Poniżej przedruk z książki Marian Kołodziej – Theatrum Vitae.
Praca ta powstała pod
redakcją Małgorzaty Abramowicz, natomiast bibliografię opracowała Beata Majda-Boj. Był to rok 2013.
Do zamieszczenia moich
wspomnień w tej książce namówiła mnie Pani Małgorzata Abramowicz – teatrolog,
kustosz Muzeum Narodowego w Gdańsku, kierownicza Działu Teatralnego. Tego Pani
Małgorzacie odmówić nie mogłem. Zbyt wielkim szacunkiem darzyłem Pana Mariana
Kołodzieja, bym mógł przejść obok tego obojętnie. Swoją wypowiedź oparłem na
mojej książce p.t. Ołtarz papieski dłutem
stworzony, poświęconej budowie ołtarza papieskiego w Sopocie w 1999
roku.
Edmund Zieliński
Ołtarz papieski dłutem stworzony
Bogu dziękuję, ze na
drodze mojego życia spotkałem Pana Mariana Kołodzieja. Ten człowiek pełen
miłości, niezwykłej skromności, a zarazem człowiek wielki, zasługuje na wieczną
pamięć i najwyższe uhonorowanie. W mojej pamięci pozostanie na zawsze w
najwyższym poszanowaniu. Panie Marianie – nisko się Panu kłaniam!
Niewiele wiedziałem o Panu Kołodzieju
przed 1998 rokiem. Owszem, tu i ówdzie docierało do mnie nazwisko, ale bez
szerszej wiedzy o człowieku. Dopiero apel Pana Mariana do rzeźbiarzy ludowych o
wzięcie udziału w budowie ołtarza papieskiego na zbliżającą się wizytę Ojca Świętego Jana Pawła II, spowodował
ogromna przemianę w mojej świadomości w stosunku do Niego.
Pan profesor Józef Borzyszkowski
poprosił mnie o zaangażowanie się w organizacje budowy ołtarza od strony
kontaktów z rzeźbiarzami ludowymi. Społecznikowanie mam we krwi i bez namysłu,
z radością, włączyłem się w nurt przygotowań do realizacji zadania wymyślonego
przez Mariana Kołodzieja. Oczywiście, jeszcze nic nie wiedziałem o samej
koncepcji ołtarza i oczekujących nas zadaniach – do czasu naszego pierwszego
spotkania w chëczy pana profesora
Borzyszkowskiego w Łączyńskiej Hucie. Tu poznałem Pana Mariana osobiście.
Łączyńska Huta, dom
prof. Józefa Borzyszkowskiego, wtorek, 8 września 1998 r.
Zasiedliśmy do
obszernego stołu, jak to dawniej w wielopokoleniowych rodzinach bywało.
Zjechała się nasza twórcza rodzina, by omówić zadania do wykonania na godne
przyjęcie naszego Ojca Jana Pawła II. Na stole były owoce, kaszubski kuch, cukierki, a do picia dobra
kawa z kozą śmietaną i herbata. Przybyło
wielu gości, z Panem Marianem Kołodziejem i Halina Słojewską, jego żoną, na
czele.
Siedziałem na skrzyni pod oknem przy
końcu stołu. Po prawej miałem braci Michała i Włodzimierza Ostoja-Lniskich,
dalej po tej samej stronie siedział Jerzy Kamiński z panem, który go
przywiózł samochodem z Barłożna, dalej
red. Stanisław Sierko z Gazety
Kociewskiej, Leszek Szmidtke z Radia Gdańsk, dr Cezary Obracht
–Prondzyński, Bronisław Cichy z Małej Wiśniewki (Krajna), Stanisław Ebertowski
– znajomy gospodarza. Na drugim końcu stołu, przy wyjściu z pokoju, siedzieli
państwo Halina Słojewska i Marian Kołodziej. Po lewej ręce miałem Stanisława
Śliwińskiego, dalej siedział Jerzy Walkusz, Krystyna Szałaśna z Muzeum
etnograficznego (Muzeum Narodowe w Gdańsku), Andrzej Arendt, red. Stanisław
Pestka z psem wabiącym się Kraska. W połowie spotkania przyjechał Józef
Semmerling.
