Edmund Zieliński
Krzyże i kapliczki na terenie gminy Kościerzyna
Autor tej książki - ksiądz dr
Leszek Jażdżewski wykonał kawał dobrej roboty. Zebrał materiał z niewielkiego
obszaru, ale jaki materiał. Dotarł do każdej kapliczki i
każdego krzyża, rozmawiał z właścicielami
o historii obiektu, co jest najcenniejszym dla zbieracza wiedzy o
przeszłości naszego regionu, by móc ją utrwalić na kartach książki. To wszystko,
to bogactwo wiedzy jest w tej
książce.
Zagłębiając się w jej treść,
wędrowałem wspomnieniami po drogach dawnej wsi, która w moim odczuciu miała
więcej uroku niż dzisiejsza. W tamtych czasach, przy każdej kapliczce
odprawiało się majowe nabożeństwo. Przy Bożej Męce zatrzymywał się kondukt
pogrzebowy na krótką modlitwę. O tym też jest w tej książce. Dziś jakby trochę
to upadło. Inne czasy i niewiele możemy tu poradzić. Myślę jednak, że poprzez
takie książki, jak książka księdza Leszka, niejeden młody człowiek zatęskni za
czasami jego przodków. Może powróci stary dobry zwyczaj uchylania czapki przed
Bożą Męką czy krzyżem.
W historii naszych dziejów działo
się wiele złego wokół naszej kultury sakralnej. Zaborcy tępili z zaciekłością
wszelkie symbole naszej wiary, a już szczególnie przydrożne kapliczki na
których widniała sentencja „Królowo Polski módl się za nami”. Tylko na samym
Pomorzu, zostało bezpowrotnie zniszczonych wiele tysięcy tych obiektów
sakralnych, o czym również w swojej książce wspomina ksiądz Leszek. Taki los
spotkał kapliczkę w mojej wsi w Zblewie, która przed wojną postawiona została z
wdzięczności za powrót do Polski i ku pamięci zblewiaków poległych na polach
walk I wojny światowej i wojny bolszewickiej. Jak mówią świadkowie, z cegieł
tej kapliczki miejscowy Niemiec wyłożył podest dla psiej budy. Dla ciekawostki
powiem, że taka sama kapliczka stoi w Sierakowicach, a w latach
dziewięćdziesiątych kopia zblewskiej kapliczki wróciła na swoje miejsce.
W
czasach nam bliskich, za rządów komunistycznych, uzyskanie pozwolenia na
postawienie krzyża czy Bożej Męki graniczyło z cudem. Uciekano się do podstępu
i krzyż stawiano nocą, by postawić władze przed faktem dokonanym.
Nie będę się zagłębiał w treść
książki księdza Leszka, bo po prostu trzeba ją przeczytać. Uważam, że w każdej
bibliotece szkolnej i gminnej książka ta powinna znaleźć swoje zaszczytne
miejsce. Tego rodzaju publikacji, jakie ukazały się na Pomorzu, można policzyć
na palcach jednej ręki. Tym większa chwała autorowi i dobrodziejom
wspierających wydanie tej książki.
Kończąc moje króciutkie
podsumowanie tej książki - księże Leszku, PLURIMOS ANNOS, PLURIMOS!
Gdańsk sobota 14 maja
2011
Edmund Zieliński