdańsk 27 grudnia 2012 Edmund Zieliński