Pan Marian Kołodziej powoli, z
wielka znajomością rzeczy, odkrywał przed zebranymi swoja wizję ołtarza
papieskiego.
Jestem
szalenie zaskoczony tak licznym towarzystwem. Cieszę się, bo może dojdzie do
skutku taki projekt wspólnej naszej pracy, jeśli się zgodzicie. Bo tym razem
mam pomyśł, by ten ołtarz nie zniknął z chwilą odlotu papieża z Gdańska, tylko
żeby on jakoś rozprzestrzenił się na nasze Kaszuby i Kociewie, i Pomorze i
Krajnę…
Prosiłbym
Was o współudział w wykonaniu tego ołtarza. – Marian Kołodziej pokazał nam pierwsze
rysunki – Wyobrażam sobie taka jakby
Drogę Kaszubską, ja bym dał tylko jakąś
ogólną sugestię, natomiast Wy dalibyście swoją twórczość. To by musiało być
Wasze przede wszystkim. I wyobrażam sobie, ze jak papież odleci, Wasze dzieła
pójdą na nasze pola, do naszych kościołów, czy na nasze drogi. To stąd pomysł
kapliczek i krzyży.
Środa 18 listopada 1998
r.
Plebania bazyliki NMP w
Gdańsku, siedziba księdza infułata
Stanisława Bogdanowicza
Na spotkanie przybyli:
ks. biskup Tadeusz Gocłowski, ks. biskup Zygmunt Pawłowicz, prezydent Gdańska
Paweł Adamowicz, prezydent Sopotu Jacek Karnowski, dyrektor Lasów Państwowych
Jan Szramka. Oczywiście najważniejszymi osobami byli Marian Kołodziej i Jego
żona Halina Słojewska. Była pani Krystyna Szałaśna, pani Alina Afanasjew,
kierownik sopockiej Opery Leśnej Henryk Wróblewski, dyrektor Bałtyckiej Agencji
Artystycznej Eugeniusz Terleckiej i
inni. Przyjechali rzeźbiarze; Zygmunt Bukowski z Mierzeszyna, Michał
Ostoja-Lniski z Czarnej Wody, Włodzimierz Ostoja – Lniski z Czerska, Zbigniew
Stankowski z Brodnicy Górnej, Stanisław Plata z Gdańska, Ryszard Rabeszko z
Rodowa, Andrzej Arendt z Wejherowa, Szymon Wojak ze Starogardu Gdańskiego,
Halina Krajnik z Kościerzyny, Stanisław Śliwiński z Gdańska, Franciszek
Sychowski z Wejherowa, Zbygniew Dembski z Gniewa, Gliszczyński z Przęsina, i
piszący te słowa (Edmund Zieliński).
Zasiedliśmy w dużej Sali przy
stołach, na których stały talerze z ciasteczkami, była kawa i herbata.
Zebranych powitał gospodarz domu ks. infułat Stanisław Bogdanowicz, przekazując
głos Marianowi Kołodziejowi, ale prowadzenie spotkania przejął prof. Józef
Borzyszkowski. Tak to było chyba ustalone, bowiem był to jakby dalszy ciąg
seminarium poświęconego budowie ołtarza papieskiego. Wszyscy, mam na
myśli rzeźbiarzy, czekaliśmy na nowości, które mieliśmy usłyszeć.
Okazało się, że pan Kołodziej
wykonał projekty figur, a my mieliśmy je wykonać (w ogólnym zarysie) zgodnie z
projektem. Według ustaleń na pierwszym spotkaniu, to my mieliśmy wykonać
kapliczki według przedyskutowanego projektu. Teraz to się zmieniło. I tym
byliśmy zaskoczeni, zwłaszcza ci, którzy byli na spotkaniu w Łączyńskiej Hucie.
