Gdybym mógł się cofnąć w czasie do lat, kiedy żyli jeszcze moi dziadkowie, rodzice, wujkowie i ciocie, zapewne dowiedziałbym się, jak powitali koniec I wojny światowej i powrót Pomorza do Polski. Owszem, coś tam wspominali i niewiele z tego zapamiętałem. Wiem, że mój dziadek Franciszek wrócił z frontu zachodniego z okolic Lille we Francji. Wrócił też z tamtych stron mój wujek Konrad. To była okrutna wojna, zwłaszcza dla żołnierzy pochodzenia polskiego. Tak potoczyły się ich losy na poplątanych ścieżkach tamtej wojny, że niejednokrotnie walczyli przeciwko sobie. Zaborcy, na potrzeby swych frontów, zaciągali w szeregi armii mężczyzn z zagrabionych terenów Rzeczypospolitej. Strzelający do siebie niejednokrotnie słyszeli w przeciwnym okopie jęki i zawołania – Jezus Maria, czy mamo! Wypowiedziane w ostatnim tchnieniu w języku polskim. Niejednemu żołnierzowi pękało serce z rozpaczy – zabiłem swego rodaka! To głównie dotyczyło frontu wschodniego.
Wreszcie nadszedł ten upragniony, przez walczące strony, dzień. Zamilkły działa, a w wagonie kolejowym w Compiégne Niemcy podpisali podyktowane przez państwa ententy warunki rozejmu. Było to 11 listopada 1918 roku o godzinie 11. W powojennym chaosie, gdzie wszyscy chcieli rządzić, gdzie komuniści pchnęli Niemców do rewolucji – odradzała się nasza Rzeczypospolita Polska. Na Pomorze wróciła kilkanaście miesięcy później. Gen. Haller ze swoją błękitna armią do Zblewa wkroczył na początku lutego 1920 roku, a 10 lutego dokonał w Pucku zaślubin z Bałtykiem.
Moi dziadkowie Redzimscy w tym czasie mieszkali w Janinie, parafia Godziszewo. Tam urodziła się moja mama i jej siostra Agata. Ciocia Aga tak wspomina uroczystość związaną z odzyskaniem przez Polskę niepodległości: Chodziłam do szkoły w Jastrzębiu, a do kościoła jeździliśmy bryczką do Godziszewa i Obozina – był tam taki mały kościółek, filia parafii w Godziszewie. W tamtym czasie msze święte w Obozinie sprawowane były raz na miesiąc. Moim nauczycielem był pan Bolesław Brzóskowski. To on zorganizował tę uroczystość, a ja deklamowałam wiersz. Pamiętam go i powiem:
Wiary, wiary Ci potrzeba ukochany Polski ludu.
Wiesz, ze Polska zmartwychwstała i dożyłeś tego cudu?
Nie trać wiary drogi ludu, choćby piekło się zmówiło,
Choćby jeszcze w krwawszej doli cały naród pogrążyło.
Wierz i pracuj dla tej Ziemi, w której naszych ojców kości
modlą się prochami swymi.
Żadna przemoc nas nie złamie,
żaden wróg nas nie pokona,
dopóki ta wiara żywa,
w własnej piersi nam nie skona.
W 1994 roku namalowałem na szkle „Kociewska Drogę Krzyżową” i przekazałem z odpowiednim komentarze do zbiorów muzeum etnograficznego w Oliwie. Komentarz do poszczególnych stacji nawiązuje do czasów związanych z odzyskiwanie niepodległości na terenie Kociewia. Zamieściłem w tym opracowaniu wyjątki z komentarza związane z dążeniami mieszkańców Kociewia do odzyskania niepodległości.
„Ucisk germanizacyjny, powolne tempo uwłaszczania i trudności gospodarcze, szczególnie w latach 1841 – 1847, spowodowały sprzyjający klimat dla działalności emigracyjnego Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, kierującego przygotowania do zbrojnego powstania w całym kraju” (Ziemia Starogardzka - Wacław Odyniec, Kazimierz Podoski, Andrzej Sobociński str.58). Czyniono przygotowania do powstania w Starogardzie. Wyprawie powstańców na Starogard przewodził Florian Ceynowa. Informacje o przygotowaniach do walki zbrojnej dotarły do władz pruskich, które postawiły w stan alarmu garnizon w Starogardzie. Wyprawa skończyła się niepowodzeniem. Władze pruskie dokonały licznych aresztowań. W procesie berlińskim z 1847 roku, oskarżono z całego zaboru pruskiego 254 osoby, w tym 66 osób z Pomorza Gdańskiego. Na karę śmierci skazano Elżanowskiego, Ceynowę, księdza Łobudzkiego, Kleszczyńskiego i Sadowskiego. Rewolucja marcowa 1848 w Berlinie uwolniła skazanych.
W roku 1887 zmarł właściciel Pinczyna – Niemiec Freundt. Ziemia, którą pozostawił liczyła 1200 hektarów. Chłopi z Pinczyna postanowili wykupić ten areał. 8 lipca 1888 roku zawiązano spółkę o nazwie „Związek Rolny i Kredytowy”. Działki, budynki i inwentarz żywy i martwy, był własnością spółki. Do chłopów należały jedynie płody rolne. Niewolno było na działkach budować żadnych obiektów. Władze pruskie liczyły, że te utrudnienia zniechęcą chłopów do gospodarowania. Niejaki Stopa kupił sobie wóz cygański i w nim zamieszkał, przesuwając go co kilka metrów, by władze nie mogły uznać go za coś stałego. Tak trudzono się 5 lat. W roku 1893 nowy Zarząd, a w szczególności ksiądz Józef Larisch wprowadził spółdzielców na dogodniejsze drogi.
