sobota, 9 lutego 2013
Jak Kazimierz Aszyk został bobrowniczym na Pomorzu
sobota, 09 luty 2013
Wda. Jedna z posesji. Po ogrodzie chodzi komisja. Ogląda, coś tam zapisuje. Kobieta, właścicielka posesji, nie burzy się, nie protestuje. Jest raczej zaciekawiona. Bobry zadomowiły się w jej dużym stawie, co nie jest rzeczą zwyczajną. Komisji towarzyszy starszy, dostojnie wyglądający pan. To Kazimierz Aszyk, emerytowany leśniczy, bobrowniczy na Pomorzu. Poniekąd sprawca całego tego zamieszania. Umawiamy się z nim na rozmowę po południu..
.
Tak powstaje nowe życie
Długie w Borach. Już ciemno. Tym razem łatwo znajdujemy dom pana Kazimierza. Rozmawiamy. Aszyk jest gawędziarzem. Najpierw mówi o kombinacjach słów od wyrazu bóbr: bobrowniczy, bobrowy, pan bober, bobrowiec. Ten bóbr siedzi w nazwach m.in. miejscowości jak echo po czasach ich masowego występowania. Czasach, kiedy 75 procent powierzchni przedpolskiego kraju stanowiły lasy, w których żyły dzikie konie, niedźwiedzie, rysie, tury i żubry. I oczywiście bobry.
Nawet Jagienka strzelała
- Populacją zwierząt rządzi podstawowa zasada - tłumaczy bobrowniczy. - Są tam, gdzie mają pokarm. Teraz mamy 28 - 30 procent powierzchni leśnej i rozwiniętą cywilizację. Mniej lasów, mniej pokarmu, mniej wobec tego zwierzyny.
Ale na bobry kryska przyszła znacznie wcześniej. Ludzie po żyli z bobrów i za dużo na nie polowali. Dla delikatnego mięsa, dla futra. Czapki z bobra szły nawet do Egiptu, bo kojarzono te zwierzęta z mądrością. Nawet Jagienka w "Krzyżakach" strzelała do nich z kuszy. Tuż po II wojnie światowej naukowcy stwierdzili, że w Polsce nie ma ich wcale. To było zaskoczenie.
Przyjechały ze Związku Radzieckiego
W 1948 r. do Polski sprowadzono bobry z Woroneża (ZSRR). Pierwsze trafiły do Gdańska Oliwy. Dobrze się rozmnażały, ale Gdańsk się rozbudowywał i zwierzęta zaczęły łazić nawet po mieście. Profesor Żurawski, który opiekował się wówczas bobrami, polecił je odłowić i przenieść do Popielowa na Mazurach. Potem powstał program "Wisła", dotyczący regulacji rzeki. Przy okazji zaplanowano, że na dorzeczach mają być wprowadzone bobry. Między innymi na Brdzie, Wdzie i Wierzycy.
Jak Aszyk został bobrowniczym
Z odłowów w Gdańsku została parka bobrów. W 1978 r. szukano dla niej opiekuna. Wyznaczono Aszyka, leśniczego pracującego w Borach od 1949 r. Rok później prof. Żurawski postanowił odłowić bobry na Mazurach i przewieźć je na Kociewie.
- Jedenaście bobrów - opowiada bobrowniczy. - 6 kotnych samic i 5 samców. Jeden, 17-kilogramowy, był młodziutki i został przez samice zażarty. Zostały mi 4 samce i 6 samic. Prowadziłem stała korespondencję z profesorem. Pisałem, co się z nimi dzieje, jak się rozwijają.
Kim pan jest, panie bobrze
Bóbr europejski (jest i kanadyjski) tuż po urodzinach ma pół kilograma. Rośnie szybko. Do 6 tygodni ssie mleko matki, potem je rośliny. Po roku waży 12 kg. Dorosły - 28 - 30 kg. Długość - 130 cm. Samica w 4. roku życia rodzi 2 młode, w 5. już 4, w 6. roku życia - 6 młodych. Czyli w sumie rodzi ich 12. Młode przebywają z rodzicami 3 lata. Rodzina maksymalnie może składać się z 14 sztuk. Po 3 latach pojedyncze sztuki odchodzą i płyną maksimum do 50 km, aby założyć rodzinę. Łączą się w pary z takimi samymi jak one, 3-letnimi. Jeżeli w jakimś miejscu jest dość karmy drzewnej, to może sobie to miejsce obrać za stanowisko (dom) do 30. roku życia. Potem to miejsce dziedziczą młode. Według opracowań w każde stanowisko przeciętnie liczy 3,7 bobrów. A więc w takim Karsienie, gdzie żyje 10 rodzin, teoretycznie jest 37 bobrów. - Ale ja sądzę, że w rodzinie jest więcej niż 3,7 - zauważa pan Kazimierz.
Mają swoje terytoria
Stwierdzono naukowo, że 15 procent boberków ginie przez pierwsze 6 tygodni życia. Na skutek wzdęć, chorób. Potem giną w walkach między sobą.