Dopiero po czasie zrozumiałem, ze taka była kolej rzeczy w scenograficznych
rozwiązaniach, przy tak szczególnym obiekcie, jakim był ołtarz papieski w
Sopocie. Później, na spotkaniach konsultacyjnych w naszych pracowniach okazało
się, jak wiele rzeźbiarzom (mnie też) brakowało wiedzy na temat zachowania
przybliżonych proporcji.
Koncepcja się zmieniła. Jest inna. Bo ja już myślę o (…) typowych
kapliczkach (…). Chciałbym, żeby to, co
jest normalne w kapliczkach, na czym ja się wzorowałem w kapliczkach
kaszubskich czy pomorskich od XVII wieku, chciałbym, żeby to było na miarę człowieka… Żeby na
przykład na przykład gdzieś na wzgórzach kaszubskich, wprost na ziemi, św.
Franciszek wielkości człowieka karmił ptaszki i swoje, zrobione przez twórców:
że chrzest Jezusa jest w jeziorze Raduńskim, na brzegu, że św. Krzysztof
przeprowadza … Żeby nie była to tylko
chwila – ja i Ojciec Święty. Żeby On tu z nami został naszą pracą, naszą
energią, naszym sercem, naszą wyobraźnią. Jest to zamiar trochę większy niż
był, bo typowych kaszubskich czy pomorskich kapliczek mamy dużo. (Chodzi o to)
żeby powstało coś specjalnego. I stąd tu potrzeby się zwiększyły. Ale ja bym
chciał Was tą swoją wyobraźnią zarazić, że to warto. My miniemy, ale to
zostanie na dziesiątki lat.
Po ostatnim zdaniu pana Marian
zrobiło się w sali zupełnie cicho. Wielu pewnie pomyślało, ze przystępuje do
pracy nad wiekopomnym dziełem, że rzeczywiście pozostawimy po sobie coś
trwałego, co przypominać będzie pobyt na tej ziemi naszego Świętego Ojca.
Dalej nastąpiła burzliwa dyskusja
o technicznych problemach, o zapewnieniu twórcom odpowiedniego drewna, o
planowanym plenerze, o organizacji montażu ołtarza. A później pan Kołodziej
pokazał swoje projekty.
Pierwsza refleksja:
Na wszystkich rysunkach
postaci to doskonałość formy. Wyrażają
cierpienie, smutek, radość i ból – te postacie żyją. To przerasta możliwości
twórcy ludowego, który w swe dzieła wkłada więcej serca niż ogólnej wiedzy o
sztuce rzeźbienia. Ktoś z zebranych rzeźbiarzy zapytał, czy to tak ma wyglądać
jak pan Marian narysował. Odpowiedź ulżyła naszym rozmyślaniom. Pan Kołodziej
powiedział, ze ma to być wykonane zgodnie z tematem, ale w ogólnym zarysie.
Wszyscy zainteresowani budową ołtarza z zaciekawieniem przyglądali się
poszczególnym projektom. Widziałem Stasia Śliwińskiego już
zainteresowanego jednym tematem.
Słyszałem jak powiedział, ze to dla niego żaden problem. Z dużą uwagą do
rozrysowanych prac podchodził Franciszek Sychowski. Powiedział do pana Mariana,
że on wykona cały krzyż łącznie z figurą. Pan Marian zauważył, że do rzeźbiarzy
należą wyłącznie figury, natomiast wszystkie piony i podesty wykonają warsztaty
BART – u.
Papież będzie na wysokości krzyża św. Wojciecha. Czyli papieża będziemy
widzieli jakby na jednej linii z tym, który przyniósł wiarę chrześcijańską do Polski. To się sumuje. Tym bardziej, że
tutaj będzie jeszcze ta rozmalowana
gloria aniołów, więc metafora ma się jeszcze rozszerzyć. Mniej więcej
stąd już się zaczną kapliczki, które pójdą półkolem, one będą osadzone na
malunkach dzieci na temat papieża.
Uczestnicy spotkania rozeszli się po całej sali. Jedni
zatrzymywali się przy projektach, inni dyskutowali nad tym, co tu zobaczyli.