Zaborcy, by umocnić się na tych terenach, rugowały język polski z sądownictwa, administracji, wreszcie ze szkół elementarnych. W lipcu 1873 roku Nadprezydent prowincji Prus Wschodnich i Zachodnich wydał zarządzenie, że w szkołach ludowych „we wszystkich przedmiotach naukowych, językiem wykładowym jest język niemiecki. Wyjątek stanowi jedynie nauka religii i śpiewu kościelnego w niższym oddziale”. I te resztki języka polskiego zniesiono w 1887 roku. Te i inne zarządzenia doczekały się odwetu w postaci strajku szkolnego na Pomorzu, który objął około 100 tysięcy dzieci. Na wiecu w Starogardzie 13 listopada 1906 roku mówił poseł Jan Brejski – Dzieciom polskim należy się w szkole nie tylko polska nauka religii, lecz także nauka polskiego czytania i pisania i polski wykład wszystkich innych przedmiotów, bo tak nakazuje zdrowy rozum. O wytrwanie i do oporu agitował również ksiądz Jan Olszewski z Osieka. Strajk rozpoczął się w październiku 1906 roku i strajkowało wtedy 31 szkół. W listopadzie zastrajkowało dalszych 11 szkół . Łącznie strajkiem objętych było 48 szkół na 89 istniejących w powiecie Starogardzkim. Na 8 tysięcy dzieci, 5,5 tysiąca strajkowało. Nauczyciele, Niemcy, nie żałowali trzcin. Niekiedy musiał interweniować lekarz. Ujmującymi się za swoimi dziećmi rodzicom wytoczono procesy. Skazano 25 osób na kary więzienia i grzywny. Strajk na Kociewiu dał wyraz dążności do połączenia się z innymi ziemiami Polski.
U progu niepodległości chłopi na Kociewiu nie czekali bezczynnie, aż nadejdą wojska polskie. Niejaki Maksymilian Kitowski – murarz, zorganizował oddział chłopów z Kościelnej i Starej Jani. Uzbroili się w łomy i łopaty i ruszyli na Bobrowiec, gdzie zamieszkiwali koloniści niemieccy. Była to jesień 1918 roku. Koloniści niemieccy byli uzbrojeni, a celem oddziału Kitowskiego było rozbrojenie ich, pozyskanie broni palnej oraz zamanifestowanie praw Polski do ziemi kociewskiej i całego Pomorza. Podobne wystąpienia miały miejsce w Pinczynie, Szpęgawsku, Zdunach, Wolentalu.
Od listopada 1918 roku, na skutek żądań opinii polskiej, przy landracie pruskim urzędował komisarz polski, który miał prawo ingerować w wszelkie zarządzenia pruskie o charakterze lokalnym. Był nim właściciel fabryki chemicznej w Starogardzie – Czesław Nagórski.
Pod wpływem Narodowej Demokracji, w powiecie starogardzkim powstała Powiatowa Rada Ludowa, Straż Policyjna i władze administracyjne. Staraniem Powiatowej Rady Ludowej wprowadzony został w szkołach język polski jako wykładowy. W styczniu Rada Powiatowa i gminne powołały do życia Komitety Obywatelskie, które przyjmowały żołnierzy polskich 29 stycznia 1920 roku. Tym samym i Pomorze włączone zostało w granice Rzeczypospolitej Polski.
Jest wiele osób zasłużonych na drodze wiodącej ku niepodległości. Wymienię kilka z nich: ks. Stanisław Hoffman proboszcz z Pinczyna, ks. Gregorkiewicz, ks. Konstantyn Krefft. To on wraz z wójtem Władysławem Szwedowskim witał po staropolsku, czyli chlebem i solą, żołnierzy polskich przyłączających Zblewo do Polski. Wieś nasza, wraz z odzyskaną wolnością, rozwijała się gospodarczo, kulturalnie i sportowo. Kwitł handel różnych branż, były restauracje i hotele. Nie brakowało warsztatów usługowych, były tartaki i młyny.
Tak Zblewo, jak i nasz kraj wkroczył na drogę dynamicznego rozwoju w każdej dziedzinie. Powstało nowe miasto Gdynia z jej najnowocześniejszym portem na Bałtyku. Prężnie rozwijał się Centralny Okręg Przemysłowy, powstawały nowe gałęzie przemysłu. Niemal od podstaw zbudowano przemysł zbrojeniowy, w którym produkowano nowoczesne uzbrojenie, w wielu wypadkach przewyższające techniczne rozwiązania krajów rozwiniętych. Rozrastała się flota morska i powietrzna. Z każdym rokiem żyło się coraz lepiej. Trzeba nam było jeszcze pięć lat, by stać się potęgą Europy. Niestety, naszym sąsiadom, zwłaszcza Niemcom, niebyło to w smak i robiono wszystko, by nas unicestwić. Jak to było dalej? Wiemy i oby nigdy więcej to się nie powtórzyło. W Bogu nadzieja.
Gdańsk 11.11.1918 Edmund Zieliński
Zblewo ul Główna w czasie zaborów. Po prawej dom pana Kamińskiego, piekarza. Po prawejtego domu już nie ma. Stał jeszcze w latach 60. Za nim stoi nieistniejący dom pana Rekowskiego (Zajazd, hotel, sklep)
Zblewo dzisiejsza ul Główna. Po prawej stara poczta - zburzona w 1945 roku. Bliżej, w części niższej tego budynku, po II wojnie światowej mieścił się Ośrodek Zdrowia i Izba Porodowa.
Zblewo ulica Główna - dziś po prawej stronie stoi Urząd Gminy. Zabudowy po lewej stronie dziś nie ma. W domu głębiej po lewej stronie mieściły się biura Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska.