JAN GAJEWSKI, PIERWSZY WÓJT ZBLEWA PO 1945 R., O KTÓRYM MAŁO KTO COŚ WIE - CZ. 3 |
sobota, 22 listopad 2014 | |
Maria Zofia Gajewska-Woźniak wspomina Tatę z okresu powojennego. Potem koniec wojny ojciec zabrał się do pracy. Wtedy chyba był wójtem... Nie wiem, dzwonię do siostry do Zblewa........ Ona też nie jest pewna. Miała po wojnie 12 lat. Ale mówiła, że to musiało być zaraz po wojnie... Ponadto zasiadał w Powiatowej Radzie Narodowej w Starogardzie - zaraz po wojnie, na pewno do 1948-49.... Niestety, nie mogę się za bardzo dogadać - różnica lat. Moja mam w czasie okupacji, kiedy była sama Tatuś na rocznicy wyzwolenia Stutthofu. Zaraz po wojnie. Myślę, że 1946-1947. Jest w ostatnim szeregu pod literą KON Mój chrzest. 15 sierpnia 1946 r. Od lewej Jan Gajewski, p. Danielewicz, p. Danielewicz, Wanda Gajewska To musiało być zaraz po wojnie, bo ojciec uratował młodego, 18-letniego Niemca, żołnierza Wermachtu., to znaczy że musiał mieć jakąś władze, bo spowodował, że po złapaniu tego żołnierza - ukrywa się w naszym lesie - przez chyba ruskich ojciec go obronił. W każdym razie miał pomagać niby mojej Mamie, ale tak naprawdę to zaprzyjaźnił się z moim bratem Herusiem (ten sam rocznik, 1926, i zżył się z całą Rodziną). Nazywał się Rudolf Bagehorn, pochodził z Turyngii - z Neumark koło Zwikau. Potem Ojciec umożliwił mu ucieczkę do NRD - chyba w 1948-49. Dał mu pieniądze i kazał uciekać, bo było coraz gorzej. On dotarł do swego domu szczęśliwie... Nie odzywał się. Dopiero odezwał się w 1966 roku i wtedy, zaproszeni, pojechaliśmy, tata i ja, do Neumark w NRD. Ale to inna opowieść. Tatuś na zebraniu Kółka Rolniczego. Siedzi pierwszy z lewej. Między 1970-1975 Potem Ojciec założył wspólnie z innymi Spółdzielnię Spożywców. Następnie został na skutek donosu kogoś ze Zblewa osadzony w więzieniu w Starogardzie. Mam list ojca kolegi Alojzego Mordawskiego z Poznania datowany na 3 kwietnia 1949 . Wyraża w nim uznanie dla mojego ojca w okresie obozu, kiedy się znali. Pisze, że nigdy o Ojcu nie słyszał złego zdania... Teraz przeczytałam dokładnie! On, p. Mordawski z Poznania, ul. Słowackiego 19., pisze, że donosicielem był (...). On spowodował lub go zmuszono, aby doniósł na Tatę. Nie wiem, jak długo był w więzieniu w Starogardzie, ale jeszcze 5 kwietnia 1949 był - tak wynika z listu. Mam jeszcze listę ludzi z Polski, do których dotarła moja mama, aby ratować Tatę, którzy byli świadkami w sądzie. To okropna sprawa. Tatuś ma czapkę na głowie a ja na jego kolanach. Gdzieś 1957/58 Ja z Tatą w NRD 1966 u Rudolfa Magenhorn z Neumarku Tatuś na pierwszym planie. Z tyłu pani Bagenhorn oraz ja. Neumark 1966 W rezultacie został zwolniony z więzienia, ale dostał zakaz pracy w całym powiecie starogardzkim. Brat załatwił mu pracę w Gdyni. Pracował jako konwojent w Mleczarni Kosakowo i rozwoził z kierowcą produkty mleczarskie na statki. Nie wiem, jak to długo trwało dokładnie, ale myślę, że dopiero w 1956 zaczął pracę w Kaliskach. Polecił go kolega - mój chrzestny - pan Danielewicz z ulicy Lubichowskiej w Starogardzie. Oni razem pracowali po wojnie w wyżej wymienionej Radzie Narodowej w Starogardzie. Tam, w Kaliskach, był kierownikiem - szefem wielkiej składnicy drewna. Olbrzymi obszar zajmowała - całe Kaliska. Pracował tam do emerytury. Potem na emeryturze pracował dodatkowo jako magazynier w mleczarni, aby mieć więcej pieniędzy na życie. Potem był prezesem Kółka Rolniczego w Zblewie (chyba lata 1970 - 1976 ). Ne wiem, jak długo. Kaliska 1956. Tatuś był kierownikiem bardzo dużej składnicy drewna. Na zdjęciu Tatuś na pierwszym planie, a na dalszym jego pracownik biurowy Jeździł rowerem do 1989 roku, czytał dużo - książki i pisma różne. Umiał robić wspaniale kiełbasy, szynki a'la Prosciuto, leberkę, krwawą, kaszankę itd. Palił papierosy i cygara (przesyłali mu koledzy z zagranicy) do końca. Był zawsze wolnym człowiekiem. Przed wojną był w Sokole, Endecji Romana Dmowskiego oraz bardzo społecznie się udzielał. Był znany w Zblewie i nie tylko. Miał wielu znajomych w Gdańsku, Sopocie. Byli to Żydzi i Niemcy. Jak to na wsi. Niektórzy ludzi bardzo mu zazdrościli - przed wojną. Prawda jest taka, że on sam doszedł do wszystkiego. Dzięki mojej mamie, która go wspierała, zdobył renomę i dobrze nam się powodziło, ale to inna historia... Pozdrawiam Tadziu. Jestem wykończona - nic nie zrobiłam, ale wszystko napisałam. Jeżeli będziesz coś jeszcze chciał, to pisz. Ja mogę wysłać tobie zdjęcia Taty, ale nie wszystkie mam zeskanowane. Jutro będą dobrze ?????? Tatuś pierwszy od prawej w towarzystwie wnuczki Aliny Putkamer-Jabłeckiej - architekt w Starogardzie oraz wnuka Krzysztofa Putkamera ze Starogardu - 1974-75 r. Komunia wnuczki. Grażyna Putkamer-Jankowska - geodeta ze Starogardu (uczyłeś ją w podstawówce) Tatuś z pierwszą wnuczką - teraz lekarką w RPA Basią Libiszewską-Mazur Janowską. Miał też pierwszego wnuka, Zbyszka (syn Herusia), ale on mieszkał w Gdańsku Mamusia, Tatuś i ja w naszym ogrodzie w 1966-1968 - jeszcze wtedy nie był na emeryturze - poszedł chyba w wieku 70 lat (pracował dojeżdżając codziennie pociągiem do Kalisk) Miał tutaj chyba 82 lata Przy stole rozmawia z Tatusiem Grażyna Putkamer-Jankowska, moja chrześniaczka Mo moja siostra Ula po lewej (średnia), ja po prawej w 1982 Zblewo. Idziemy od Babci Mazurowskiej. Od lewej Ja, Ula, jej córki Alina oraz Grażyna Moja Mama Wanda 1982 w naszym domu Moja mam Wanda Gajewska z domu Mazurowska Moje codzienne wiosenno-letnie jazdy Brzezno - Sopot Opracował Tadeusz Majewski |