Zauważyłem, że Stasiu Śliwiński wybrał sobie
jakiś projekt. Szymek Wojak mówił, że ma już własną koncepcję i nawet
nad nią pracuje. Pan Henryk Wróblewski – kierownik Opery Leśnej – zbierał
wszystkie informacje dotyczące realizacji prac rzeźbiarskich. Spisywał dane osób, które wybrały sobie tematy
rzeźb, ich potrzeby w tym zakresie itd. Ja też podszedłem do niego i
poprosiłem, by zapisał, że wykonam kapliczkę Matki Bożej i krzyż.
Piątek, 4 grudnia 1998, plebania bazyliki NMP w Gdańsku
Dzień pochmurny,
wilgotny. Pojechałem samochodem na kolejne zebranie twórców, którzy z różnych
powodów nie mogli uczestniczyć w poprzednich spotkaniach.
Tym razem przybyli: moi bracia Jerzy i
Rajmund Zielińscy, Maciej Zagórowicz i Łukasz Długi – uczniowie Ośrodka Szkolno
Wychowawczego nr 2 dla Niesłyszących z Wejherowa, Maciej Tamkun – nauczyciel z
tego ośrodka, Jerzy Walkusz z Hopowa, Janina Gliszczyńska z Przęsina, Adam
Korthals z Tucholi i Piotr Janka z Bytowa – to rzeźbiarze. Był obecny pan
Henryk Wróblewski, pani Bożena Biernat-Ropelewska - zastępca dyrektora ds. programowych BART,
pani Małgorzata Radkowska z Urzędu
Miasta Gdańska, oddelegowana do
współpracy z Marianem Kołodziejem, pani Alina Afanasjew, pan Marian Kołodziej i
ksiądz Bogdanowicz – gospodarz spotkania. Był rzecznik prasowy kurii biskupiej
ks. Witold Bock. Było to bardzo kameralne spotkanie przy kawie i ciasteczkach.
Obecnych powitał ksiądz Bogdanowicz.
Od dawna nurtowała mnie myśl: a co z
tymi, którzy chcieli by coś zrobić dla ołtarza, jednak warunki fizyczne mają
ograniczone. Zapytałem się pana Kołodzieja:
Panie profesorze, jedno pytanie mam do
Pana. Czy Pan dopuści możliwość wbudowania w swój ołtarz również figurek
niższych, 50 – centymetrowych, metrowych, bo mam sygnały od ludzi, że chcieliby
zrobić, ale nie SA w stanie fizycznie. Jeden beż nogi, drugi z ręka ma
problemy, a chcieliby w tym uczestniczyć.
Przecież
ja ostatnio powiedziałem, ze nawet liczę na te rzeczy, które Wy gdzieś tam w
swoich pracowniach macie. Że może się je uda (gdzieś umieścić), ale ja je muszę
zobaczyć, sam czy zdjęcia, czy pojedziemy tam… Oni już mogą się zapoznać z
wyrazem ogólnym , są szkice, szkice terenowe i jeśli sami będą uważali, że się
te ich prace zmieszczą… Na przyszłość ja tu widzę szaloną szansę dla Was. Jeśli
te rzeźby są zgromadzone w poszczególnych miejscach, a często wiemy już w
jakich, gdzieś prowadzących do kościołów, przy drogach, na drzewach, będą
nietypowo podane, bo same sylwety są inspirowane dawnymi pracami, natomiast to,
co Wy zrobicie, to będzie Wasze; i z tyłu będą Wasze nazwiska, będą Wasze
życzenia, modlitwy czy inskrypcje, cokolwiek, jakieś Wasze słowa, wiersze i
ewentualnie tez tabliczki fundatora, bo i tacy będą, bo się zgłaszają. Będzie
to gdzieś utrwalone przynajmniej na parę dziesiątek lat. I może się to stać
ciekawostką na tej ziemi. Bo będzie to inne w krajobrazie.
Zrobiło się na sali cichutko. Pan
Marian wybiegł myślą do przodu, zebrani gdzieś tam w swojej wyobraźni też
umieszczali swoje prace.
Przeszliśmy do górnej sali. Wszyscy rozeszli się wśród rozłożonych plansz
i rysunków przyszłego ołtarza papieskiego, w poszukiwaniu czegoś dla siebie.
Zauważyłem, że Rajmund wybrał rysunek Pana Jezusa upadającego pod krzyżem, a
Jerzy trzymał w ręce rysunek Świętej Rodziny. Podeszli do pani Radkowskiej,
która wszystko skrzętnie zanotowała, łącznie z adresami braci.
Czwartek, 7 stycznia
1999 roku, pracownia Edmunda Zielińskiego przy kościele Opatrzności Bożej,
Gdańsk – Zaspa.
Zacząłem rzeźbić
figurę Pana Jezusa Ukrzyżowanego.
Odłupuję korę. Już po
pierwszym ciocie zorientowałem się, że drewno jest mokre. Spod ostrza siekiery
wycieka woda. Niedobrze. W przyszłości może popękać. Była jednak nadzieja, że w
miarę zdejmowania niepotrzebnego materiału, drewno Będzie przesychać i może nie
popęka. Jednocześnie doszedłem do wniosku, ze to nie jest lipa, to klon. Dla
mnie nowe doświadczenie – w klonie jeszcze nie rzeźbiłem. Rozmierzyłem kloc i
zaczałem dłutem zagłębiać się w materiał. Pomyślałem, że tu potrzebna będzie
piła łańcuchowa.
Marzec 1999, pracownia
Edmunda Zielińskiego
Wiedziałem, ze tego
dnia będę miał konsultacje, toteż wszystko przygotowałem. Rzeźby tak ustawiłem,
by Pan Marian mógł spokojnie obejść. Na
szafie pod ścianą postawiłem kamerę, bym mógł zarejestrować wizytę Pana Mariana
i towarzyszących osób. Kiedy wszedł do pracowni, od razu zwrócił uwagę na
krótkie nogi Pana Jezusa. Przyznałem się do błędu i powiedziałem, że nogi będą
dłuższe. Oglądał wszystko z zainteresowaniem. Miałem już przygotowane także
kapliczki z obrzynków. Zapytałem, czy mogłyby stanąć w ołtarzu. – Jak najbardziej – powiedział Pan Marian.
Pomierzył je i zanotował w swoim notesie.
Kwiecień 1999,
pracownia Edmunda Zielińskiego
Krótko przed zwózką
rzeźb na plac budowy ołtarza papieskiego, jeszcze raz odwiedził mnie Pan Marian
w towarzystwie pani Haliny Słojewskiej i
pani Ratkowskiej. Tym razem przedstawiłem im Pana Jezusa we właściwych
proporcjach. Tamte nogi obciąłem na wysokości ud i dorobiłem nowe. One nadały
rzeźbie odpowiednie proporcje. Warsztat był już pełen moich rzeźb. Oprócz Pana
Jezusa stały dwie kapliczki, św. Józef i dwie figury – kobieta i dziecko w
modlitewnych pozach. Stała tam również
rzeźba Pana Jezusa Ukrzyżowanego, która wcześniej wisiała na ścianie mojego
mieszkania. Bardzo spodobała się Panu Marianowi. Powiedział, że widziałby
ją na krzyżu przy wejściu na ołtarz.
Zgodziłem się.
Wtorek, 20 kwietnia
1999
I przyszedł dzień,
kiedy pracownicy BART zabrali część moich rzeźb
na plac budowy ołtarza w Sopocie. Ostatnie moje rzeźby zostały zabrane z
przykościelnej pracowni w środę, 28 kwietnia o godzinie 17:30.
Wtorek, 4 maja 1999,
Hipodrom w Sopocie
Zjechali się niemal
wszyscy twórcy. Zostali zakwaterowani w hotelu obok budującego się ołtarza. Pan
Marian z małżonką również zamieszkali wśród twórców.
