EDMUND ZIELIŃSKI. Korki i budaje Pana Szulcy |
piątek, 01 luty 2013 | |
Kiedy w 1954 roku przeprowadziliśmy się do Zblewa, naszym sąsiadem był również Pan Szulc. Mieszkał ze swoją żonką w starym małym domku koło zdrójku, jak nazywaliśmy źródełko zaopatrujące nas i okolicznych mieszkańców w wodę. Starsi Państwo Szulcowie byli rodzicami znanego na Kociewiu muzyka Jana Szulca (Jana Schulza - przyp. red.), między innymi założyciela Kapeli Kociewskiej. Jego synem był też Władysław Szulc mieszkający w Kościerzynie. On to w ostatnich latach swego życia zaczął rzeźbić ku swemu swojemu zadowoleniu, jak i odbiorców jego prac. A rzeźbił pięknie. Będąc na emeryturze, już po śmierci rodziców, starannie odremontował tę rodzinną chatkę. Myślałem – może tu zamieszka? Jednak nie – zmarł w Kościerzynie i tam został pochowany.
Lubiłem odwiedzać domek państwa Szulców. Było tam jakoś bardzo swojsko, czułem się jak u dziadków. Pan Szulc zajmował się wyrobem korków (drewniaków) i budajów (buty na drewnianej podeszwie). Tam była tylko mała izba z piecem kaflowym, kuchenka i sionka. Przed piecem stała ława do wyrobu drewniaków, zwana przez nas koniem. Może dlatego, że siadało się na nią jak na konia i w specjalnym uchwycie obrabiało drewno. To było urządzenie dość uniwersalne, bo i końską uprząż można było na nim naprawić. Brał pan Szulc kawałek olchowego drewna, z grubsza ociosywał siekierką do wymiarów podeszwy, zakładał w szczęki „koniowi” i ośnikiem nadawał ostateczny kształt drewniakom. Widzę dziś w pamięci, jak spod ośnika wyłaniają się skręcone strużyny, ścieląc podłogę izdebki. Wycinał falc wokół przedniej części podeszwy, w którym mocował za pomocą uchwytów stalowych w kształcie otwartej litery U skórę ze starych butów, jako osłonę przedniej części stopy. Te stalowe uchwyty obejmowały cienki drut biegnący po skórze wzdłuż falcu. Z budajami czynności były podobne, tyle, że do drewnianej podeszwy mocował całe wierzchy starych butów. Drewniaki jak i budaje wykonywał na zamówienie według żądanych wymiarów.
Drewniaki (korki) dziecięce i dla dorosłych - ze zbiorów muzeum w Oliwie Foto Ewa Gilewska
Drewniaki ze zbiorów muzeum w Oliwie - foto Ewa Gilewska
Tego rodzaju obuwie było dawniej w dość powszechnym użyciu. Korki były niezastąpione przy pracach w obejściu gospodarstwa rolnego. Śmiało można było wejść do obory czy chlewa, a ewentualne powalanie gnojem stóp nie wchodziło w rachubę. Korki zostawiało się przed wejściem do domu. Budaje znakomicie spisywały się przy pracach polowych i leśnych przy wyrębie drzew, szczególnie zimą – nie przemarzały stopy. Obuwie to nie było oznaką ubóstwa, miało swoje praktyczne zastosowanie w życiu codziennym wsi. Solidne, skórzane obuwie było drogie i w wielkim poszanowaniu. Służyło wyjściu do kościoła, w gościnę czy do karczmy.
Pan Szulc, mimo sędziwego wieku, był krzepkim człowiekiem. Pamiętam, że pojechaliśmy rowerami do lasu w okolice Twardego Dołu na wycinkę drewna opałowego. Pan Szulc, nie spiesząc się, wycinał naznaczone drzewka przez leśnika i spokojnie wyciągał je do drogi na gromadę. Ja chciałem to robić szybko, zziajałem się jak koń w galopie i nie dorównałem memu sąsiadowi. Pan Szulc z figlarnym uśmiechem powiedział: Oj, wy młokosy chcielibyście wszystko zrobić od razu” i dodał po niemiecku: „Langsam, langsam, aber sicher” (wolno, wolno ale pewnie).
Od tamtego czasu minęło ponad pół wieku. Nie ma już państwa Szulców - dawno pomarli. Zdrójek przestał służyć mieszkańcom, w domach krany z wodą, łazienki, kanalizacja, tylko stary domek państwa Szulców się ostał. Przypomina, że kiedyś mieszkał tu i tworzył dla mieszkańców Zblewa i okolic mistrz – korkarz, Pan Szulc.
