EDMUND ZIELIŃSKI. MALOWANIE W LIPACH |
środa, 21 marzec 2012 | |
Lipy to mała wieś leżąca na zachodnich krańcach Kociewia w gminie Stara Kiszewa. To już nie ta, którą zapamiętałem sprzed ponad pół wieku. W tym odległym czasie byłem tam po raz pierwszy. Wtedy było więcej strzech na dachach domostw niż dachówek. Trzeba, by upłynęło wiele dziesiątek lat, bym znalazł się tam ponownie. Wtedy pojechałem wozem konnym z wujkiem Frankiem Redzimskim po siano. Właściwie była to już mocno spóźniona zwózka tego suszu, bo panował mróz i ziemia z lekka pokryta była śniegiem. Oj, zmarzłem wówczas na kość. Rozgrzałem się przy załadunku siana i wtulony w jego objęciach wróciłem z wujkiem do Zblewa.... Kilka tygodni temu otrzymałem wiadomość od wspaniałej Mirki Müller z propozycją przeprowadzenia warsztatów z malarstwa na szkle dla młodzieży z pogranicza kociewsko-kaszubskiego. Oczywiście się zgodziłem. W sobotę 17 marca 2012 pojechałem do Lip. Moi bliscy jechali do Zblewa, więc po drodze zabrali mnie do swego auta. Benzyna droga, więc dlaczego jechać dwoma samochodami? Do Lip wjechaliśmy od strony Bożego Pola nową, asfaltową szosą. Myśleliśmy, że zagroda agroturystyczna państwa Plutowskich znajduje się w samej wsi. Niestety, okazało się, że zlokalizowana jest na wybudowaniu i wiedzie do niej polna droga przez las. Po pewnych perturbacjach z ustaleniem kierunku do tego siedliska udało się dotrzeć na podwórko niewielkiego gospodarstwa. Już z daleka widać było stodołę z otwartymi na oścież wrotami. Przywitała nas młoda sympatyczna właścicielka gospodarstwa agroturystycznego o nazwie „Zagroda Powroty” - pani Agnieszka Plutowska. Od razu powiem, że pani Agnieszka jest prezesem Kociewskiej Akademii Dobrego Rozwoju „KADR” z siedzibą w Lipach. Jest także pomysłodawcą i organizatorem projektu „Po kociewskiej stronie Wierzycy”, w ramach którego odbędą się warsztaty z malarstwa na szkle, rzeźby (poprowadzi Jerzy Kamiński z Barłożna), plenery malarsko-fotograficzne, warsztaty tańca ludowego, oczywiście pod dyrekcją Mirki Müller, a nawet zajęcia z graffiti. Projekt realizowany jest dla młodzieży gminy Stara Kiszewa. Jak poinformowała mnie pani Mirka, projekt ma za zadanie prowokować młodzież do działania, wymyślania własnych koncepcji i naukę, dotykania różnych dziedzin, które świadczą o historii, tożsamości i kulturze i to tej najbliższej. Ma to wszystko odbywać się poprzez spotkania z autorytetami regionu, twórcami - i poprzez te spotkania – warsztaty poznanie małej ojczyzny. Projekt zakończy się imprezą plenerową z wystawą prac poplenerowych, będą koncerty zespołów ludowych i wspaniała biesiada. W stodole przy prostych drewnianych ławach siedziała młodzież ze Starej Kiszewy i okolicy. Omówiłem historie malarstwa na szkle na Kaszubach i Kociewiu, jego początki, rolę Izydora Gulgowskiego w ratowaniu zabytków kultury materialnej wsi, ze szczególnym uwzględnieniem malowanych obrazków na szkle. Zaznajomiłem młodzież z techniką malowania i przystąpiliśmy do pracy. Miło było patrzeć, jak młodzi ludzie ochoczo zabierają się do malowania. Dotąd nie malowali, a wydawało mi się, że ta dziedzina rękodzieła nie jest im obca. Powstało ponad dwadzieścia obrazków i to w dobrym wykonaniu. Cieszę się, że kolejna grupa młodzieży poznała tajniki tej trudnej dziedziny. Trudnej, bo wbrew pozorom to malowanie jest trudniejsze od malowania na płótnie. Malując na szkle, po jego odwróceniu widzimy prawdziwy obraz. Gratuluję pani Agnieszce pomysłu, zwłaszcza, że idzie w kierunku upowszechniania kultury i sztuki ludowej Kociewia. Inicjatywa godna wszelkiego wsparcia ze strony władz regionu. Jeszcze jedno spodobało mi się w „Zagrodzie Powroty” – zwyczajność, prostota, wizerunek gospodarstwa, jakich już niewiele. Kurki biegają, piesek się łasi, kotek ociera o nogi i panuje błogi spokój. Że komórka nie ma zasięgu? Jeszcze niedawno jej nie było i też się żyło. Pamiętam modne w latach sześćdziesiątych „wczasy pod gruszą”, z których korzystali wszyscy chcący zasmakować tej normalnej wsi. Dziś większość chce mieć pokoje z łazienkami, telewizorem, gospodarstwo, żeby pachniało, broń Boże oborą. Tylko po co wtedy wyjeżdżać na wieś? Hoteli z gwiazdkami jest multum, można w nich „wczasować”. Tam jednak kurka nie zagdacze, kogut nie zapieje i skowronek nie zaśpiewa. Nie nazrywasz kwiecia z łąk, nie nazbierasz malin, nie usłyszysz śpiewu drozdów. A ja to przeżyłem, jak w piosence: gdzie sosny dęby dają miłą cień, spędziłem swej młodości życia sen. Edmund Zieliński |
dalej » |
---|