Zanim jednak przystąpiono do
wykańczania prac, odbyło się uroczyste otwarcie pleneru z udziałem księdza arcybiskupa
Tadeusza Gocłowskiego oraz prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego. Przybył
również pan Marian Kszaklewski – przewodniczący NSZZ „Solidarność” oraz Janusz
Śniadek z tego związku. Był dyrektor
BART –u i prof. Józef Boszyszkowski. Oczywiście nie zabrakło najważniejszych osób,
czyli pana Mariana Kołodzieja z małżonką.
Później wszyscy przeszli na
hipodrom. Tam ukazał się niespotykany obraz. Na murawie bieliły się ułożone rzędami
figury, figurki, krzyże i prawdziwe kapliczki, czyli dziesiątki prac rzeźbiarzy
Kaszub, Kociewia, Powiśla, Borów Tucholskich, Krajny, a właściwie całego
Pomorza. Na ten swoisty wernisaż złożyły się prace wykonane przez 49 twórców, w
tym figury spod dłuta trzech pań – Reginy Matuszewskiej z Czarnegolasu, Haliny
Krajnik z Kościerzyny i Janiny Gliszczyńskiej z Przęsina. One przebywały cały
czas na plenerze wzbudzając zaciekawienie osób postronnych, odwiedzających
miejsce budowy ołtarza papieskiego.
Ja uczestniczyłem w plenerze co
kilka dni, dojeżdżając z domu. Część rzeźbiarzy miała na tyle wykonane swoje
prace, że ich pobyt na plenerze ograniczał się do krótkotrwałych dojazdów z
miejsca zamieszkania. Tak robił mój brat Rajmund, Marek Pawelec, Zygmunt
Bukowski, Józef Semmerling i kilku innych rzeźbiarzy.
Na plenerze stale było mnóstwo
ludzi. Rzeźbiarze czuli się dowartościowani zainteresowaniem osób z zewnątrz.
Rozmawiali z nimi, pozowali do zdjęć, przyjmowali zamówienia na prace
rzeźbiarskie – tu byli sławni.
Przewinęło się też mnóstwo
dziennikarzy, reporterów telewizyjnych i radiowych, którzy przeprowadzali wywiady
z twórcami. Któregoś dnia przyjechał na plener reżyser Krzysztof Zanussi.
Przechodząc przez plac z zaciekawieniem przyglądał się poszczególnym figurom.
Mój krzyż leżał wśród nich -
przeprowadzałem na nim ostatnią kosmetykę. Podszedł i do mnie, uścisnął dłoń i
wymienił zemną kilka zdań na temat mego krzyża. To było bardzo miłe.
Ukrzyżowanie Piotra Tyborskiego ze Skórcza
Nadszedł dzień montażu figur na wzniesionym ołtarzu. Dostąpiłem zaszczytu, że jako pierwszy na podium ołtarza zamontowany został mój krzyż. Ołtarz piękniał i zagęszczał się kapliczkami, krzyżami, figurami. Wśród prac były i takie, których nie było na planach scenograficznych pana Kołodzieja. Ludzie rzeźbili i prosili, by ich dodatkowa rzeźba również stanęła do Mszy świętej z Ojcem Świętym. Pan Marian się nie sprzeciwiał. Myślę, ze te wszystkie ponadplanowe rzeźby doskonale uzupełniały się w ogólnym wizerunku ołtarza. Dziękujemy, Panie Marianie.
Maciej Zagórowicz przy rzeźbie Czesława Birra i Józka Semmerlinga
Łukasz Długi i Czesław Birr przy rzeźbie św. Zofii autorstwa Birra i Semmerlinga.
Z tyłu Czesia rzeźby Edmunda i Rajmunda Zielińskich
Zbliżała się sobota 5 czerwca, dzień wizyty Ojca Świętego w Sopocie. Trójmiasto piękniało i czekało na przyjazd naszego gościa.
Łukasz Długi i Czesław Birr przy rzeźbie św. Zofii autorstwa Birra i Semmerlinga.
Z tyłu Czesia rzeźby Edmunda i Rajmunda Zielińskich
Zbliżała się sobota 5 czerwca, dzień wizyty Ojca Świętego w Sopocie. Trójmiasto piękniało i czekało na przyjazd naszego gościa.