Gdańsk 4 stycznia 2008 Edmund Zieliński
Domek Pana Szulca przy ul. Kościelnej w Zblewie - zdjęcie Edmund Zieliński z roku 2008
|
EDMUND ZIELIŃSKI. Korki i budaje Pana Szulcy |
piątek, 01 luty 2013 | |
Kiedy w 1954 roku przeprowadziliśmy się do Zblewa, naszym sąsiadem był również Pan Szulc. Mieszkał ze swoją żonką w starym małym domku koło zdrójku, jak nazywaliśmy źródełko zaopatrujące nas i okolicznych mieszkańców w wodę. Starsi Państwo Szulcowie byli rodzicami znanego na Kociewiu muzyka Jana Szulca (Jana Schulza - przyp. red.), między innymi założyciela Kapeli Kociewskiej. Jego synem był też Władysław Szulc mieszkający w Kościerzynie. On to w ostatnich latach swego życia zaczął rzeźbić ku swemu swojemu zadowoleniu, jak i odbiorców jego prac. A rzeźbił pięknie. Będąc na emeryturze, już po śmierci rodziców, starannie odremontował tę rodzinną chatkę. Myślałem – może tu zamieszka? Jednak nie – zmarł w Kościerzynie i tam został pochowany.
Lubiłem odwiedzać domek państwa Szulców. Było tam jakoś bardzo swojsko, czułem się jak u dziadków. Pan Szulc zajmował się wyrobem korków (drewniaków) i budajów (buty na drewnianej podeszwie). Tam była tylko mała izba z piecem kaflowym, kuchenka i sionka. Przed piecem stała ława do wyrobu drewniaków, zwana przez nas koniem. Może dlatego, że siadało się na nią jak na konia i w specjalnym uchwycie obrabiało drewno. To było urządzenie dość uniwersalne, bo i końską uprząż można było na nim naprawić. Brał pan Szulc kawałek olchowego drewna, z grubsza ociosywał siekierką do wymiarów podeszwy, zakładał w szczęki „koniowi” i ośnikiem nadawał ostateczny kształt drewniakom. Widzę dziś w pamięci, jak spod ośnika wyłaniają się skręcone strużyny, ścieląc podłogę izdebki. Wycinał falc wokół przedniej części podeszwy, w którym mocował za pomocą uchwytów stalowych w kształcie otwartej litery U skórę ze starych butów, jako osłonę przedniej części stopy. Te stalowe uchwyty obejmowały cienki drut biegnący po skórze wzdłuż falcu. Z budajami czynności były podobne, tyle, że do drewnianej podeszwy mocował całe wierzchy starych butów. Drewniaki jak i budaje wykonywał na zamówienie według żądanych wymiarów.
Drewniaki (korki) dziecięce i dla dorosłych - ze zbiorów muzeum w Oliwie Foto Ewa Gilewska
Drewniaki ze zbiorów muzeum w Oliwie - foto Ewa Gilewska
Tego rodzaju obuwie było dawniej w dość powszechnym użyciu. Korki były niezastąpione przy pracach w obejściu gospodarstwa rolnego. Śmiało można było wejść do obory czy chlewa, a ewentualne powalanie gnojem stóp nie wchodziło w rachubę. Korki zostawiało się przed wejściem do domu. Budaje znakomicie spisywały się przy pracach polowych i leśnych przy wyrębie drzew, szczególnie zimą – nie przemarzały stopy. Obuwie to nie było oznaką ubóstwa, miało swoje praktyczne zastosowanie w życiu codziennym wsi. Solidne, skórzane obuwie było drogie i w wielkim poszanowaniu. Służyło wyjściu do kościoła, w gościnę czy do karczmy.
Pan Szulc, mimo sędziwego wieku, był krzepkim człowiekiem. Pamiętam, że pojechaliśmy rowerami do lasu w okolice Twardego Dołu na wycinkę drewna opałowego. Pan Szulc, nie spiesząc się, wycinał naznaczone drzewka przez leśnika i spokojnie wyciągał je do drogi na gromadę. Ja chciałem to robić szybko, zziajałem się jak koń w galopie i nie dorównałem memu sąsiadowi. Pan Szulc z figlarnym uśmiechem powiedział: Oj, wy młokosy chcielibyście wszystko zrobić od razu” i dodał po niemiecku: „Langsam, langsam, aber sicher” (wolno, wolno ale pewnie).
Od tamtego czasu minęło ponad pół wieku. Nie ma już państwa Szulców - dawno pomarli. Zdrójek przestał służyć mieszkańcom, w domach krany z wodą, łazienki, kanalizacja, tylko stary domek państwa Szulców się ostał. Przypomina, że kiedyś mieszkał tu i tworzył dla mieszkańców Zblewa i okolic mistrz – korkarz, Pan Szulc.
Gdańsk 4 stycznia 2008 Edmund Zieliński
Domek Pana Szulca przy ul. Kościelnej w Zblewie - zdjęcie Edmund Zieliński z roku 2008
|