- Obcy bóbr nie może zostać w cudzym siedlisku, bo zostanie zabity. Ale może spokojnie przez cudze siedlisko przepłynąć - opowiada pan Kazimierz. - Terytorium rodziny wynosi od 1 do 4 km wzdłuż rzeki i 50 m od brzegu rzeki. Czasami dochodzi do walk. Widziałem padnięte bobry nad Wdą, w rezerwacie Krzywe Koło. W sumie szacuje się, że podczas dorastania ginie 45 procent populacji.
Rozmnożyły się niebywale
Po reformie administracyjnej województw Kaziemirz Aszyk - już jako bobrowniczy Pomorskiego - przejął pod swoją kuratelę bobry ze Słupska, Bytowa, Kwidzyna, Czerska i innych miejsc.
- Ale główne centrum bobrów jest na rzece Wda. Z 11 bobrów w 1979 r. zrobiło się 195 rodzin w 1995 r. Nie dochodziły jednak do Wisły. Przywiązały się na małych rzeczek. Od tego czasu przybyły następne rodziny. Obecnie na mapach województwa jest zarejestrowanych 271 rodzin. Bobrowniczy raz w roku zdaje z tego sprawozdanie.
- W tym roku od października do listopada odnalazłem 11 nowych rodzin bobrów. Nanoszę to na mapy. Mam takich map pięćdziesiąt. Szukam dwa razy. Jesienią i wiosną do maja, do momentu, kiedy się nie zazieleni. Lubię to. Od dziecka żyję w lasach.
Jak powstaje nowe życie
- Na działalność bobrów strasznie narzekają rolnicy. Zwierzęta piętrzą wodę, a ta zalewa im łąki. Czy sytuacja nie wymknęła się spod kontroli?
- W Polsce, jak coś się mocno uda, to się później o to nie dba - komentuje to Aszyk. - My musimy myśleć inaczej. Pisarz Eric Colier powiedział: "Każde życie rodzi się nad wodą". Mało kto myśli, że bóbr budując tamę tworzy rozlewisko. W nim z kolei przybywa rzęsy. Potem przylatują kaczki i przynoszą ikry ryb. Przybywają lisy i inne drapieżniki. Pojawiają się wiewiórki, ryby, owady. Przylatują ptaki - kosy, słowiki, drozdy. Wystają nieobecne dotąd gatunki flory. Widziałem na przykład rosiczkę owadożerną. To jest ściśle powiązany łańcuch. Tak powstaje nowe życie.
- Nadleśniczy Krzysztof Frydel w gminie Kaliska, który rekonstruuje jeziora doprowadzając kanałem wodę w puste zbiorniki, mówi podobnie.
- Ale tu ta rekonstrukcja fauny i flory powstaje w sposób naturalny. Ba, bobry mają jakby w pamięci, że w miejscu, gdzie obecnie istnieje sztucznie zrobiona łąka, kiedyś było bagienko. I wszystko robią, żeby w tym miejscu na powrót powstało bagnisko. Mądrość bobrów jest znana. Przykładowo, kiedy ludzie stawiają różne zastawki, żeby spiętrzyć wodę, badają, odmierzają, niwelują teren. A bobry bez żadnych badań wiedzą, gdzie robić tamy.
Dobrze, że młodzi idą ze wsi
Niemniej pojawia się coraz wyraźniejszy konflikt interesów. To fakt, że dwie trzecie powiatu starogardzkiego to lasy i takie bobry mogłyby stanowić atrakcję, ale rolnicy widzą to inaczej.
- Jakiejś pani, która chce mieć kwaterę agroturystyczną, przy sprawdzaniu szkód wyrządzonych przez bobry, mówiliśmy, że przecież ma dla turystów nie lada atrakcję. Będą mogli przed zachodem i godzinę po zachodzie słońca te zwierzęta oglądać. Mogliby też zobaczyć przegryzione drzewa. Dla ludzi na kajakach to wielka atrakcja.
- Czyli jest pan zwolennikiem przemiany części tego powiatu w swojego rodzaju skansen?
- To już się dzieje. Dobrze, że młodzi idą ze wsi. Długie miało kiedyś 15 gospodarzy, a teraz tylko dwóch. To wieś turystyczna. Powstają podobne. Natura sama się reklamuje. Nieliczni młodzi zostają na wielkoobszarowych gospodarstwach. Żywności jest dość. Na reszcie ziemi trzeba zostawić wolność przyrodzie. Niech ludzie słyszą ptaki śpiewające. To trudne, bo starsi są przywiązani do swojej chaty. Bo przyjęli sobie, że "ja mam 4 hektary i do końca życia trzeba zostać". Teraz chyba im płacą za zalesienia. Dostają też odszkodowania za szkody bobrów. Poza tym warto dodać, że w Rosji, Finlandii, Szwecji, na Ukrainie czy w Kanadzie kwitnie przemysł perfumeryjny, futrzarski i mięsny związany z bobrami. Tam poluje się na bobry. Niejeden bóbr waży tyle, co duża owca.
Czyli że i u nas, kiedy tych bobrów będzie zdecydowanie za dużo, będzie się strzelać? Pan by strzelał?
- Ja jestem przeciwnikiem strzelania do bobrów. Wykładałem na ich temat, robiłem wystawy, napisałem książkę. Jestem ich fanatykiem.
Rozmawiał Tadeusz Majewski
2004 r.