***
Jeszcze przez dwa
tygodnie ołtarz papieski na sopockim hipodromie był miejscem pielgrzymek,
wycieczek, odwiedzin ludzi z Trójmiasta i całego kraju. Az żal go było rozbierać,
jednak taki dzień nadszedł – to był piątek, 18 czerwca 1999 roku. W sobotę
około godziny 18:00 ostatnia rzeźba
została zdjęta z ołtarza - była to pieta Zygmunta Bukowskiego.
Kapliczka z ołtarza papieskiego autorstwa Edmunda Zielińskiego stoi przy kościele św. Wawrzyńca w Gdyni Wielkim Kacku
Kapliczka ze św. Franciszkiem z Ołtarza papieskiego autorstwa Edmunda Zielińskiego stoi przy plebanii kościoła św. Wawrzyńca w Gdyni Wielkim Kacku
Ołtarz papieski przeszedł do historii. Czekało nas jeszcze spotkanie podsumowujące całe przedsięwzięcie związane z wizyta Ojca Świętego Jana Pawła II. Odbyło się ona w Sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej w Matemblewie w piątek, 13 sierpnia, pod przewodnictwem arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego. Był również prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, prof. Józef Borzyszkowski. Marian Kołodziej z małżonką i prawie wszyscy twórcy ludowi tworzący ołtarz.
Na spotkaniu wszyscy otrzymali listy
dziękczynne od naszego arcypasterza, nagrody pieniężne, a rzeźbiarze gdańscy
jeszcze albumy o św. Wojciechu od prezydenta Adamowicza. Osobiste podziękowanie
ksiądz arcybiskup skierował do pana Mariana Kolodzieja, Haliny Słojewskiej i
Józefa Borzyszkowskiego.
Dla mnie najmilszym prezentem jest
wpis na kartce z pierwotnym projektem pana Kołodzieja, gdzie sam Mistrz
napisał:
Panu
Edmundowi Zielińskiemu za wspaniałą obecność na OŁTARZU – za współpracę, za
trudy organizacyjne, za życzliwość – najserdeczniej dziękuje Kołodziej.
Tutaj nazwisko pana Mariana wpisane
jest w koło i jego odręczną podobiznę. Panie Marianie - jest Pan wspaniałym człowiekiem. W serca
wielu rzeźbiarzy zapadł Pan na zawsze. To niepowtarzalne dzieło, jakim był nasz
ołtarz, to pomnik Pańskiej życzliwości dla rzeźby ludowej i jej twórców, którzy
w jakimś stopniu przyczynili się do uświetnienia pobytu Ojca Świętego Jana Pawła
II na Gdańskiej Ziemi. Z szacunkiem chylę przed Panem głowę – Panie profesorze.
Edmund Zieliński*
The Papel Altar made with a Chisel
The altar at the horse race track in Sopot was made already in new
Poland, after the first free parliamentary elections. This Kołodziej decided to
build an altar together with folk artists. Who sculpted wooden figures, crosses
and shrines according to his designs. After the mass they were to stand among
the meadows and lakes of Poland`s region of Kashubia. They were to remain with
us forever. With the support of Archbishop Tadeusz Gocłowski and Professor
Józef Borzyszkowski, Kołodziej worked with the artists at their studios and plein-air workshop Sopot.
May, June
1999
The day of
the mounting of the figures on the now-erected had come. I was granted the
honour to have my cross be the first one mounted on the altar podium. The altar
grev more and more beautiful and dense
with shrines, crosses and figures. There
were also pieces which were not in Kołodziej`s designs. People would make sculptures and ask
for them to also serve at the Holy Mass with Holy Father, Marian did not object.
In my opinion, all the extra sculptures complemented the overall image of the
altar perfectly. Thank you, Marian.
*Edmund Zielinski - folk
artist, sculptor, painter, columnist, folk art promoter, Honorary Citizen of
the Municipality of Zblewo, long- standing President of the Gdańsk Branch of
the Folk Artists Association. Creator of several sculptures placed on the 1999
Papal Altar.